Obudziłem się przywiązany do krzesła. Moje ręce i nogi były związane, a oczy przesłonięte opaską. Ku mojemu zdziwieniu, nie miałem zakneblowanych ust.
- POMOCY RATUNKU!!! - krzyknąłem z nadzieją, że ktoś usłyszy.
- Nikt tu nie przyjdzie, Erni. - nie rozpoznałem tego głosu? Czy to pokojówka?
- Kto mówi?
- Nie interesuj się. To ja tu zadaję pytania. - wzdrygnąłem się. To było niemiłe.
- Czego ode mnie chcesz?!
- Chcę... Chcę twojego dadiego...Otworzyłem szeroko usta. Ona chce mi zabrać Arkadiusza?! Ogarnęła mnie ogromna złość. Zacząłem szarpać sznurami, które mnie obezwładniały, ale moje starania nic nie dawały. Pokojówka wymierzyła mi soczysty policzek. Spojrzałem na nią wzrokiem pełnym wściekłości i nienawiści. Splunąłem jej pod nogi.
- Porwanie mnie nic ci nie da. Daddy mnie kocha, ty jesteś dla niego tylko slużbą. - zaśmiałem się - zwykłym niewolnikiem.
Pokojówka wyglądała na wściekłą do czerwoności. Znów podniosła rękę, ale zanim zdążyła uderzyć moją twarz, drzwi wyleciały z framugi, a w ich miejscu stał on - mój książę i kochanek - Arkadiusz. Uśmiech rozpromienił moją twarz, podczas gdy pokojówka stała przerażona. Arkadiusz trzymał broń w jednej ręce a telefon w drugiej. Wszedł do pomieszczenia powolnym krokiem. Jego oczy, jak u bestii, błyszczały groźnie. Usta pokojówki zaczęły drżeć, a ona sama padla na kolana.
Arkadiusz podszedł jeszcze bliżej i w końcu stanął wprost przed nią. Ona podniosła oczy pełne łez do góry.- Panie... - nie zdążyła powiedzieć nic więcej, ponieważ kulka z głośnym hukiem trafiła ją prosto między oczy. Krzyknąłem z zaskoczenia.
Arkadio podszedł do mnie bliżej i pogłaskał, mój czerwony jeszcze, policzek. Do sali wbiegło około 20 mężczyzn, wszyscy ubrani jak saperzy. Zaczęli mnie odwiązywać podczas gdy Arkadio szeptał słodkie słówka. Może to wina trucizny, którą podała mi pokojówka, ale po chwili moja głowa opadła na otwartą dłoń Arka. Podniósł moje bezwładne ciało, przeszedł nad martwym ciałem kobiety i wyniósł.