A teraz leżałem na podłodze jakiegoś obcego mi samochodu. Marzyłem o ratunku od pani Gosi. Tak mnie bolała noga, że nie byłem w stanie się ruszyć. Słyszałem, jak kierowca trzaska drzwiami i idzie w stronę bagażnika. Wgłębiłem się w koce i poduszki, tak żeby nie było mnie widać. Starałem się uspokoić oddech. Coś mi podpowiadało, że to moja szansa. Drzwi bagażnika otworzyły się z hukiem. Jakaś kobieta krzyknęła zdumiona. Nie zauważyła mnie. Słyszałem, jak zaczyna biegać w koło samochodu.
- Gdzie on jest! Szef mnie zabije! - krzyczała tak dłuższy czas.
Oddaliła się od samochodu. I zostawiła drzwi otwarte na oścież. Wtedy wygrzebałem się z mojej sterty i wygramoliłem z bagażnika. Noga bardzo mnie bolała, ale dzięki adrenalinie dałem radę stać na nogach. Sięgnąłem po gałąź i wsparłem się na niej. Ucieczka to jedyne co mi pozostało.
Będę szedł wzdłuż drogi, którą jechaliśmy. W końcu muszę dotrzeć do jakiejś cywilizacji. Wtedy mi ktoś pomoże. Mam przynajmniej taką nadzieję.
Szedłem wiele godzin. Zaczynałem robić się głodny. Pragnąłem wody bardziej niż cokolwiek innego. Z braku innych opcji zagłębiłem się w las.
Gdzieś tutaj musi być chociażby mały strumyczek czystej wody. Dotarłem tak daleko. Nie poddam się teraz. Przeżyję choćby na złość tej kurwie, która mnie tu wywiozła. Mam przynajmniej pewność, że mnie nie znajdzie.
Po drodze znalazłem małe krzaczki poziomek i jagód. Nabrałem ich pełne kieszenie i podjadałem. Nie miałem pewności, czy nie są trujące, ale nie miało to w tamtym momencie znaczenia. Patyk, który podniosłem dobrze się sprawdzał. Co chwilę oskubywałem go z małych gałązek, aby był idealnie gładki. Zachowam go. Na pamiątkę mojej siły. W końcu znalazłem to, czego chciałem. Wodę. Schyliłem się do niej i piłem ile wlezie. Niedaleko znalazłem starą butelkę, całą brudną. Bardzo mnie brzydziła. Opłukałem ją i nalałem wody aż po brzegi. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
Erni, ale z ciebie kox.
Wcisnąłem butelkę w kieszeń bluzy i ruszyłem dalej. Wróciłem na skraj drogi i szedłem wzdłuż niej. Po chwili poczułem, że pora się wysikać. Gdy już miałem brać się do roboty ktoś pociągnął mnie w tył i przyłożył śmierdzącą szmatkę do ust. Mdlałem. Ostatnią rzeczą którą zobaczyłem była twarz... Twarz pani Gochy...
- Zabieram cię do twojego nowego domu Erni...