Uch... Moja głowa. Ten ból jest nie do zniesienia. Co to za gówno tak w ogóle... Gdzie ja jestem. Nic nie widzę.
Na twarzy miałem satynową opaskę, taką którą można by założyć do snu. Próbowałem wstać, ale byłem przywiązany do łóżka. Moje ręce były skrępowane i przywiązane do ramy łoża, które było bardzo miękkie i wygodne. Chętnie bym się w nim wyspał. Ale przecież muszę jakoś uciec. Przekręciłem głowę w stronę ramienia i próbowałem zdjąć jakoś opaskę. Pocierałem twarzą o rękę i w końcu materiał osunął mi się swobodnie na brodę. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Pokój był bardzo duży i... Piękny. Delikatna tapeta w różowe kwiatki idealnie komponowała się z białymi firankami w oknach. Na ścianach wisiało kilka obrazów przedstawiających koty w różnych pozach i sytuacjach. Były takie słodkie! Wszystkie były oprawione w srebrne ramki, które dodawały im szyku i elegancji.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie te kraty...
Drzwi nie miały klamek, co mnie nie zdziwiło, ale i tak czułem się, jak w klatce. Coraz bardziej bałem się, że nie uda mi się stąd uciec. Ale czy ja napewno chciałem stamtąd uciekać? Na białej, drewnianej podłodze leżał puchaty dywan. Kucnąłem przy nim i go pogładziłem.
Wow, mógłbym leżę na tym dywanie godzinami... Przypomina mi futro kota, którego zawsze chciałem mieć.
Naprzeciwko drzwi stała potężna szafa. Pełna kunsztownych żłobień, zdobień. Cała biała na złotych nóżkach. Podszedłem do niej i ją otworzyłem. Jej drzwi cichutko skrzypnęły. Rozwarłem szerzej oczy ze zdziwienia. Była pełna ubrań! Od koszul, po płaszcze i drogie garnitury. Jedyne co mnie w niej zmartwiło to półka z dużymi pieluchami... I stroje dla dzieci w rozmiarze dorosłego człowieka.
Po co są tutaj te srajki dla niemowlaków oraz te dziwne ubranka? I czemu są takie duże.
Przy jednym z okien stało biurko. Wypełnione było ono przyborami plastycznymi. No tak, Gosia nakryła mnie kiedyś na rysowaniu. Od zawsze to kochałem.
Pewnego dnia w szkole bardzo bałem się iść na lekcję z powodu moich prześladowców. Siedziałem w toalecie z moim notesikiem, ołówkiem i kredkami. Kończyłem mój wcześniej zaczęty rysunek drzewa. Od zawsze kochałem te ogromne rośliny. Wyobrażałem sobie, że w ich listowiu kryją się nieodkryte dotąd zwierzęta i tym podobne. Nieraz był to niebieski kot, czasem złote ptaki, a czasem małpki z bardzo długimi ogonami. Gdy tak siedziałem w spokoju i ciszy, nagle do toalety wpadła Gocha. Zauważyła mnie i znieruchomiała. Wstałem szybko i powiedziałem dzień dobry.
- Co tu robisz Erni? Nie masz teraz lekcji? - spytała miłym głosem.
- Nie... Właśnie je skończyłem... - skłamałem niepewnie i spowrotem usiadłem na podłodze.
Siedzieliśmy razem w tej toalecie aż do przerwy. W zupełnej ciszy, która dawała nam ogromny spokój. Widziałem, że ona też przed czymś uciekła, ale nie chciałem być wścibski. Podzieliłem się z nią słodką bułą, a potem odprowadziłem do jej kantorka.
Teraz miałem wielką ochotę usiąść przy tym biurku i narysować coś specjalnego dla Gosi. Oparłem się jednak pokusie. Musiałem stamtąd uciec. Podbiegłem do okna i otworzyłem je na oścież. Nagle coś zaczęło piszczeć. Uruchomiłem alarm, a gdy usłyszałem kroki było już za późno...
- I jak Ernusiu? Podoba ci się pokój?