- Jak ci się podoba moja rezydencja? - spytał z uśmiechem Arek. - miałeś okazję dobrze ją zwiedzić?
- Przeszedłem się kawałek, proszę Pana...
- nie krępuj się w te pierwsze dni. - spojrzał na mnie spode łba z dziwnym uśmiechem. - Nakładaj sobie, nie wstydź się.Przejechałem wzrokiem po stole oceniając każdą z potraw. Nawet po zjedzeniu poprzedniego dania byłem bardzo głodny. Postawiłem na gulasz z wieprzowiny z mnóstwem warzyw. Mimo wilczego apetytu starałem zachowywać się porządnie. Nie chcę źle skończyć, a jestem w łasce tej osoby. Arkadio patrzył na mnie wzrokiem totalnego szefa. Od razu było widać kto tu rządzi. Włożył widelec do ust i przez chwilę delektował się smakiem potrawy. Sam zacząłem jeść z większą odwagą. Spojrzałem w dół.
Naprawdę nie wiem czy mam stąd uciekać... Wszystko tu mi się podoba. Oprócz tego, że nie mogę wychodzić z budynku... Ciekawe, czy rodzice zauważyli mój brak... To i tak nie ma znaczenia... Liczy się tylko Arkadio, jego lśniąca czupryna i muskularne ciało.
- Amando, przynieś proszę wino, o które wcześniej prosiłem.
Służka popędziła do kuchni i wróciła z dużą butelką trunku. Rozlała alkohol to kielichów. Arkadio wzniósł swój w geście toastu. Chłopak instynktownie uniósł swój i zbili krawędzie naczyń o siebie.
- Za twój przyjazd tutaj, mój drogi Erneście.
Zarumieniłem się i wypiłem łyka. Wino było słodkie i czerwone.
Zupełnie jak usta Arka...
Zarumieniłem się jeszcze bardziej i dopiłem resztę. Dokończyłem posiłek i cierpliwie czekałem, aż mój Pan skończy jeść. Przetarłem lekko usta serwetką, a Arkadio posłał mi wymowne spojrzenie. Speszyłem się lekko i skierowałem wzrok w dół. Zacząłem bawić się rękoma.
- Skończyłeś? Amanda odprowadzi cię do twojego pokoju. Mógłbyś się zgubić, gdybyś poszedł sam.
- Nie mam na Pana poczekać?
- Nie, idź przodem. Zajrzę do ciebie jeszcze dzisiaj.Mimo, że Arek powiedział to w sympatyczny sposób, zabrzmiało to jak groźba. Nadal obawiał się ucieczki swojego nowego pupilka.
Nie dam ci uciec Erni... Polowałem na ciebie zbyt długo... W końcu jesteś tylko mój...
Ernest wstał i złożył lekki ukłon, aby ostudzić obawy swojego Pana. Amanda położyła mu rękę na ramieniu i poprowadziła w stronę drzwi.
- Tędy paniczu.
Erniego zawstydzało to jak służba zwracała się do niego, ale również bardzo mu to schlebiało. Napewno nie jest obojętną postacią w tym domu. Zmierzali korytarzem wprost do pokoju Erniego. Chłopak przebrał się w piżamę i wskoczył do łóżka. Mimo, że zmęczenie szybko go dopadło, nie mógł zasnąć. Ciągle myślał o tym, że Arek miał tu jeszcze przyjść. Chciał być przytomny, gdy to się stanie.