1. Witaj, Nowy Jork

666 12 4
                                    

Kiedy ktoś zapytałby mnie, kim chcę zostać w przyszłości, otrzymałby jedną i tę samą odpowiedź. Już od dziecka miałam sprecyzowane plany dotyczące kariery i tego, w jakim kierunku chciałam, aby zmierzało moje życie. Z reguły byłam osobą, która ma bzika na punkcie kontroli i również w przypadku wyboru szkoły, także musiałam postawić na swoim. Byłam świadoma, że pod tym względem nieco odstawałam od większości rówieśników, którzy niespecjalnie przejmowali się dalszą edukacją i ścieżką, jaką obiorą po zakończeniu liceum. Oczywiście, nie miałam na myśli wszystkich uczniów, bo zdarzali się również tacy, którzy dokładnie wiedzieli, czego chcą - zupełnie tak jak ja. Lubiłam, kiedy każdy aspekt mojego życia był starannie zaplanowany, bo nie miałam wtedy czasu na zamartwianie się i niepewność. Jedyną niedogodnością, która stała na przeszkodzie do mojego szczęścia, okazywało się sprostanie własnym oczekiwaniom, co wbrew pozorom nie było tak łatwe jakby się wydawało.

Już wcześniej zdecydowałyśmy z mamą, która teraz skupiała się na prowadzeniu samochodu, że najbliższy czas spędzę u wujostwa. Decyzja ta ściśle wiązała się z wyborem mojej szkoły i jej lokalizacją, ponieważ mieszkając z rodzicielką nie byłabym w stanie dojeżdżać tak daleko, a nie uśmiechało mi się mieszkać w akademiku - tym bardziej, kiedy miałam możliwość zostania u rodziny, z którą co prawda nie byłam blisko, ale od teraz miało się to zmienić. Nie wiedziałam o nich zbyt wiele, ponieważ widywaliśmy się strasznie rzadko i to przeważnie w mniej szczęśliwych okolicznościach, jakimi były pogrzeby krewnych. Z tego, co udało mi się wyciągnąć od mamy, mieli jednego syna - Taylora, który był w podobnym wieku i również brał pod uwagę studiowanie na NYU, co dawało mi nadzieję na to, że uda nam się znaleźć wspólny język. Póki co, do rozpoczęcia roku akademickiego zostały jeszcze dwa miesiące wakacji, ale postanowiłyśmy, że przyjadę już teraz, aby się zaaklimatyzować w nowym miejscu i znaleźć kilku znajomych. Głos mojej matki przywołał mnie do rzeczywistości:

— Kochanie, na pewno spakowałaś wszystko? — upewniła się już po raz setny podczas naszej podróży.

— Tak, mamo. Nie martw się. — Uśmiechnęłam się — Nawet, jeśli bym czegoś zapomniała, mam jeszcze trochę czasu, żeby dokupić, co potrzebne.

— Jasne, ale po co masz wydawać niepotrzebnie pieniądze. — Wzruszyła ramionami na moje słowa.

Jedną z upierdliwych cech rodzicielki była oszczędność. Nie zrozumcie mnie źle, nie miałam nic przeciwko odkładaniu pieniędzy, ale w jej przypadku popadała ona w skrajność. Nigdy nie byliśmy bogaci, ale też nie brakowało nam na podstawowe potrzeby. Nie widziałam sensu w chomikowaniu oszczędności na czarną godzinę, kiedy można było przeżywać tyle cudownych przygód, dlatego kiedy tylko mogłam podjąć pierwszą pracę, zdecydowałam że chcę mieć swoje pieniądze, aby móc wydać je na podróże i życie chwilą w wielkim mieście. Tym sposobem mogłam być teraz w pewien sposób niezależna i nie prosić mamy o coś, czego wiedziałam, że nie dostanę. Skoro chciała być bogata na starość, a teraz się ograniczać - proszę bardzo.

— Dobrze wiesz, że mam odłożone na wydatki. Nie po to pracowałam przez większość wakacji każdego roku, żeby teraz sobie żałować — wyjaśniłam. — Tym bardziej, że będę mieszkać w Nowym Jorku.

— Oczywiście, kochanie. Twoja sprawa — powiedziała, patrząc na drogę.

Mimo swoich wad, najbardziej kochałam w niej wyrozumiałość i empatię. Nigdy nie próbowała wpajać mi na siłę własnych przekonań i pozwalała na dokonywanie wyborów, niezależnie od tego, czy się z nimi zgadzała. Miałam wielkie szczęście, ponieważ, pomijając dzielące nas różnice, Margaret była naprawdę cudowną matką.

Droga dłużyła się niemiłosiernie. Z każdym zakrętem miałam wrażenie, że się oddalamy, a nie zbliżamy do celu. Wyciągnęłam słuchawki i puściłam swoją ulubioną piosenkę, aby umilić sobie podróż. "Swim" od Chase Atlantic wybrzmiało w moich uszach, a ja zajęłam się wystukiwaniem rytmu w oparcie fotela. Myśl o zamieszkaniu u wujostwa napawała mnie ekscytacją, ale jednocześnie byłam przerażona tym, jak się tam odnajdę, a co najważniejsze czy w ogóle dogadam się z innymi ludźmi. Wiedziałam, że będę miała swój własny pokój, ale mimo wszystko spędzanie czasu razem było nieuniknione. Starałam się zachować neutralne nastawienie, tak aby nie rozczarować się za bardzo, kiedy coś pójdzie nie po mojej myśli.

SwimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz