– A co tak piękna pani robi tutaj sama o tej porze? – Moje myśli zostały rozwiane przez mijającego ławkę przechodnia.
Na zegarku spoczywającym na jednym z moich nadgarstów, dochodziła już dwudziesta. Siedziałam samotnie w Central Parku, czekając w umówiom miejscu na zwrot własnego telefonu. O, ironio.
Nie sądziłam, że znajdę się kiedyś w sytuacji, w której będę konfrontować się ze złodziejem własnego telefonu, ale – oto jestem. Jak widać, życie potrafiło zaskakiwać.
Określiłabym siebie jako osobę o racjonalnym podejściu, starającą się widzieć pozytywy w różnych aspektach rzeczywistości, ale kiedy chodziło o zaczepianie na ulicy, w szczególności przez mężczyzn, w mojej głowie mimowolnie pojawiał się czarny sceniariusz.
Początkowo nie chciałam odpowiadać na zadane przez starszego mężczyznę pytanie, ale kiedy tylko poczułam roztaczającą się wokół niego woń alkoholu, zdecydowałam, że lepiej aby nie uznał mnie za wrogo nastawioną.
Central Park nie należał do mało uczęszczanych miejsc, a wręcz przeciwnie przewijało się przez niego całkiem sporo ludzi, ale mimo wszystko w głowie zdążyło się już zrodzić kilka wersji, tego co mogło się wydarzyć. Wyrastająca zewsząd zieleń była w pewien sposób uspokajająca, ale porą wieczorową przytłaczała swoją aurą.
– Czekam na kogoś – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, mając cichą nadzieję, że będzie to koniec naszej rozmowy.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje krzywe i wybrakowane zęby, ale nie dostrzegłam nic szczerego w jego grymasie. Wręcz przeciwnie, wyglądał na strasznie wymuszony. Mimo że broda zakrywała mu połowę twarzy, wiele mogłam wyczytać z oczu.
Spojrzenie mężczyzny wcale nie wyglądało na przyjazne.– Gdybym był na miejscu tego kogoś, nigdy nie kazałbym damie czekać. – Odchrząknął. –Chętnie z panienką posiedzę.
Kiedy słowa opuściły jego usta, ponownie dotarła do mnie ostra woń alkoholu. Mężczyzna miał na sobie podarty płaszcz i znoszone spodnie. Nie chciałam go oceniać, jednak mimowolnie poczułam obrzydzenie.
– Dziękuję, ale nie będzie to konieczne. –
Skrzyżowałam ręce, jednocześnie otulając się jeansową kurtką. Liczyłam na to, że Aaron był już w drodze.– Nalegam, panienko. – Pochylił się, aby usiąść na ławce, a ja momentalnie poczułam przyśpieszone bicie serca.
Położyłam dłonie na kolanie, aby ukryć ich drżenie i delikatnie zwiększyłam odległość między nami.
– Nie musisz się bać, kochanie. – Głos mężczyzny odbił mi się echem w głowie, a po tym jak przysunął się bliżej, czułam jak mój oddech stawał się coraz bardziej płytki.
Nie rejestrowałam już, co działo się wokół, bo stres i strach zabrał mi zdolność logicznego myślenia. Z reguły dobrze radziłam sobie w nerwowych sytuacjach, jednak teraz nie potrafiłam się nawet ruszyć ani zareagować. Nienawidziałam siebie za to, że kiedy czułam się zagrożona, traciłam umiejętność samoobrony.
– Mamy tutaj jakiś problem? – Nawet nie zauważyłam, kiedy ciemnowłosy pojawił się u mego boku, a razem z nim znany mi już zapach wody kolońskiej zmiesznej z tytoniem.
To chyba pierwszy moment, w którym podziękowałam w myślach za jego obecność.
– Tylko sobie gawędzimy – odparł mężczyzna, zbierając się do odejścia. – Miło było poznać.
Mężczyzna zaczął się oddalać, a ja nadal pozostawałam w bezruchu. Nawet nie spojrzałam na stojącego naprzeciw chłopaka, dopóki się nie odezwał.
CZYTASZ
Swim
Teen FictionMaddie właśnie wkracza w nowy rozdział swojego życia, przeprowadzając się do wujostwa w celu podjęcia wymarzonych studiów. Zmaga się jednak z demonami przeszłości, a poznanie przyjaciela kuzyna rodem z piekła zdecydowanie jej w tym nie pomaga. Czy d...