12. Nie masz swojego domu?

245 5 6
                                    

Cześć, misiaczki

Za nami już 12 rozdziałów — ale spokojnie — nie jesteśmy nawet w połowie, a akcja dopiero się rozkręca.

Będzie mi bardzo miło przeczytać wasze opinie w komentarzach. Udało się wam polubić główną bohaterkę?

Trzymajcie się :)

________________________________________________

— Nosz kurwa mać — powiedziałam sama do siebie, próbując ignorować hałas dobiegający z pokoju Taylora.

Dochodziła właśnie czwarta nad ranem, a ja zamiast przewracać się na drugi bok, musiałam wysłuchiwać męskich wrzasków. Położyłam przed sobą poduszkę, aby zagłuszyć dźwięk i krzyknęłam, dając ujście frustracji. Po wydostaniu się z łóżka, zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju, próbując jakoś uspokoić nerwy. 

Nienawidziłam jak ktoś przerywał mi sen i zamieniałam się wtedy w bestię. W momencie, w którym usłyszałam kolejne przekleństwo padające z ust jednego z chłopaków, ruszyłam przed siebie. 

— Nie wytrzymam — podsumowałam. — Idę.

Zebrałam całą odwagę jaką miałam i bez ceregieli przekroczyłam próg. Drzwi otworzyły się z impetem i okej — może użyłam zbyt wiele siły, ale to nie ja napierdalałam w Fifę o świcie i budziłam resztę domowników. Dziwiłam się, że ciotka z wujem jeszcze tutaj nie zajrzeli, ale widocznie na dole hałasy do nich nie docierały. 

— Czy wy wiecie, która jest godzina? — zaczęłam grzecznie. 

— Nie — odpyskował ciemnoooki. — Oświeć nas, Johnson. 

— Jest pieprzona czwarta. — Przestąpiłam z nogi na nogę. — Nie uważacie, że czas kończyć?

Musiałam wyglądać komicznie w piżamie, z podkrążonymi oczami i włosami, które wyglądały jakby ptaki uwiły sobie na nich gniazdo, ale aktualnie miałam to głęboko w dupie.

— Maddie, psujesz zabawę. — Kuzyn wydął wargę. — Ale dobra, za chwilę koniec meczu. Aaron, jak chcesz możesz tu nocować. — Tym razem zwrócił się do siedzącego obok chłopaka.

— Byle cicho — dodałam. — A teraz dobranoc.

Nie usłyszałam już, czy odpowiedzieli na moją prośbę, ponieważ opuściłam pomieszczenie i półprzytomna udałam się do swojego pokoju. Liczyłam, że teraz zapanuje cisza i w końcu porządnie się wyśpię. Po raz kolejny ułożyłam się wygodnie w łóżku, kiedy nagle usłyszałam pukanie do drzwi.

— Boże, daj mi siłę — pomyślałam.

To nie tak, że byłam osobą wierzącą, ale z przyzwyczajenia używałam tego typu wtrąceń, kiedy brakowało mi już słów.

— Proszę! — krzyknęłam, nie chcąc specjalnie wstawać, aby przywitać nieproszonego gościa.

Spodziewałam się swojego kuzyna, który być może o czymś zapomniał, ale nic bardziej mylnego. W progu stał nikt inny jak Aaron Scott, trzymając w dłoniach poduszkę. Miał na sobie jedynie szare dresy, które zwisały mu nisko na biodrach. 

Zerwałam się do pozycji siedzącej i przetarłam dłonią oczy, będąc pewna że umysł płatał mi figle.

— Najpierw mylisz kuchnię z pokojem Taylora, a teraz z moim. — Nawiązałam do wieczornej sytuacji. — Chyba orientacja w terenie ci szwankuje. Co tu robisz?

— Przyszedłem spać, u Tay'a łóżko jest niewygodne — oznajmił z pewnością siebie. 

Chłopak robił co tylko chciał, nie zważając na opinię innych, ale kiedy do cholery uznał, że odwiedzenie mojego łóżka będzie dobrym pomysłem?

SwimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz