6. Nie zaprosisz mnie do środka?

220 6 4
                                    

Budzenie się po wczorajszym dniu spędzonym na łonie natury powinno być czymś przyjemnym, jednak w moim przypadku zostałam powitana rzężącym oddechem, który aktywował się w chwili, kiedy próbowałam nabrać do płuc powietrza. Mięśnie bolały jakbym co najmniej była po zderzeniu z ciężarówką, a z nosa spływał mi katar. Świetnie. Jeszcze tylko tego brakowało. Raczej nie należałam do okazów zdrowia, ale z reguły potrzebowałam czegoś więcej niż wrzucenia do wody, aby się rozchorować. Mówi się trudno. 

Pech chciał, że akurat na dziś zaplanowałam przygotowanie obiadu dla wujostwa w ramach podziękowania za gościnę i ciepłego przyjęcia mojej osoby w ich rodzinnym domu. Miałam nadzieję, że jakoś uda mi się zebrać do kupy i nie nasmarkać przypadkiem do jedzenia.

Narzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół. Aromatyczny zapach naleśników roznosił się po kuchni, a ciocia przewracała jednego w powietrzu. Zauważyłam, że wuja nie bywał często w domu, co było spowodowane tym, że najzwyczajniej w świecie zaszywał się w swoim warsztacie samochodowym i naprawiał usterki w autach klientów. Nie musiałam nawet pytać, aby wiedzieć, że grzebanie w pojazdach to jego pasja, bo ogromna ilość czasu jaką tam spędzał, mówiła sama za siebie. 

— Cześć, ciociu — przywitałam się. Kobieta odłożyła patelnię na gazówkę, kończąc przy tym pokaz obracania naleśników w locie. 

— Witaj, koch... — Przerwała, widząc jak wyglądam. — Dobrze się czujesz? 

— Chyba coś mnie rozkłada. — Jak na zawołanie zaczęłam kaszleć. — Pewnie się przeziębiłam nad jeziorem. 

— To fatalnie, złotko. Planowaliśmy wszyscy jechać nad nasz domek letniskowy, aby go trochę odnowić przed sezonem, ale jeśli zdrowie ci szwankuje, nie będzie to żaden problem, aby przełożyć wyjazd — wyjaśniła.

— Nie, nie! — zaprzeczyłam. — Nie zawracajcie sobie mną głowy. Jedźcie spokojnie, a ja zostanę, aby się wykurować i przy okazji nikogo nie zarazić. Sen i odpoczynek dobrze mi zrobią. 

Nie chciałam, aby zmieniali plany z mojego powodu. Zostanie w domu nie stanowiło żadnej przeszkody, a wręcz przeciwnie byłam pewna, że cisza wpłynie pozytywnie na ból głowy. Żałowałam jedynie, że ciotka z wujem będą mieli o jedną parę rąk mniej do pomocy. 

— Postaram się znaleźć ci coś przeciwbólowego w szafce — zaproponowała. — A teraz, marsz na górę pod koc! 

Jak poradziła Jenny, tak zrobiłam. Poczłapałam do swojego pokoju, odpaliłam Netflixa i otuliłam się kołdrą, mimo że na dworze było dość ciepło. Nie zauważyłam nawet, kiedy powieki zrobiły się ciężkie, bo dwa odcinki "Lucyfera" później już smacznie chrapałam. Sen o magicznym życiu na Karaibach i pławieniu się w luksusie został gwałtownie przerwany przez natarczywe walenie w drzwi. Nie miałam pojęcia jak długo leżałam, więc obstawiałam, że to wujostwo z Taylorem wracali do domu. Chociaż z drugiej strony, oni prawdopodobnie użyliby kluczy, a nie dobijali się jakby świat właśnie stanął w ogniu. Po własnych przemyśleniach nakręciłam się jeszcze bardziej, bo co jeśli to włamywacz próbował się dostać do środka? 

Zeszłam powolutku do kuchni, biorąc uprzednio patelnię, na której ciocia Jenny smażyła wcześniej naleśniki. Lepsza taka obrona niż żadna, prawda? Otworzyłam drzwi z impetem, aby nie okazywać strachu, a moim oczom ukazał się nie kto inny jak Aaron Scott. Byłam świadoma, że w szlafroku i z patelnią przyciśniętą do piersi stanowiłam raczej niecodzienny widok, ale w tamtej chwili mało mnie to obchodziło, bo omal nie zeszłam na zawał, spodziewając się po drugiej stronie zupełnie kogoś innego.

— Taylora nie ma, pojechał z rodzicami malować domek letniskowy — rzuciłam, nie siląc się na zbędne uprzejmości. 

Już miałam zamykać, ale chłopak umieścił swoją stopę między progiem a drzwiami. Spojrzałam na niego pytająco, jednocześnie lustrując go wzrokiem. Tym razem ciemnowłosy postawił na granatowy t-shirt i zwykłe jeansy. Na dłoniach obowiązkowo spoczywały sygnety.

SwimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz