VI

1K 49 12
                                    

Pov.Polska

Jest godzina 22:30. Dobra, to nie jest jakoś super późno więc o to akurat Węgry nie powinien się czepiać.

Wszedłem do domu a tam, tak jak się spodziewałem, czekał mój przyjaciel. Nie wyglądał na jakoś super złego, ale zadowolony też nie był..

– no? I jak było? – zapytał trochę oschle i bez uśmiechu. Ja jednak postanowiłem odpowiedzieć mu jakby zadał to pytanie z radością

– było super! Ameryka ma super rodzinę. Jego rodzeństwo jest takie słodkie. Dobrze się dogadywaliśmy – powiedziałem z uśmiechem, zdejmując jednocześnie buty. On tylko lekko przewrócił oczami

– Polska musimy pogadać.. – powiedział z powagą, którą ja kompletnie zignorowałem

– przecież właśnie to robimy – powiedziałem z beztroskim uśmiechem. On wtedy zmarszczył lekko brwi

– nie powinieneś się już więcej z nim spotykać.. – powiedział na co ja już uśmiechnąłem się i chciałem zacząć mówić coś w stylu „ty zazdrośniku", jednak on wyprzedził mnie – ja nie żartuję.. –

Spojrzałem na niego pytająco. Naprawdę wyglądał poważnie, co bardzo mnie zdziwiło, bo rzadko mu się to zdarzało

– Węgry.. o co ci chodzi?.. – zapytałem i już zacząłem się zastanawiać czy czasami coś mu się nie stało czy coś

– słuchaj Polska, powiem to wprost – zaczął a ja już miałem złe przeczucia.. – USA to nie nasza liga. Spójrz prawdzie w oczy, kim jest on a kim jesteśmy my –

Nie spodziewałem się tego po nim. Naprawdę, byłem zawiedziony. Ale bardziej niż zaskoczony i zawiedziony... byłem zły

– słucham? – wysyczałem przez zęby. On widząc narastającą we mnie złość znów zaczął mówić

– słuchaj, wiem że kto jak kto, ale ty zawsze wierzyłeś w to że jesteś najlepszy, ale nie dlatego, że masz wybujałe ego tylko po prostu wierzysz w swoją wartość. I ja to w tobie podziwiam naprawdę.. ale musisz też umieć patrzeć na życie trochę z innej strony..- mówił trochę spięty, jakby bojąc się mojej reakcji – to jest Ameryka. Naprawdę myślisz, że on tak po prostu chciałby się z tobą zaprzyjaźnić?.. -

Gdzieś w środku bardzo mnie to zabolało. Z jednej strony wiedziałem, że nie do końca o to mu chodziło ale z drugiej.. on wiedział, że mnie to zaboli. A i tak to powiedział..

– nie spodziewałem się tego po tobie. Myślałem że jesteśmy przyjaciółmi.. przyjaciel by tak nie powiedział.. – powiedziałem po krótkiej chwili milczenia. On otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Teraz to moje słowa zabolały jego.

– właśnie dlatego że nimi jesteśmy ci to mówię! Nie chcę żeby cię zranił, martwię się! – coraz bardziej podnosił głos który coraz bardziej mu się łamał.

– jestem dorosły! Mogę sam przecież decydować o tym co robię! – teraz ja też podniosłem głos. Nie pamiętam kiedy ostatni raz na niego nakrzyczałem...

– ale zachowujesz się jak dziecko! – jego oczy zrobiły się lekko szkliste

– nie! To ty zachowujesz się jak upierdliwa matka która wtyka nos w nieswoje sprawy! – krzyknąłem wściekły – najlepiej po prostu się odwal! – powiedziałem głosem wypełnionym jadem, odwróciłem się i poszedłem do swojego pokoju który później zakluczyłem.

Oparłem się plecami o drzwi, a potem powoli się po nich osunąłem na ziemię. Westchnąłem głęboko i schowałem twarz w dłonie. Dlaczego mam wyrzuty sumienia? Przecież to on zaczął, nie powinien był tego mówić.. Ty też nie powinieneś. Przecież wiem co robię, wkurza mnie gdy chce kontrolować całe moje życie.. On tylko się martwi.. uszanuj to.. w końcu został ci tylko on..

Moje myśli gryzły się ze sobą. Postanowiłem nie myśleć o tym i po prostu pójść spać. Jutro wszystko jakoś się ułoży...

. . . . . . . . . . . . . . . . .

Uchyliłem lekko zaspane oczy. Od razu zwróciłem uwagę na szare chmury za oknem, które wyglądały jakby w każdym momencie mógł spaść deszcz, oraz na wiatr który wprawiał w ruch gałęzie drzew. Krótko mówiąc nie było dziś zbyt ładnej pogody. Chociaż w sumie, co kto lubi..

Podniosłem się do siadu, przetarłem oczy, przeciągnąłem się trochę po czym wstałem. Wziąłem jakiś pierwszy lepszy dres z mojej szafy, ubrałem się po czym chciałem wyjść z pokoju jednak drzwi mi na to nie pozwoliły. Były zakluczone. Wtedy przypomniałem sobie kłótnie z Węgrami. Będę musiał z nim jeszcze pogadać..

Odkluczyłem drzwi a potem poszedłem na dół. Było jakoś cicho. To raczej niespotykane żeby Węgry spał dłużej ode mnie. On jest prawdziwym rannym ptaszkiem.

Zajrzałem do kuchni, salonu, łazienki, po prostu wszędzie i nigdzie go nie było. Czy on chcę mi się odpłacić pięknym za nadobne? Eh pewnie po prostu się obraził, niedługo pewnie wróci.

Minęły już jakieś 2 godziny i nadal go nie było. Przez chwilkę nawet pomyślałem że powinienem zacząć się martwić ale szybko odegnałem tę myśl. Na pewno nic mu nie jest a ja nie będę się wtrącał w jego sprawy tak jak on w moje. Postanowiłem zignorować jego nieobecność

Nie chciało mi się jednak samemu siedzieć w domu więc postanowiłem się przejść. Szedłem tak już jakiś czas gdy nagle do moich uszu dobiegło wołanie

– Польша! – krzyknął swoim niskim, grubym i donośnym głosem Rusek. Spojrzałem w tamtą stronę a moim oczom, oprócz niego, ukazali się jeszcze Czechy który popijał wódkę z butelki, Kazachstan który wydawał się być stróżem żeby ci pijani nic nie odwalili oraz Białoruś która jak zawsze kurczowo trzymała się Rosji. Całemu temu towarzystwu towarzyszyła również muzyka

Od razu uśmiechnąłem się na ich widok. Tego mi teraz było trzeba

– siema Rosja, co to za zgromadzenie? – powiedziałem z uśmiechem podchodząc do nich. Przytuliliśmy się przyjacielsko na powitanie a z resztą przywitałem się po prostu słownie.

– normalne, takie jak praktycznie codziennie. Wiedziałbyś gdybyś trochę więcej czasu z nami spędzał – powiedział trochę takim tonem jakby miał do mnie wyrzuty. Uniosłem lekko jedną brew. W sumie to faktycznie ostatnio jakoś ich olewałem ale szczerze mówiąc nie miałem za bardzo ochoty z nimi chlać ani nic takiego. Miałem inne zajęcia, głównie to z Węgrem który nie za bardzo lubi pić. Ale teraz myślę sobie.. że może znów dołączę do tej „ekipy".

– jakoś tak wyszło – powiedziałem obojętnie wzruszając ramionami. Potem zabrałem Rosji butelkę wódki którą trzymał w ręku i wypiłem kilka łyków – ale skoro tak wam zależy żebym z wami tu był no to proszę bardzo – powiedziałem i uśmiechnąłem się na co Rusek się zaśmiał.

Gadaliśmy, piliśmy, śmialiśmy się. Było naprawdę fajnie. Już zdążyłem zapomnieć jak to fajnie jest z nimi się upić.

Ale było fajnie tylko do czasu. W pewnym momencie Rosja wbił w coś wzrok i bardzo spoważniał a może nawet zirytował. Spojrzałem w tamtą stronę i otworzyłem szerzej oczy. Co on tutaj robi?..

"To nie tak" - AmePol - CountryhumansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz