IX

1K 46 13
                                    

Pov.Polska

Z Ameryką nie widziałem się kilka dni. Spędziłem je z Węgrami żeby trochę go pocieszyć i pokazać że wciąż jest moim przyjacielem. Ale po tych kilku dniach już w sumie chciałbym się z nim zobaczyć. Znaczy nie żebym jakoś super za nim tęsknił ale.. fajnie by było znów go zobaczyć

Trzymam właśnie w rękach telefon i zastanawiam się czy napisać do niego. Boję się że jak do niego napisze to później będzie mi dogryzać że się stęskniłem czy coś w tym stylu..

Już ostatecznie zdecydowałem że jakoś to zniosę i napiszę. Jednak los się do mnie uśmiechnął. Niesamowitym zrządzeniem losu to akurat on w tej chwili do mnie napisał. No proszę jednak są takie momenty w życiu

Napisał czy nie chciałbym się może gdzieś przejść używając przy okazji do tego z milion emotek jak on to zawsze robi. Jak ktoś spojrzałby na nasze wiadomości to pomyślałby że pisze z nim tylko z litości. On używa ich więcej niż słów a ja nie użyłem ani jednej więc moje wiadomości w porównaniu do tych jego wyglądają bardzo oschle

Oczywiście zgodziłem się. Umówiliśmy się na za pół godziny w parku więc mogę w sumie już powoli wychodzić bo zanim tam dojdę to trochę zleci. Gdy zszedłem już na dół powiedziałem jeszcze Węgrom że wychodzę a on tylko powiedział obojętne „okej".

Doszedłem na miejsce jak zawsze punktualnie. A USA jak zawsze się spóźnił.

Gdy już wreszcie przyszedł pomachał do mnie już z daleka. Ja już to uznałem jako powitanie jednak on gdy podszedł bliżej... przytulił mnie.

Powiem szczerze, naprawdę się tego nie spodziewałem. Przez krótką chwilę nie wiedziałem co zrobić ale w końcu też nieudolnie oddałem przytulasa.

– dość dawno się nie widzieliśmy – powiedział a ja pomyślałem sobie że to było tylko kilka dni... - co robiłeś przez ten czas?-

– wiesz.. maiłem taki drobny incydent z Węgrami – powiedziałem jednak on czekał na rozwinięcie tematu – nic takiego, po prostu był chyba trochę o ciebie zazdrosny i się martwił –

– oh.. dobry przyjaciel z niego – powiedział z lekkim uśmiechem

– tak.. – również na mojej twarzy zawitał uśmiech. Potem zobaczyłem coś kątem oka a moje oczy od razu bardziej się rozszerzyły a na twarzy zawitał wielki uśmiech – kaczki! – krzyknąłem i szybko pobiegłem w stronę stawu w którym się znajdowały

USA na początku patrzył na mnie z niepokojem ale potem zaczął się śmiać i poszedł za mną

– mamy jakiś chleb? Chciałbym je nakarmić. Zawszę to robię gdy tylko je widzę – powiedziałem z radością małego dziecka.

– ja nic przy sobie nie mam. Chyba tym razem będą musiały wytrzymać bez darmowej wyżerki – zaśmiał się... ale to nie jest śmieszne..

– no nie.. przykro mi kaczuszki.. – powiedziałem a one automatycznie jakby zrozumiały poleciały na drugą stronę stawu gdzie nakarmił je ktoś inny

Usiedliśmy razem na ziemi przy brzegu. Zauważyłem kątem oka jak USA wpatruje się w to jak lecą a potem we mnie

– Polsko powiedz mi.. jak to jest mieć skrzydła? Jak to jest móc umieć wzbić się w powietrze bez pomocy żadnych urządzeń – powiedział z pasją w głosie wpatrując się w niebo – ah jak ja bym takie miał to latałbym bez przerwy.. – powiedział rozmarzony. Ja jednak miałem na to zupełnie inne spojrzenie...

– ta.. wiesz.. ja nie latam na nich za często.. – powiedziałem i wbiłem wzrok w ziemie. On od razu to zauważył i usiadł trochę bliżej mnie

– powiesz mi.. dlaczego?.. – zapytał cicho a ja westchnąłem lekko i pokiwałem lekko głową na tak

- wiesz po prostu... to głównie przez nie mój brat po prostu mnie nienawidzi – zaśmiałem się nerwowo aby ukryć mój smutek spowodowany myśleniem o tym. On spojrzał na mnie zdziwiony a ja wtedy spuściłem lekko głowę w dół – znaczy.. lubię sobie po prostu to wmawiać.. tak naprawdę to moja wina.. – powiedziałem po krótkiej chwili.

Widziałem jego trochę zagubiony ale współczujący wzrok. Wiedziałem, że zaraz zacznie mi gadać coś o współczuciu i innych takich. Nie chciałem tego

- po prostu – przerwałem mu aby nic nie mówił ale wtedy urwałem, nie do końca wiedząc co chcę powiedzieć – ...nasz ojciec przez to że je miałem faworyzował mnie. I to bardzo. N-no i przez to teraz nie chce mieć ze mną nic do czynienia. B-bo to nie tylko ojciec wtedy zawinił... - dokończyłem, ale słysząc jak już powoli łamie mi się głos, jak najszybciej chciałem zakończyć ten temat. Bo to mój jedyny słaby punkt do którego otwarcie umiem się przyznać sam przed sobą.. – a-ale to nie ważne. Zmienimy temat? – zapytałem uśmiechając się krzywo

Widziałem chwilowe zmieszanie na jego twarzy. Widać było, że chciał mi dać jakieś słowa pocieszenia czy coś w tym stylu, ale z drugiej wiedział, że tego nie chce. Pokiwał więc wtedy tylko lekko głową i zamilkł.

Po krótkiej chwili gdy cisza trwała już jak dla mnie za długo, odezwałem się

– teraz moja kolej.. – powiedziałem cicho a on spojrzał na mnie – co chowasz pod tymi okularami? Nie widziałem cię jeszcze bez nich –

On zastygnął na chwilę i zastanawiał się nad czymś

- to jakaś super tajemnica? Nie masz oka czy coś? – dopytywałem dalej

- nie nie, to... po prostu chyba trochę głupie.. – powiedział i trochę bardziej podkurczył nogi

- jak nie chcesz to nie musisz – powiedziałem otwarcie miłym głosem a wtedy on chyba się zdecydował. Wziął głęboki wdech i ściągnął je

Wtedy po raz pierwszy mogłem spojrzeć prosto w jego oczy. Wyjątkowe oczy

Jedno było pomarańczowe a drugie niebieskie. A na dodatek miały jeszcze na sobie wiele różnokolorowych plamek. Normalnie wyglądały jakby namalował je jakiś nowoczesny artysta

– nikt oprócz mojej rodziny jeszcze ich nie widział... jestem znany.. muszę dobrze się prezentować.. Boję się że przez tę inność ludzie źle będą na mnie patrzeć – powiedział i odwrócił lekko wzrok – nigdy ich nie lubiłem. Zawsze uważałem że jestem przez nie.. dziwny..-

Spojrzałem na niego zdziwiony. Nigdy bym nie pomyślał że Ameryka może mieć jakikolwiek... kompleks?

- to nie prawda – powiedziałem prawie od razu a on spojrzał na mnie – nie sprawiają że jesteś dziwny.. sprawiają że jesteś wyjątkowy. Są oryginalne tak jak cały ty a poza tym... n-no po prostu bardzo ładne – powiedziałem z uśmiechem co on od razu odwzajemnił i lekko się zarumienił

Siedzieliśmy jeszcze tak przez chwilę w ciszy. Ale już nie niezręcznej. Ta cisza była przyjemna i uspokajająca. Tylko ja, on i kaczki pływające na stawie

Jednak te przyjemną chwilę przerwał dźwięk który wydał jego telefon. Sprawdził to i okazało się że to jego brat

- Kanada napisał że mam już się powoli zbierać – powiedział niechętnie i wstał. Ja zaraz za nim – em.. odprowadzić cię może jeszcze? – zapytał trochę niepewnie a ja się zgodziłem. I to nawet z dużą chęcią

Już mieliśmy iść ale wtedy zauważyłem że jego okulary zostały na ziemi. Powiedziałem mu a on spojrzał na nie, podniósł je ale zamiast je założyć schował je do kieszeni rumieniąc się przy tym jednocześnie. Spojrzałem na niego zdzwiony a on tylko uśmiechnął się szeroko

USA – idziemy czy nie? -



.......................................

Wróciłam >:3 

I mam nadzieje że była to ostatnia tak długa przerwa :)

"To nie tak" - AmePol - CountryhumansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz