▪︎ Chifuyu Matsuno ▪︎

1.4K 97 19
                                    

Z całych sił starała się powstrzymać drżenie własnych dłoni, lecz okoliczności w jakich się znalazła, w ogóle jej na to nie pozwalały, dostarczając jedynie większej ilości strachu, wpływającego na jej obecny stan. Wiedziała, że mimo wszystko powinna zachować opanowanie i skupić się na wykonywanej przez siebie czynności, by przypadkiem nie popełnić jakiegoś błędu. Akurat to było ostatnim, czego by teraz chciała. Jednak przez napływające do oczu łzy, obraz powoli się rozmazywał, tym samym uniemożliwiając jej pracę. Pociągnęła nosem, odkładając gazę na miejsce, by następnie sięgnąć po czyste bandaże.

— [Imię] — Na moment zaprzestała swych czynności, skupiając wzrok na ledwo przytomnym chłopaku, którego głos był tak cichy i kruchy, że ledwo co zdołała go usłyszeć. Przez swe szlochy, niespecjalnie, sama go zagłuszała. Wstrzymała na moment oddech, w pełni skupiając swą uwagę na Matsuno, którego stan był tak opłakany, że gdyby zobaczył go ktoś obcy, z góry by stwierdził, że nie ma szans na przeżycie. Jednak ona nie miała najmniejszego zamiaru dopuścić do siebie takiej myśli. — S-spokojnie...

Zaciskając wargi, pokręciła lekko głową, po chwili ją spuszczając, wiedząc, że jeszcze chwila i rozpłacze się jak zwykle dziecko, co nie zdarzyło jej się od dawna, nawet w świecie, w jakim przyszło jej żyć.

— Jak możesz mi mówić, bym była spokojna...? — Jej głos, podczas wypowiadania tych słów, także drżał, czego nie zamierzała już w sobie tłumić. Do tej pory siedziała cicho, wiedząc, że każde słowo, przyjdzie jej wypowiedzieć z dużą trudnością. Nie myliła się, jednak postawa chłopaka także niczego nie ułatwiała.

Spokojnie? Naprawdę miał nadzieję, że po wypowiedzeniu tego słowa, po prostu się uspokoi, zapominając o tym wszystkim? Bądź co bądź, niegdyś ją ostrzegł, że będąc członkiem gangu, nieustannie naraża się na niebezpieczeństwo, które niespodziewanie może go w końcu dopaść. Pamiętała to i wiedziała co to znaczy. Siniaki? Dość często z nimi wracał, lecz prócz nich przynosił także uśmiech, którym zapewniał ją, że jest w porządku. Wówczas mógł liczyć na to samo. Dzisiejszej nocy było inaczej.

Mieli ją spędzić razem, na kanapie wśród przekąsek i jakichś filmów, zapewne horrorów, będących idealną strategią blondyna, który za każdym razem jedynie czekał, aż ta się do niego przesunie. Mimo iż wiedziała, że ma do załatwienia jakieś sprawy, których szczegóły nie były jej znane, czekała, aż wróci. I w końcu się doczekała, tyle że tym razem spotkał ją obraz o wiele gorszy od tego, co było do tej pory. Chłopak musiał się wiele natrudzić, by dojść tu o własnych siłach, a z jego stanem było to niemal niemożliwe.

Dziewczyna spojrzała na zakrwawione dłonie i pokręciła lekko głową, spoglądając w stronę leżącej nieopodal komórki.

— Powinnam od razu była zadzwonić po karetkę — Wyciągnęła dłoń w kierunku urządzenia, lecz nie zdążyła go chwycić, bo ręka Chifuyu, w porę ją zatrzymała, zaciskając się na niej na tyle, na ile pozwalały mu siły. Zaskoczona, przeniosła wzrok na chłopaka, wpatrującego się w nią sprawnym okiem, w którym zdołała ujrzeć niemą prośbę. Westchnęła i cofnęła dłoń, w zamian ujmując tą należącą do blondyna i zaczynając ją gładzić. Najwyraźniej takie zapewnienie mu wystarczyło, bo po chwili ponownie przymknął powiekę, skupiając się na jej dotyku.

— W-wiem... że dasz... r-radę... — Powiedział niemal szeptem, na co ta od razu pokręciła głową, wiedząc, że to nie prawda. Jednak Chifuyu mimo swojego opłakanego stanu, nawet teraz nie zamierzał się poddać. Zawsze walczył do końca.

Zbierając w sobie wszystkie siły, zaczął podnosić się na łokciach, co od razu nie spodobało się jego partnerce.

— Nie wstawaj... proszę... — Próbowała go położyć z powrotem, lecz ten nie dał się tak łatwo, odpychając jej dłonie i po chwili podnosząc się do siadu, mimo bólu, który starał się ignorować. [Imię], uważnie mu się przyglądając, usiadła bliżej. Nie umiała mu pomóc. Nie była w stanie go powstrzymać. Dlaczego akurat on? Dlaczego to spotkało akurat jego? Odkąd przekroczył próg jej mieszkania, zadawała sobie to samo pytanie, nadal nie mogąc tego pojąć.

Doskonale pamiętała pierwszy dzień gimnazjum, kiedy to ich drogi się spotkały, tym samym nadając ich życiu nowy rozdziały, który wspólnie rozpoczęli, mimo trudności. Początkowo chłopak sprawiał wiele problemów, mając opinię szkolnego chuligana, a ona? Nie miała pojęcia dlaczego, ale coś ją do niego pchnęło, przez co po jakimś czasie zrozumiała swe uczucia, których nie zamierzała ukrywać. Gdy wstąpił do gangu, miała obawy, zresztą kto by nie miał, martwiąc się o swoją drugą połówkę? Wiedziała, że tak naprawdę nieustannie jest narażony na niebezpieczeństwo, lecz nigdy by nie przypuszczała, że zostanie pobity niemalże na śmierć, przez swojego własnego przyjaciela, którego sama także miała okazję poznać.

Do tej pory przymykała oko na wszystko, co się działo, lecz teraz po prostu nie mogła. Widok zmasakrowanego Chifuyu, to było dla niej za dużo. Kładąc dłoń na jego dłoni, westchnęła.

— Wiem, że zapewne mnie nie posłuchasz, ale powinieneś dać sobie spokój z-

Nie dokończyła, czując jak chłopak ściska ją lekko za dłoń, cały czas się w nią wpatrując. O dziwo na jego poranionych ustach, widniał delikatny uśmiech, którego nie była w stanie zrozumieć.

— [Imię], jestem p-pewien, że on... ma ukryte intencje... m-musiał to zrobić... — Wiedział, że się o niego martwi, w końcu zawsze tak było. Zawsze mógł na nią liczyć, niezależnie od sytuacji. To było dość przyjemne, mieć pewność, że ma się osobę do której zawsze może się udać, by porozmawiać, wyżalić, lub po prostu przytulić. Słowa nie zawsze były im potrzebne, wystarczała jedynie sama obecność. — J-ja mu ufam... i proszę... byś zaufała mnie... o-ostatni raz...

Dziewczyna przyglądała mu się w milczeniu, po chwili spuszczając głowę. Szczerze mówiąc, jego prośba niezbyt jej się podobała, podobnie jak wyznanie co do chłopaka i wiary w niego. Mimo to nie zamierzała się wykłócać. W końcu słyszała tę prośbę tyle razy i jeszcze nigdy jej nie zawiódł. Wiedziała, że to ryzyko, ale musiała mu zaufać. Po prostu musiała.

Zaciskając szczękę, wytarła rękawem łzy, po czym spoglądając w stronę apteczki, chwyciła potrzebne rzeczy i zawiesiła pewne siebie spojrzenie na chłopaku, którego w końcu mógł ogarnąć spokój. Nie było czasu na płacz, przecież obiecała sobie, że będzie silna. Chciała być jego wsparciem, kimś na kim będzie mógł zawsze polegać. Miała na to swój własny sposób i nie zamierzała z niego rezygnować, a do tego wszystkiego musiała ćwiczyć również charakter, by w takich sytuacjach jak ta, móc mu jak najszybciej pomóc. Nie było czasu na łzy. Matsuno był silny i ona też zamierzała taka być.

Bez słowa zaczęła opatrywać pozostałe rany, robiąc to delikatnie, lecz nawet mimo starań czasami chłopakowi wymsknęło się ciche syknięcie, spowodowane bólem. Mimo to cały czas skupiał się na dziewczynie, na jej pewnej siebie twarzy, oraz ruchach, wykonywanych z podobną pewnością. Ufał jej w tej kwestii, w końcu zamierzała iść na studia medyczne, więc już co nieco umiała.

— Gotowe — Odsunęła się lekko, upewniając się, że wszystko jest w porządku. Gdy chciała wstać i zająć się sprzątaniem, poczuła delikatny uścisk na nadgarstku, przez co ponownie spojrzała na chłopaka. Ten, bez słowa przyciągnął ją do siebie i zamknął w uścisku na tyle mocnym, na ile pozwalały mu siły.

— Chifuyu... — Wyszeptała zaskoczona, próbując się odsunąć. Praktycznie siedziała mu na kolanach i napierała na niego ciałem, a przecież nie chciała, by coś mu się stało, jednak on zdawał się to mieć całkowicie gdzieś, przymykając na moment oko.

— Dziękuję — Powiedział, na co znieruchomiała, tym samym się poddając. Westchnęła i pokręciła głową, obejmując go i wtulając się w jego ciało, starając się przy tym nie zrobić mu krzywdy. Jednak on nadal pozostawał w tej samej pozycji, w której czuł się najlepiej, podobnie jak ona.

Stykając się swymi ciałami, mieli całkowitą pewność, że ta osoba jest z nimi, a poczucie komfortu i bezpieczeństwa było takie same, jak za pierwszym razem. Mimo iż oboje należeli do tego pełnego zła świata, nie zamierzali schodzić z obranej drogi, pełnej niebezpieczeństw i adrenaliny, bo to właśnie była droga, dzięki której teraz tu byli. Razem.

W takich momentach jak ten, czuła naprawdę niewyobrażalne szczęście, dlatego też nie mogła się powstrzymać, by złożyć na jego policzku czuły pocałunek, za pomocą którego, wyrażała naprawdę wiele.

A Chifuyu rozumiał to doskonale. Słowa nie były im potrzebne.

 ✏︎ 𝚘𝚗𝚎 𝚜𝚑𝚘𝚝𝚜Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz