— Meliodas — Wyszeptała z szokiem na twarzy, lecz właściciel imienia zdołał ją usłyszeć. Zdziwiony równie mocno co ona, odwrócił się w jej stronę.
— [Imię] — Mimo sytuacji w jakiej obecnie się znajdowali, jego głos był opanowany i pozbawiony emocji jak zawsze. Czego innego można było się spodziewać po kapitanie dziesięciu przykazań?
Blondyn czekając na dalszy rozwój wydarzeń, wpatrywał się w dziewczynę, która jako jedyna w pewien sposób go rozumiała. Tak jak on pochodziła z klanu demonów, lecz nie dorównywała mu mocą, więc jeśli teraz doszłoby do walki, pokonałby ją bez większych problemów. Z wyglądu była szesnastolatką o [Kolor] włosach i ciemnych, demonicznych oczach, lecz tak naprawę miała o wiele więcej lat. Z jej pleców wyrastała para czarnych skrzydeł, przypominające te należące do upadłego anioła. W niektórych miejscach na ciele posiadała symbole, które wręcz emanowały złą aurą.
Gdy pierwszy szok minął, z powrotem przeniosła wzrok na martwych towarzyszy. Calmadios i Gowther, dwójka należąca, a raczej należała do dziesięciu przykazań. Teraz oboje leżeli martwi, a sprawce tego czynu miała tuż przed sobą.
— A więc jednak — Westchnęła, spuszczając wzrok. Wiedziała dlaczego to zrobił. Dlaczego zdradził ich klan i pozbawił życia swych towarzyszy. — Odchodzisz.
Mimo iż był przywódcą najsilniejszych demonów i zdecydowana większość wolała nie wchodzić mu w drogę, to z nią było inaczej. Wiele razy się koło niego kręciła i najwyraźniej mu to nie przeszkadzało. Często rozmawiali między sobą, może i nie jak dwójka przyjaciół, lecz sam fakt, że to robili, sprawił że pojawiła się między nimi więź.
— [Imię] — Nawet nie zauważyła gdy pojawił się tuż przed nią. Podniosła głowę by móc na niego spojrzeć. Gdyby nie ich rozmowy, to z pewnością by się nie zatrzymał i odszedł. Jednak przez tą więź nie mógł tak po prostu uciec bez pożegnania.
— Robisz to dla niej, prawda? — Uśmiech wpłynął na jej twarz, przez co demon otworzył szerzej oczy nie rozumiejąc skąd wiedziała o takich rzeczach. Nie przypominał sobie by jej o tym wspominał. To, że zakochał się w bogini było jego tajemnicą. — Widziałam was nie raz na moście. Rozumiem cię i wiedz, że popieram twój wybór.
Blondyn nie miał pojęcia co powiedzieć, jak zareagować. Z jednej strony ulżyło mu, że dziewczyna już o tym wie i może liczyć na jej wsparcie. Jednak z drugiej, bał się, że może zrobić coś jego ukochanej. Bądź co bądź była demonem i bez względu na to jak bardzo by tego chciała, nie zmieni swojej natury. Zmarszczył brwi gwałtownie łapiąc ją za ramiona.
— Jeśli zrobisz coś Elizabeth... — Wysyczał. Tym razem to na jej twarzy panowała obojętność, która tylko podsycała jego gniew. Nie chciał jej zabijać, lecz jeśli nie miał innego wyboru, zrobi to.
— Wiem co myślisz — Powiedziała, kładąc dłonie na jego dłoniach, tym samym rozluźniając nieco uścisk. — Demon. Jestem demonem i dlatego obawiasz się najgorszego. Jednak spójrz na to, że nie każdy demon jest zły. Chociażby ty.
Uśmiechnęła się zdejmując jego dłonie ze swoich ramion, cały czas ich nie puszczając. Widziała szok i zwątpienie w jego oczach. Wiedziała, że udało jej się go przekonać.
— [Imię] — Wyszeptał, spuszczając głowę. Było mu z tym źle, że na chwilę zwątpił w kogoś kogo śmiało mógł nazwać przyjaciółką. Przecież tyle razy przy nim była i pomagała mu znieść te wszystkie nieprzyjemne sytuacje dotyczące jego pozycji jako najsilniejszego demona. Różniła się od innych i zauważył to dopiero teraz. Ona jedna nigdy nie narzucała mu tego co powinien, a czego nie powinien jako kapitan. Ona jedna miała podobne przekonania co on i był na siebie zły, że zauważył to dopiero w takiej chwili. — Ja...
— Musisz iść — Przerwała mu, puszczając jego dłonie. Spojrzała za siebie. — Idź dopóki nikogo tu nie ma.
Widząc jego zmieszanie na twarzy, uśmiechnęła się pokrzepiająco.
— O mnie się nie martw. Dam sobie radę, przecież wiesz, kapitanie. A ty uważaj na siebie i swoją ukochaną, bo inaczej nigdy ci nie wybaczę — Zrobiła krok do tyłu, cały czas się uśmiechając. Meliodas po raz pierwszy ją taką widział i bolało go to, że już więcej nie będzie mu dane ujrzeć tego uśmiechu. Dlaczego dopiero teraz? Westchnął głęboko, decydując się w końcu opuścić klan demonów. Stanął bokiem do towarzyszki, lecz nim odszedł, spojrzał na nią ostatni raz.
— Nigdy cię nie zapomnę, [Imię] — Te słowa sprawiły, że jej serce zabiło kilka razy szybciej. Speszona odwróciła wzrok od blondyna, by nie zauważył jej rumieńców, lecz gdy z powrotem spojrzała przed siebie, jego już nie było. Zacisnęła szczękę chcąc opanować emocje. Czuła jak w kącikach oczu zbierają się łzy, lecz nie miała zamiaru pozwolić im popłynąć. Ta krótka chwila wystarczyła, by to co do niego czuła wzrosło jeszcze bardziej.
Kim dla niej był? Kapitanem? Wzorem? Przyjacielem? Miłością? To ostatnie zgadzało się z jej uczuciami, lecz ona nie chciała przyjąć tego do wiadomości, aż do teraz. Przez ten cały czas starała się stłumić emocje które pojawiały się gdy tylko z nim przebywała, lecz im dłużej to robiła, tym silniejsze one były. Z natury była bardzo dzielna i odważna, więc dlaczego mu o tym nie powiedziała? Bała się. To było pierwszym w życiu czego naprawdę się bała. Nawet gdyby to zrobiła, to czy to by coś zmieniło? Odpowiedź była prosta. Nie.
Już od dawna wiedziała o nim i o tej bogini z którą co noc spotykał się na moście. Bardzo pragnęła być na jej miejscu, lecz nie była zdolna posunąć się do takiego czynu. Wiedziała, że wtedy Meliodas by ją znienawidził, a ona sama nie mogłaby na siebie spojrzeć. Jeśli naprawdę się kogoś kocha, to trzeba pozwolić mu odejść. Tak też postąpiła. Wiedząc, że będzie szczęśliwy u boku innej, jej cierpienie nie będzie aż tak duże, jednak mimo wszystko cały czas będzie obecne.
Odwróciła się z zamiarem odejścia, lecz przed tym dokładnie zlustrowała miejsce w którym się znajdowała. Klan demonów. To nie było tym czego pragnęła. Mimo iż była demonem, bardzo chciała się stąd wydostać na zewnątrz, tam gdzie żyją ludzie, wróżki, olbrzymy i inne stworzenia. W sumie każdy demon tego pragnął, lecz ona w przeciwieństwie do nich pragnęła tam po prostu żyć, a nie niszczyć.
Westchnęła. Rozłożyła skrzydła, po czym wzniosła się w przestworza. Przyglądając się temu światowi z góry, stwierdziła że nie może tu siedzieć przez wieczność. Teraz gdy Meliodas odszedł, tym bardziej ma motywację aby się wydostać.
— Wkrótce się spotkamy, Meliodasie — Uśmiechnęła się, mając nadzieję, że do tego czasu, on i Elizabeth będą żyć szczęśliwe. Ona sama pragnęła jego szczęścia najbardziej...