*5*

929 74 1
                                    

Wychodząc ze szkoły, błagałem w duchu żebym nigdzie nie zobaczył Majki z chłopakiem. 

Na moje szczęście, była już sama. Czekała na mnie na schodach.

Gdy tylko usłyszała jak drzwi budynku otwierają się, szybko się podniosła. 

- To jaki masz plan? -zapytałem gdy już szliśmy. 

- Torturować. Zabić. Zakopać. Odkopać. Pokroić...

- Nie! - przerwałem jej. - Pytam, gdzie teraz idziemy?

Spojrzała na mnie z pod byka. 

- Słuchaj, ty masz ostatnio jakieś problemy ze słuchem?

Zastanowiłem się nad odpowiedzią.

Chodzi jej o to, że od jakiegoś czasu jestem rozkojarzony. Tak?

- Być może - odpowiedziałem wreszcie.

- Tak myślałam - mruknęła.

Szybko zareagowałem.

- To nie myśl, bo nie wychodzi ci to najlepiej - zażartowałem.

Machnęła tylko ręką i głośno westchnęła.

- Sklep zoologiczny - odpowiedziała po chwili na moje wcześniej zadane pytanie.

Ta, no właśnie. Sklep zoologiczny. Ja bym jej bardziej radził udać się do poradni psychologicznej, bo ta dziewczyna ma nie po kolei w głowie.

~/.\~  

Prosto po szkole odprowadziłem Majkę do domu. Pod same drzwi i nie odszedłem, dopóki nie zniknęła w środku. 

I oto właśnie minął mi dobry humor. Za niecałe piętnaście minut, zaczyna się ten ''niezwykły'' obiad w towarzystwie nowego faceta mojej matki. Jakiś ułamek sekundy temu, dowiedziałem się, że ten facet ma syna, który jest w moim wieku i chodzi do mojej klasy. Zapowiada się niezła zabawa. 

Matka nie chcę mi zdradzić jak ma na imię, bo to podobno niespodzianka. W mojej klasie nie ma żadnego porządnego chłopaka. Każdy jest gorszy od pozostałych. Wolał bym się psychicznie przygotować na ten szok. 

- Tobiasz, zapomniałeś o szklankach - dobiegł mnie głos z kuchni. 

- Przebieram koszulę.

Koszula. Jak ja uwielbiam nosić koszule. Poważnie. To uczucie, kiedy chcesz coś sięgnąć a ona opina ci wszystkie mięśnie, przez co czujesz się jakbyś był w kaftanie bezpieczeństwa. Albo czas, jaki trzeba poświęcić, żeby zapiąć te cholerne guziki. Nie wspomnę już o tym, kiedy coś ci się na nią wyleje i cały schemat się powtarza. Po prostu kocham te zakichane koszule.

Współczuje tylko facetom, którzy muszą nosić koszule codziennie w pracy.

Dzisiaj zostałem zmuszony ją włożyć.  Moja kochana mamusia, wylała mi na nią sok. Za co obwinia oczywiście mnie, bo rzekomo jej nie zauważyłem. Ale ciężko jest uważać, kiedy obracam się w lewo i widzę jak ona niesie coś do salonu, a kiedy odwracam się w prawo, ona już wraca. Porusza się z prędkością światła. 

Gdy po dziesięciu minutach (szukania, prasowania, układania i zapinania guzików) wyszedłem z pokoju, zabrzmiał dzwonek domowy.  

Wzdrygnąłem się odrobinę. 

- Tobiasz, szklanki! - przypomniała mi, poprawiając włosy przed lusterkiem w korytarzu. Zanim złapała jeszcze za klamkę, poprawiła swoją obcisłą granatową sukienkę.

Zdążyłem postawić szklanki na stole w salonie, a ona znowu wróciła do lusterka i na nowo zaczęła się poprawiać. 

- Otwórz - przypomniałem gdy zabrzmiał kolejny dzwonek.

To tylko jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz