W ten sposób to wygląda, kiedy chcę porozmawiać z moją mamą. Zawsze stanie się coś, co mi to uniemożliwi.
Tym razem to Majka. Czy ona zawsze musi pakować się w jakieś kłopoty? Za jeden tydzień wolny, byłbym naprawdę wdzięczny. Ale, co tam! Tobiasz i tak nie ma nic ciekawego do roboty w piątkowy wieczór, więc można go wykorzystać.
Przynajmniej raz w tygodniu, przeważnie w weekendy Majka pakuję się w jakieś bójki albo różne, inne rzeczy. Zawsze trafia do aresztu na dwadzieściacztery godziny. Jest jeszcze niepełnoletnia, za niecały miesiąc kończy osiemnaście lat. Gdy wylądowała tam pierwszy raz, ja byłem już pełnoletni, więc mogłem ją normalnie odebrać. Podała mój numer na komisariacie i zawsze ten sam policjant do mnie dzwoni. Oczywiście wspomniała również, że jestem jej starszym bratem. Żeby nie budzić podejrzeń.
Siedziała już na krześle, gdy przyszedłem, z głową opartą o ścianę. Podpisałem papierek, nawet na nią nie patrząc i wyszedłem, a ona za mną.
Nie wiem co jest gorsze. Szopa na jej głowie, czy to, że znowu musiałem odwiedzić to miejsce.
Po minucie napięcie ze mnie opadło.
- Byłaś w zoo? - zapytałem ledwie powstrzymując śmiech.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Biłaś się ze zwierzętami?
- Nie - zaprzeczyła stanowczo. - O co ci chodzi?
- Chyba masz wiewiórkę we włosach. Ale nie jestem pewien, bo masz taką szopę, że trudno zauważyć co się tam czai. Jeszcze w dodatku ten sztuczny kolor.
Wybuchłem śmiechem.
Majka rzuciła się na mnie z pięściami i zaczęła mnie okładać.
Kiedy się zmęczyła, opadła na ławce w parku. Usiadłem obok, ale od razu odepchnęła mnie od siebie. To było takie nagłe i niespodziewane, że prawie spadłem. W ostatniej chwili zaparłem się nogami i rękoma.
Spojrzała na mnie, prychnęła pogardliwie i zajęła się poprawianiem włosów.
Jak ja uwielbiam te nasze przepychanki.
- Przepraszam, że znowu musiałeś przyjeżdżać - powiedziała gdy ułożyła jako tako włosy. - Dobrze wiesz, że po matkę bym nie zadzwoniła bo dostała by białej gorączki. Dobrze, że na ciebie mogę liczyć.
Przysunęła się do mnie i oparła głowę na moim ramieniu. Objąłem ją i przyciągnąłem bardziej do siebie.
- No to słucham. Co tym razem zmalowałaś?
Westchnęła.
- Jak wiesz, miałam mieć dzisiaj randkę. Ubrałam czerwoną sukienkę , którą zresztą mam teraz na sobie. Konrad miał po mnie przyjechać i mieliśmy iść na jakiś koncert zespołu, jego znajomych. No więc, gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że zna cały klub ludzi. Mówię ci, gdzie nie poszliśmy to on do każdego mówił po imieniu. W momencie gdy ta marna kapela zaczęła grać, myślałam, że pójdę na zaplecze i wyłączę im prąd. Już mój kot śpiewa lepiej - odkleiła się ode mnie.
- Nie masz kota - wtrąciłem.
- Właśnie! Masz więc porównanie. Kontynuując, powiedział mi, że musi skorzystać z toalety. Spoko. Poszedł a ja zostałam sama, wśród obcych mi ludzi. Wkurwiło mnie to, że po chwili zobaczyłam jak obściskuje się z jakąś laską na ścianie. Musiałam zareagować - mówiła już donośniej. - No i tak to się zaczęło. Ona złapała mnie za włosy a ja ją podrapałam po twarzy.
- Czyli dalej nie znalazłaś tego jedynego - podsumowałem.
Majka od jakiegoś czasu szuka tego jedynego chłopaka. Niestety, każdy okazuje się dupkiem. Mimo, że ona jest porywista i nerwowa to w głębi duszy marzy o kimś, kto szczerze ją pokocha. Typowa nastolatka z nietypowym zachowaniem.
- Niestety - westchnęła przegrana. - Każdy leci tylko na moje duże cycki. Chyba pójdę na operacje zmiejszenia ich.
- W życiu nie pozwolę, żebyś się oszpecała - zaopanowałem. - Powybijam ci zaraz te durne pomysły z głowy.
Przez chwilę, nie odzywaliśmy się do siebie. Ja zapatrzyłem się w fontannę, a Majka jak zgaduje, rozmyślała o moich słowach, które jej powiedziałem gdy zakończyła opowiadać mi o swojej nie udanej randce.
- Ty przynajmniej masz spoko matkę - powiedziała to tak cicho, że ledwie ją zrozumiałem.
- A ty nie?
Zwróciła twarz w moją stronę. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Zauważyłeś jak ona czatuje po kontach i podsłuchuje o czym rozmawiamy gdy u mnie jesteś? Jeszcze patrzy na nas krzywo. Ona jest dziwna.
- Nowicka - powiedziałem do niej ostrzegawczo po nazwisku.
- Kasowski - odpowiedziała tym samym i zaczęła się śmiać.
O to chodziło. Taki był plan.
Nie wiem czemu nasze nazwiska wywołują u nas tyle radości.
Skończyliśmy się śmiać, kiedy uderzył w nas duży podmuch wiatru. Majka zaczęła drżeć. Zdjąłem więc bluzę i położyłem ją jej na nagich ramionach. Jej sukienka była dość skąpa.
- Dziękuje - powiedziała zgrzytając zębami i ubierając bluzę.
Zacząłem rozgrzewać jej ramiona. Przy okazji mi tez było ciepło, chociaż nie narzekam na wiatr. Wyciągnąłem telefon po chwili, żeby zobaczyć która jest godzina i zobaczyłem trzy nieodebrane połączenia od Lukasa.
Oddzwoniłem natychmiast.
- Tobiasz, nareszcie - odetchnął z ulgą. - Skończyłeś już obiad?
Spojrzałem na zaciekawioną minę Majki.
- Tak. Właśnie jestem z Meridą w parku.
- Aha -Majka oparła się wygodnie o oparcie. - Czyli to Lukas - wywnioskowała.
Uniosłem oczy ku górze.
- Odwiedził byś mnie dzisiaj? - zaproponował. -Mógłbyś zostać na noc, na kanapie w salonie. Porozmawialibyśmy na spokojnie o wszystkim.
Dobry pomysł. Chyba nie dałbym rady teraz wrócić do domu i spojrzeć na matkę, zaraz po tym jak wyszedłem. Dobrze, że jestem pełnoletni i nie muszę się jej pytać o zgodę o której mogę wrócić do domu.
- Za niedługo będę - odpowiedziałem i rozłączyłem się.
Nie zdążyłem włożyć telefonu do kieszeni spodni, kiedy Majka od razu zareagowała.
- Gdzie będziesz? U Lukasa? - niedowierzała. -Zwariowałeś?! Jest dziewiąta. Czyli jak do niego pójdziesz to zostaniesz na noc.
- Znam się na zegarkach i na matematyce - odparłem niewzruszony jej oburzeniem.
- Rozumiem - opanowała się na chwilę. - Miłość, te sprawy. Ale to dalej twój nauczyciel. Nie możesz tego zrobić!
- Tego czyli czego? - zapytałem zdziwiony.
Zaraz, pogubiłem się. O czym my teraz rozmawiamy?
- Nie możesz uprawiać z nim seksu!

CZYTASZ
To tylko ja
Historia CortaKażdy z nas ma jakiś sekret. Prawda? Jedni mają większy a inni mniejszy. Każdy coś ukrywa. Ja też mam taki sekret, o którym wiedzą tylko dwie osoby. Ona i on. Nie łatwo mi o tym mówić, a co dopiero przyznać się do tego. Ale pora wyrzucić to z siebie...