*7*

756 73 11
                                    

 Sobota

Nie wiem, ile jeszcze czasu mam powtarzać tej dziewczynie, że nie myślimy z Lukasem na razie o seksie. Nie zależy mi tylko na tym. 

Wczorajszy wieczór minął nam bardzo przyjemnie. Dużo rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się i zjedliśmy (a raczej ja zjadłem) zapasy żywnościowe Lukasa. A oprócz tego, wszystko skończyło się na czułych słówkach, przytulaniu i na długich pocałunkach. Nic poza tym.

Rano obudziłem się w jego ramionach na kanapie w salonie. Musieliśmy zasnąć podczas jednej z rozmów, kiedy to rozmawialiśmy na nużące mnie tematy. W każdym razie o jedenastej wróciłem dopiero do domu. Gdy otworzyłem drzwi, dobiegły mnie dziwne odgłosy z kuchni. Po cichu wszedłem w głąb mieszkania i ujrzałem swoją matkę, która przeszukiwała wszystkie szuflady, robiąc zamieszanie i bałagan.

- Czego szukasz? – zapytałem nalewając sobie soku do szklanki.

- Brałeś ostatnio mój samochód? Bo nie mogę znaleźć kluczy – wyjaśniła.

- Przecież wiesz, że w przyszłym tygodniu zdaje test na prawko – przypomniałem.

- No tak – zaprzestała szufladkowanie. – Przepraszam. Ja po prostu spieszę się na pociąg.

Uniosłem brew do góry.

- Gdzie jedziesz?

- Na szkolenie. O dwunastej mam pociąg, a nie mogę nigdzie znaleźć kluczy od samochodu.

Zostawiłem ją w kuchni i poszedłem do salonu. Zajrzałem do miski koło telewizora, w której trzymamy różne małe rzeczy i bingo! Znalazłem klucze.

Odłożyłem je tu wczoraj, bo leżały pomiędzy poduszkami na kanapie. Nie chciałem żeby się zgubiły.

Wziąłem je do ręki i zawiesiłem na palcu wskazującym, idąc do kuchni. Stanąłem niedaleko matki i czekałem, aż zauważy.

Jeszcze nie widzi.

Odchrząknąłem.

Spojrzała na mnie i odetchnęła głęboko. Szybko zabrała mi klucze. Pocałowała mnie w policzek i uśmiechnęła się. To było dość dziwne i niespodziewane z jej strony. Ale cieszę się, że to zrobiła.

Kiedy zniknęła w swoim pokoju, pakując jakieś dokumenty, napisałem do Lukasa.

Ja: Mam wolne mieszkanie. Matka wyjeżdża.

Odpisał od razu.

Lukas: Czyli możemy spędzić jednak razem weekend. Kiedy będziesz? Już zdążyłem się stęsknić.

Ja: Daj mi chwile.

Usłyszałem nagle, jak moja matka otwiera drzwi i z kimś rozmawia. Niedawno była w swoim pokoju a teraz jest przy drzwiach. Jak ona to robi?!

Nie mogłem skupić się na drugim głosie ale należał do dziewczyny. Mówiła tak cicho, że ledwie ją słyszałem. Oby moja matka nie przyprowadziła kolejnej dziewczyny, którą chciała ze mną zeswatać. Bo jeżeli tak, to nie wytrzymam.

Jakie było moje zdziwienie, gdy w progu ujrzałem Majkę. Rzadko mnie odwiedzała w domu, kiedy była moja matka, dlatego obie słabo się znały, no chyba, że z moich opowiadań i narzekań. Sam zabroniłem jej przychodzić, kiedy ona była w domu, bo nie skończyło by się to dobrze.

- Maja, Słońce. Cieszę się, że cię widzę. Słyszałam, że umawiasz się z moim synem – matka nareszcie wypuściła ją ze swoich objęć.

Merida spojrzała na mnie a ja wzruszyłem tylko ramionami.  

- A od kogo pani to słyszała?

- Od Eryka.

- A to podła kanalia – mruknęła.

- Mamo – zaopanowałem. – Jedź już bo się spóźnisz.

Spojrzała na zegarek i szybko pobiegła do swojego pokoju, z którego wybiegła równie szybko z czerwoną torbą podróżną w ręku.

- Tobiasz, posprzątaj ten bałagan w kuchni. Jak będę wracać to ci napisze – poleciła i wyszła.

- Jaka ona uczuciowa – parsknęła Majka.

- A widzisz.

Dopiero teraz, zorientowałem się, że ma na plecach plecak. Chciałem zapytać co w nim ma, ale mnie ubiegła.

- Dalej jej nie powiedziałeś, Ty tchórzu?

- A kiedy miałem jej powiedzieć? Skoro zadzwonili do mnie z komisariatu – podniosłem lekko głos.

- Kurwa – rozszerzyła szeroko oczy. – Przepraszam, że nie zapytałam jak poszedł wczorajszy obiad. Jestem beznadziejna. Myślę tylko o sobie.

- Taka już jesteś. Tylko Ty i Ty! – udałem oburzenie.

Uwierzyła bo posmutniała.

- No przecież żartuje. Miałaś kiepską randkę. Zdarza się – dałem jej kuksańca w ramię. Trochę za mocno, bo straciła równowagę i zachwiała się.

Zaskoczona moim zachowaniem, oddała mi.

Po chwili siedzieliśmy już na kanapie w salonie, przed telewizorem.

- Co masz w plecaku? – zapytałem.

- Nie ładnie – ostrzegła mnie. – Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. A tak serio, to zostaje u ciebie do jutra – oświadczyła.     

- Aha. Rozumiem, że to nie jest pytanie?

- To nie jest pytanie. Ja ci to oznajmiam.

Spojrzałem na swój telefon.

- Ale wiesz, mam już plany – podrapałem się po głowię niezręcznie.

Syknęła.

- Spoko. Wyrzuć mnie drzwiami a wejdę oknem. A poza tym, wiem gdzie trzymacie zapasowy klucz – odpowiedziała całkowicie swobodnie.

- Okay. Nie wiem skąd to wiesz, ale fajnie wiedzieć. Jeżeli kiedyś będzie mi coś grozić, to dam ci znać abyś przybyła mi na ratunek.

Spojrzała na mnie ostro.

- Powiedziałam, że wiem gdzie macie zapasowy klucz do drzwi, a nie, że mam super mega mięśnie i znam sztuki walki.

Zmarszczyłem czoło.

- Ktoś tu jest nie w sosie – zauważyłem.

- Ktoś tu chyba dawno nie oberwał.

- Już chcesz mnie bić? – zareagowałem ostro. – Co zrobiłem? Odkąd cię znam, obrywam codziennie – uśmiechnąłem się sztucznie.

Podciągnęła nogi na kanapę, przysunęła się do mnie i położyła mi głowę na piersi, obejmując mnie.

- Zostań ze mną – szepnęła.

Ugh. Czego to się nie robi dla przyjaciół? Skoro mnie potrzebuję, to w porządku. Zostanę.

- Kocham Cię – wtuliła się we mnie.

- Tylko się nie zakochaj – zażartowałem, ale nie zabrzmiało to jak żart.

Majka nie zareagowała na moje słowa, a moje mięśnie się napięły. 

To tylko jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz