*3*

971 84 6
                                    

Piątek

Wieczorem, położyłem się spięty i zdenerwowany, przed zbliżającymi się wydarzeniami. Natomiast rano, obudziłem się dziwnie szczęśliwy i wypoczęty. Zapomniałem o wszystkim. Dopiero wychodząc do szkoły, zdałem sobie sprawę ze wszystkiego, gdy ujrzałem moją matkę, która przygotowywała sobie śniadanie do pracy. 

Z uniesioną głową, wyszedłem z domu i krzyknąłem tylko:

- Udanego dnia w pracy!

- Powodzenia w szkole! - odpowiedziała.

Nie będzie aż taki zły, tak myślę. 

Moja matka pracuje jako manager w jednej z najlepszych restauracji w mieście. Nawet fajnie jest mieć matkę, która pracuje w restauracji. Zdarzają się dni, kiedy przynosi mi nawet coś na wynos. Kiedy byłem tam ostatni razem z Majką, dostaliśmy porządną zniżkę. No niestety, ceny są nie małe. Ale za luksus się płaci. Robią tam najlepsze jedzenie jakie kiedykolwiek jadłem. 

Wszedłem do szkoły, gdzie jak zwykle panował zamęt. Od razu skierowałem się pod klasę, pierwszej lekcji. Po chwili zmaterializował się obok mnie nauczyciel i zaczęła się znienawidzona przeze mnie chemia. 

Lekcje mijały tak jak zwykle. Jedna wielka nuda. Na szczęście ten monotonny czas, przerwała rudowłosa dziewczyna, która usiadła ze mną przy jednym stoliku na zewnątrz, podczas przerwy obiadowej. 

- Hej Merida - przywitałem ją i tym samym wrócił mi dobry humor. 

Nie odpowiedziała.

Jej wzrok zawiesił się na bułce, którą właśnie pochłaniam.

- Wpieprzasz tyle, że głowa boli - odezwała się - a jesteś chudy jak widelec.

Zaśmiałem się.

- Fajne porównanie. Mam po prostu szybki metabolizm - odpowiedziałem. - Dalej się gniewasz o to wczorajsze ciasto? - przypomniałem sobie.

Wczoraj, Majka była zajęta przebierankami a ja z nudów zjadłem wszystkie kawałki ciasta. Nawet nie zauważyłem kiedy to się stało.

Majka siedziała bez wyrazu twarzy, dalej mnie obserwując.

- Nie. Tu nie chodzi o ciasto. Ja jestem po prostu...zazdrosna. To jest nie fair! Ja zjem kawałek ciasta i nie mieszczę się w drzwiach, a ty możesz zjeść całą blache ciasta i będziesz wyglądał bez zmian.

Na moje usta wpłynął zadowolony uśmieszek.

- Dobra - opanowała się. - Musisz dzisiaj skoczyć ze mną do zoologicznego.

Zdziwiłem się.

- Przecież ty nie masz zwierząt - zauważyłem.

- Dzisiaj będe miała. Przyjeżdżają moi kuzyni - westchnęła zdołowana.

- A smycz ci potrzebna do...? - uniosłem brew.

- Trzeba ich trzymać na smyczy, bo zrobią sobie krzywdę. Oni mają ADHD - wyjaśniła.

- Spoko - mruknąłem. 

Właśnie skończyłem jeść swoje śniadanie, i wypiłem już cały sok. Jak ja przetrwam resztę lekcji?

- Chcesz moje kanapki? 

Spojrzałem na nią podejrzliwie, a następnie uśmiechnąłem się szeroko. 

- To twoje śniadanie, które sama musisz zjeść. 

- Ale śniadanie jest po to, żeby jeść i mieć jakąś masę. A jak widzisz, ja mam tej masy aż za dużo. Więc tobie posłuży to lepiej - zaczęła rozpinać kieszeń plecaka. 

Podniosłem się szybko i złapałem jej ręce. Usiadłem na miejscu i nie puszczając jej rąk, powiedziałem: 

- Nie, moja Droga. Śniadanie jest po to, aby nie być głodnym. A to służy do tego, żeby mieć energię i żeby czuć się dobrze. Jak widzisz, w ten sposób to działa. Na ile przyjeżdżają twoi kuzyni? 

- Na weekend. Mogę się u ciebie przekimać? - pokazała zęby w uśmiechu. - Twoja matka nawet mnie nie zauważy.

- Majka...

- Nie chcesz mnie - spuściła głowę. - W takim razie znajdę sobie jakiś bezpański most i tam spędzę dwa dni. Jeżeli zobaczysz mój nekrolog, wiec, że to przez ciebie - posmutniała.

- Ile oni mają lat? - pytałem dalej.

- Ty masz serce?! - ożywiła się. - Ja ci tu mówię, że będę spać pod mostem, a ty co? Pytasz o moich kuzynów? - prychnęła. - Mają pięć lat. Sam widzisz, że to szczeniaki. Nie każ mi z nimi siedzieć. Błagam. 

Już chciałem jej odpowiedzieć, ale obok nas pojawił się nauczyciel angielskiego, Lukas. Szybko puściłem dłonie Majki. 

- Mam dla ciebie małą radę na przyszłość - zwróciła się do nauczyciela. - Tobiasz jest strasznym łasuchem i jest bez serca, nie chce pomóc przyjaciółce w potrzebie. Wstydź się - popatrzała na mnie. 

Lukas spojrzał na mnie z uniesioną brwią. 

W odpowiedzi wzruszyłem tylko ramionami. 

- Dziękuje Majka, dobrze wiedzieć - uśmiechnął się do niej. - A teraz zbierajcie się na lekcje, bo za minutę dzwonek. 

- Po lekcjach, czekam na ciebie przed szkołą - poinformowała mnie i odeszła. 

Gdy szedłem z Lukasem na lekcje, bo właśnie teraz mam dwa ostatnie angielskie, odezwał się, sprawdzając najpierw czy nikt nie słyszy:

- Kochanie, zostań w klasie po lekcjach na chwile.  

To tylko jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz