Czułam swój ciężki oddech.
Czułam swój krzyk, podczas gdy on mnie dotykał.
Czułam swoje łzy, które spływały po moich policzkach.
Ale nagle przestałam czuć cokolwiek.
Tak jakby wszechświat się nade mną zlitował i zabrał całe cierpienie.
Obudziłam się.
Mój oddech był ciężki, a krople potu spływały po moich plecach jak i po twarzy, na której mieszały się ze łzami.
Odwróciłam głowę i popatrzyłam na zegar, który wskazywał 04:41.
Cholerną 04:41.
Nienawidziłam tej godziny bardziej niż swojego życia.
Chociaż może jej nie nienawidziłam.
Bałam się jej.
Codziennie, każdej nocy o 04:41 budziłam się w takim samym stanie jak zawsze.
Zawsze o 04:41 przypominałam sobie co się stało tamtej nocy.
Mój krzyk, jego śmiech.
Moje łzy, jego zadowolenie.
Moje dłonie próbujące się bronić, jego dłonie dotykające mnie.
Moja bezsilność, jego siła.
Mój ból, jego przyjemność.
Nie mogę się tego pozbyć.
Moje myśli krążą, wokół tamtej nocy.
I tamtej cholernej 04:41.
Mógł być to każdy, a wybrał akurat mnie.
Mimo, że miałam go za przyjaciela...
***
Cześć maleńcy!
Mam nadzieję, że spodobał wam się prolog do mojej książki.
Nie będzie ona jakoś najlepsza, ponieważ jest to moja pierwsza książka.
Postaram się wstawiać rozdziały co dwa tygodnie, ale nie wiem czy plan wypali ponieważ mam szkołę i przygotowanie do matur.
Mimo to mam nadzieję, że uda się nam wspólnie skończyć tę książkę.
Buziaki <3
Tulia.
