01. Niewola, Część I

153 10 2
                                    

Weszłam do ciemnego pomieszczenia. Przez okna wpadało, mętne od kurzu, światło księżyca. Na środku stała monumentalna kolumna, która w samotności podpierała sufit. U jej podnurza, bezwładnie leżała kobieta. Choć nie widziałam jej twarzy, miałam nieznośne wrażenie, że ją znam. Powolnym krokiem podeszłam do ciała by stwierdzić, że nie żyje. Cała we krwi, robactwo wypełzało z dziur w jej ciele, kończyny powyginane w różne strony, z lewej nogi wystawała kość, prawdopodobnie skręcony kark i złamany kręgosłup. Poczułam się nieswojo ale coś mnie podkusiło, by sprawdzić jak wygląda twarz. Odgarnęłam jej posklejane od krwi, kruczo czarne włosy, ale zaraz krzyknęłam i odskoczyłam przerażona. Wpatrywałam się w zwłoki ze starchem i żalem. Ciało należało do mojej matki. Nie mogłam na to patrzeć. Wstałam z zamiarem odejścia ale usłyszałam trzask. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak moja martwa matka czołga się ku mnie.

-Zostawiłaś mnie... -Wyjęczała boleśnie -Zdradziłaś nas wszytkich!

-Nie... Proszę... To nie tak... -Poczułam jak nogi się pode mną uginają i upadłam na kolana.

-Zdradziłaś mnie.... Zostawiłaś własną matkę na pewną śmierć. -Gdy tylko zamykałam oczy i otwierałam je spowrotem, trup był co raz bliżej, a ja siedziałam sparaliżowana dusząc się łzami. -ZDRADZIŁAŚ MNIE!!!

Kobieta zaczęła szybko sunąć w moim kierunku, zostawiając krwawe ślady a ja, za wszelką cenę próbowałam się wycofać, wciąż siedząc na podłodze. Złapała mnie za kostkę ale udało mi się wyrwać. Wstałam i rzuciłam się do ucieczki. Byłam już przy drzwiach, ale znów zrobiło się cicho. Tak jak tego dnia gdy wszyscy zginęli. Odwróciłam się, ciała nie było. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale wszędzie tylko ta nieznośna pustka i cisza. Ponownie odwróciłam się, tym razem w stronę drzwi, z zamiarem wyjścia ale ona tam stała. Wrzasnęła, jak udręczona dusza i rzuciła się na mnie. Upadłam na podłogę a ona przygniotła mnie i zacisnęła swoje blade dłonie na mojej szyi.

-Zobacz co mi zrobiłaś! -Czułam jak brakuje mi tlenu. Próbowałam się wyswobodzić dławiąc się łzami. -Pozwoliłaś nam umrzeć!

-NIE! -Otworzyłam oczy przerażona i zobaczyłam, że jestem w innym miejscu. Czyli to znów ten sam zły sen.

Chciałam wstać lecz po usłyszeniu metalicznego brzdąkniecia, zamarłam. Uświadomiłam sobie jednak, że to ja, a raczej łańcuchy na moich nadgarstkach i kostkach. Nie wiedziałam gdzie zmierza statek Freezy, ale póki nikt do mnie nie przychodził, nie obchodziło mnie to. Jak na złość losu, drzwi celi otworzyły się. Do środka weszło trzech, nieznanych mi mężczyzn z dużą, zardzewiałą miską. Jeden z nich był wysoki, dobrze zbudowany, z filetową skórą, drugi podobny do pierwszego, z tą różnicą, że był znacznie niższy a skórę miał czerwoną. Trzeci... Trzeci wyglądał dziwnie. Miał wysuniętą do przodu szczękę, gadzi ogon, niebieski kolor skóry i śmierdział siarką. Niski żołnierz odpiął mi łańcuchy, co obudziło we mnie instynkt. Z całej siły uderzyłam go w splot i rzuciłam o ścianę. Uniknęłam dziwnej, maziowatej kuli wyplutej przez trzeciego mężczyznę. Ciecz trafiła na moją prycze i wypaliła w niej dziurę. Byłam naprawdę zdziwiona i zdegustowana, że wydalił z siebie coś takiego.

-Obrzydliwe. -Mruknęłam pod nosem patrząc, jak zielony gaz unosi się z krawędzi wypalonego otwoju łóżka.

Dwie ręce mocno zacisnęły się wokół mnie. Mężczyzna, którego powaliłam jako pierwszego, okładał mnie po brzuchu i żebrach podczas gdy największy z nich, trzymał mnie sztywno tak, bym nie mogła się ruszyć. Cała trójka świetnie się przy tym bawiła śmiejąc mi się w twarz.

If I could I'd get you the moon //Dragon BallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz