-Co znaczy, że już ją wcześniej spotkałeś?! -Krillin wypatrywał się we mnie pytająco.
-Gdy... -To zdanie nie chciało przejść mi przez gardło. -Gdy pracowałem dla Freezy... Ona też tam była. Minęło wiele lat, nie poznałem jej. Właściwie to chyba myślałem, że nie żyje... Nie interesowało mnie wtedy za bardzo co się z nią stało.
-Dlaczego miałaby wtedy umrzeć? -Drażniły mnie te pytania. Nie miałem do tego teraz głowy. Widziałem jednak, że wszyscy się na mnie patrzą, oczekując odpowiedzi. Najbardziej jak się tylko dało, streściłem im nasze pierwsze spotkanie i to, co wydarzyło się potem.
-Nie chciała zabijać. -Podsumował Nameczanin. -Była inna, więc została sprzedana. Przez tyle lat była sama?
-Nie pytaj mnie. Nie wiem co się z nią dalej działo. Właściwie wciąż niewiele o niej wiemy prawda? Radzę o tym nie zapominać.
Jej zachowanie nadal nie było dla mnie logincze. Może myślała, że jest ostatnią Saiyanką? Może duma nie pozwalała zostawić jej ostatnich przedstawicieli swojej rasy na pewną śmierć? To by wyjaśniło dlaczego tak bardzo chciała nas wyciągnąć z tego więzienia. Może i było to, w pewnym rodzaju, szlachetne ale z drugiej strony... Gdyby faktycznie plan się nie udał, nie tylko przyczyniłaby się do naszej śmierci ale i swojej. To była głupota. Jest jeszcze jeden aspekt, który przeoczyliśmy. Ona może być szpiegiem Waru lub co gorsza Freezy. Może czeka aż znajdziemy to, po co tu przylecieli i w dogodnym momencie odbiorą nam to a nas, spróbują zabić. Każda opcja była prawdopodobna. Jedno było pewne. Nie mogłem zacząć jej ufać, tylko na wzgląd jej pochodzenia.
-Powinniśmy odpocząć. Vegeta w szczególności. Nie zapominaj, że wciąż jesteś ranny. -Drgnąłem słysząc Piccolo. Wszyscy traktują mnie jak dziecko. -Od jutra będziemy w terenie i musimy znaleźć Szafirowego Węża tak szybko, jak to możliwe. Później spróbujemy pomyśleć jak uratować Kyarę.
Nie odpowiedziałem, tylko poszedłem w stronę statku. Zdejmując ubrania zauważyłem własne odbicie w lustrze. Faktycznie, nie wyglądałem za dobrze ale czułem się wprost wyśmienicie. Nikogo to najwidoczniej nie obchodziło. Wciąż zachowywali się jakbym potrzebował pomocy co doprowadzało mnie do szału. Wodziłem wzrokiem z jednej rany na drugą. Niektóre nie zdążyły się zagoić. Pieprzony psychol. Jak go spotkam, zatłukę. Zrezygnowany położyłem się na łóżku i spojrzałem na sufit. Po co zgodziłem się na tę wyprawę? Przysporzyła mi tylko problemów. Przekręciłem się na bok czując ucisk w żebrach. Chyba zaczynają się zrastać. Od tamtego dnia, moim głównym celem nie był już wąż. Pragnąłem zabić człowieka, który mnie tak urządził. Gdy zobaczę dogodny moment, zrobię to bez wahania. Z myślą zemsty zasnąłem. Nie wiem jak długo spałem. Czułem jakby to była marna godzina. Zerwałem się na nogi, czując jak ktoś mną szarpie. Kakarot ty idioto, dasz mi odpocząć?! Patrzył na mnie lekko speszony, zdając chyba sobie sprawę z tego, że jego sposób budzenia nie był zbyt przyjemny. O ile jaką kolwiek interakcję z tym człowiekiem, można nazwać przyjemną.
-Czego chcesz? -Usłyszałem swój zachrypnięty głos. Zdarte gardło bolało mniej, ale wciąż mój głos nie wrócił do poprzedniego stanu.
-Musimy się zbierać na poszukiwania, póki jest tak wcześnie. -Przewróciłem oczami widząc jego głupawy uśmiech ale wiedziałem, że ma rację. Nie miałem zamiaru mu tego przyznać, choć faktycznie lepiej jest przeszukiwać teren rano, gdy oddział Waru się leni. -Czekamy na zewnątrz.
Ubrałem się i przeczesałem włosy palcami układając je choć trochę. Przeciągnąłem się lecz za chwilę zgiąłem się w pół z bólu. Złapał mnie straszny kaszel, więc zakryłem usta zewnętrzną stroną dłoni, by nikt nie usłyszał. Gdy przestałem spojrzałem na wierzch dłoni. Krew. Szybko wytarłem rękę w spodnie. Nikt nie może się dowiedzieć. Jeszcze bardziej by im się poprzestawiało w głowach i próbowaliby mnie tu zatrzymać na siłę. Wyszedłem na zewnątrz jakby nigdy nic i od razu poczułem chłód. Było bardzo wcześnie a do tego zimno. Po ostatniej sytuacji Bulma zdecydowała, że będziemy trzymać się wszyscy razem. Nie za bardzo mi to odpowiadało, szczególnie po porannym krwotoku. To może się powtórzyć. Kategorycznie się sprzeciwiłem temu pomysłowi, jednak jak na kobietę przystało, Bulma truła mi cały poprzedni wieczór, że to niebezpieczne. Z szacunku do swoich uszu i psychiki postanowiłem odpuścić. Wszyscy stali pod dużym drzewem i najwyraźniej temat, na który rozmawiali niezwykle ich poruszył, bo nie zauważyli mojej obecności. Przewróciłem oczami zdając sobie sprawę z tego, że muszę przerwać im tę niezwykle interesującą konwersację. Chrząknąłem a wszystkie oczy zwróciły się w moim kierunku. Skoro kazali mi wstać tak wcześnie, niech się ruszą a nie zorganizowali sobie pogawędke.
CZYTASZ
If I could I'd get you the moon //Dragon Ball
FanfictionJedną z najbardziej tajemniczych rzeczy we wszechświecie jest saiyańska legenda o Szafirowym Wężu. Kyara to ostatnia saiyańska kobieta, która żyje w niewoli by odnaleźć legendarne stworzenie i zdobyć zamkniętą w nim moc dla swojego oprawcy. Gdy jedn...