11. Absurdalne pytanie

55 4 53
                                    


-Co się dzieje, Karo? Proszę, powiedz mi, przerażasz mnie. – Anne-Marie, wyraźnie zaniepokojona, obsypywała koleżankę pytaniami. Ta, zdyszana od biegu, wskoczyła do tramwaju i przez dobrą minutę patrzyła na ulice i parki mijane przez mknący pojazd. Poczekała, aż jej serce wróci do normalnego rytmu, a myśli, pędzące niczym tramwaj, którym jechał, choć na chwilę przestaną ją dręczyć.

-Ten gość... nie powiedziałam Ci o nim wcześniej. – zaczęła Karolina-wybacz mi. Nie chciałam Cię martwić, zwłaszcza po tym, co zaszło na tej dyskotece. Tamtego dnia natknęłam się na palanta, który twierdził, że ukradłam jego własność. Zaczęło się od tego, że w dniu, w którym zaczęłam pracę w kawiarni, chłopak, któremu podałam kawę, energicznie wstał i przez niego potłukłam wszystkie filiżanki. W kawiarni znalazłam miniaturkę flagi, takiej, jaką można przypiąć do ubrania. Potem, po tej dyskotece, jakiś gbur obrażał mnie od złodziejek, bo ta zawieszka wypadła mi na drogę i próbowałam ją podnieść. Myślałam nad tym, ale teraz jestem przekonana, że był to ten sam człowiek. Ten sam odstręczający i wredny typ.- mówiła z żalem i goryczą w głosie.

-Co za nadęty dupek! Karo, uspokój się, proszę, wszystko będzie dobrze.- potarła ją po ramieniu Filipinka. -Czy to on tam był?

-Tak. Mam nadzieję, że już go nie zobaczę. Mam dość. – westchnęła Polka. Współlokatorka przytuliła zdenerwowaną i wystraszoną koleżankę.

-Już w porządku, jestem tu. Razem przebrnęłyśmy przez parę kryzysów, pokonamy i ten.- zapewniała czarnowłosa, gładząc dziewczynę po głowie. -Czy to wszystko? Coś Ci dziś jeszcze powiedział?- spytała cicho studentka antropologii

-On... nie.- Karolina wahała się, czy powiedzieć Anne-Marie o dalszej części rozmowy z młodzieńcem, lecz ostatecznie uznała, że lepiej tego nie robić, bo koleżanka, wściekła na jej prześladowcę, mogłaby tylko pogorszyć sprawę. Gdańszczanka pragnęła oddać zgubę Josephowi, wedle jego wcześniejszej prośby, a co on z nią zrobi, to już jego sprawa.

-A niech to, Karo! Całkiem zapomniałam... notatki...- zestresowała się Filipinka.

-Notatki są tutaj, proszę.- lekko się uśmiechnęła Karolina.- Masz szczęście, że miałam je w ręku, zanim ujrzałam tego drania.

Maximilian nerwowo chodził po korytarzu archiwum, myśląc, jakie kolejne pytanie zada jego babcia. Mleko się już rozlało, myślał. Wiedział, że nie ma odwrotu, teraz musiał tylko wymyślić, jak to wszystko odkręcić.

-Czemu ta młoda dama tak szybko uciekła. A tyś jej nie zatrzymał... - żaliła się Luisa. -Max, właściwie już będziemy kierować się do wyjścia. W samochodzie wszystko mi opowiesz.

Arcyksiążę obawiał się drążenia tematu przez starszą panią. Musiał w jakiś sposób sprawić, że kobieta zapomni o dzisiejszych wydarzeniach.

-Droga Babciu, właściwie to nie jest tak, jak Ci się wydaje.- wycedził niepewnie, siedząc już w skórzanym fotelu limuzyny i bawiąc się nerwowo pasem. -To, co dziś widziałaś...

-Powiem Ci jedno, Maximilianie. Widziałam cię dziś z bardzo dobrą i wrażliwą dziewczyną. Żyję wystarczająco długo, by poznać się na ludziach. Z oczu patrzy jej dobro. Musisz dbać o Karolinę. Nie zepsuj tego, proszę cię. – odparła babcia.

-Tyle, że w zasadzie my...- kontynuował niedokończoną myśl następca tronu.

-Cieszę się, że mówisz „my", mój drogi. Szczerze mówiąc, nie przypuszczałam, że tak szybko znajdziesz dziewczynę. Pamiętasz, jak cię niedawno ponaglałam?- uśmiechnęła się cesarzowa matka. -Mam nadzieję, że zaprosisz ją na twoje nadchodzące urodziny.

Układ WiedeńskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz