13. Gra interesów

51 3 25
                                    


-Że niby co?! Podły żart albo zostałam właśnie perfidnie okradziona. Z wszystkiego, co miałam zgromadzone na wyjazd. W dodatku jest, do cholery, zablokowane!- oczy dziewczyny ponownie się przeszkliły.

-Tata nie może pracować, mama ledwo co utrzymuje się ze swojego straganika. Nie mogę prosić się żałośnie Michaela przed wypłatą, a muszę opłacić akademik. Cholera!- myślała głośno.

-Nie trzęś się i nie płacz, kochana moja. Karo, weź się w garść. Pomyśl. Najpierw musisz zadzwonić na policję i...

-I co, nic nie zrobię, bo za późno. Konto już zostało obrabowane. Jestem skończona, rozumiesz? Jadę.- potarła powieki rękawem i wstała od stołu.

-Gdzie, beze mnie się nie ruszysz.- chwyciła ją za rękę Anne-Marie.

-Jadę do domu. Do Polski.

-Nie żartuj sobie. -Filipinka rozpostarła ręce, jakby chciała jej zablokować drogę.

-Jestem beznadziejna i moje życie jest do kitu. Od początku czułam, że łatwo nie będzie, ale teraz wiem, że w ogóle... nic nie będzie. Jestem nikim i wszyscy mną pogardzają.- zaczęła płakać.

-Nie mów tak, dość! Popatrz na mnie.- dziewczyna ujęła dłońmi jej twarz. -Jesteś silną, ambitną kobietą. Twój zapał, ciężka praca i talent zaprowadziły Cię aż tutaj. I dopóki ostatnia osoba wierzy w Ciebie, to nie możesz, nie masz prawa się poddać.-ucałowała ją w czoło. -Jestem tu. Jestem twoją przyjaciółką. Rozumiesz? Nigdy cię nie zostawię w potrzebie.

-Dziękuję, Aniu. Jesteś taka dobra, tak bardzo.- roniła łzy, znów wtulona w ramię współlokatorki.

-Jak?

-Ania to zdrobnienie od Anna. Może być?

-Podoba mi się.-posłała jej łagodny uśmiech Anne-Marie.

-A teraz wracajmy. Muszę iść zaraz do pracy.-przypomniała sobie Karolina.

-Jak mija dzień? Wszystko dobrze?- zagadnął Michael, polerując białą szmatką kieliszki i szklanki na barku.

-Jak najbardziej. – skłamała jego pracownica. -Nie mogę narzekać. A Pański?

-W sumie całkiem całkiem. Wyobraź sobie, że przyszedł dziś do mnie stary znajomy. Poznał żonę w Bangkoku, teraz mieszkają na wiosce i mają gdzieś cały „cywilizowany" świat. Zobacz, przyniósł mi ten posążek. Budda, na szczęście. Jeden dla Ciebie.- podarował jej rzeźbioną w drewnie figurkę boddhisatvy.

-Śliczna, dziękuję. Też chciałabym odciąć się od świata. Albo lepiej, świat ode mnie.

-Coś serio cię gryzie.

-Wcale.

-Akurat, nie urodziłem się wczoraj. – wątpił wujek Klary. Ich rozmowę przerwał telefon do mężczyzny.

-Tak? – na dźwięk głosu w urządzeniu właściciel kawiarni pośpiesznie się oddalił. -Laboratorium? Upewnijcie się, że nikt tam nie wchodzi. Inaczej będą kłopoty. Oczywiście. Będziemy w kontakcie.

-Coś nie tak?- zaniepokoiła się Karolina.

-Wszystko w porządku, tak, wszystko.- zaśmiał się nerwowo Austriak.

Rezydencja Weissenbergów

-15 października, to już naprawdę niedługo. Tęsknię za Tobą, Max. Codziennie jesteś taki zabiegany i zestresowany. Tak bardzo chciałabym z Tobą dłużej porozmawiać.- Laura Sophia patrzyła się w ustawione na biurku zdjęcie przyjaciela.

Układ WiedeńskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz