14. Między fałszem a prawdą

59 5 89
                                    

Maximilian i Karolina stali mierząc się wzajemnie wzrokiem. Wrażenie zimna potęgował jeszcze chłód ich spojrzeń. Dziewczyna próbowała za wszelką cenę wybadać, czy w oczach blondyna kryje się coś jeszcze, choćby najwątlejsza ciepła iskierka, lecz mimo zawziętych prób, nie zdołała dostrzec nic prócz gniewu i pogardy.

-Gdy po raz pierwszy weszłaś mi w paradę, czułem, że na tym się nie skończy.- westchnął. -Ale jeśli tak bardzo nalegasz.- kontynuował- to łaskawie przychylę się do twej prośby.- Młody mężczyzna sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyjął dwie złożone białe kartki, jedną podając rozmówczyni.

-Co to? Skąd tak szybko dokumenty..

-To twoja umowa, a to będzie moja. Podpisujesz to teraz, albo wycofujesz się. Nie myśl tylko, że wybierając któreś z tych wyjść, będziesz wolna od kary. Tak czy inaczej wisi nad tobą miecz Damoklesa z twojej własnej winy. Jedno potknięcie, a przypomnę ci, że złodziei karze się za występki.- oświadczył, energicznie machając ręką w celu podania studentce kartki.

-Twoje groźby i obraza dobrego imienia to już nie przestępstwa? Anioł się znalazł.- żachnęła się Karolina. -Podpisuję.

-Przeczytaj, dobrze ci radzę.

Dziewczyna wczytała się z niechęcią w długą wyliczankę nakazów i zakazów. Chłopak pozwolił sobie skwitować przedstawione zasady jednym zdaniem.

-Nic o tobie beze mnie, ani słowa nikomu kogo znasz lub kogo ja znam i żadnych przyjaźni z moim otoczeniem. Zrozumiano?

Nieciekawie...- przeraziła się bardziej na widok kartki, niż słów chłopaka, choć nie dała tego po sobie poznać. -A tak właściwie... czemu nie ma twego nazwiska w umowie? Co jest tu grane? I skąd masz moje?

-Moje nazwisko jest tu zbędne. Im mniej wiesz, tym...

- Kim ty do cholery jesteś? Kto cię uczył tych północnokoreańskich standardów?

-To jak? Za robienie idiotki z mojej babci i wszystkich krewnych dostaniesz tyle euro, ile sobie zażyczysz, a potem spadaj i nasze drogi się nie zetną nigdy.- Max przymknął oczy, próbując stłumić rosnące z każdą sekundą poirytowanie.

-A ty nigdy mnie nie złamiesz. – spojrzała mu w twarz. -Wiem, że wiesz, że patrzę ci w te wredne oczy. Nigdy, rozumiesz?- odparła stypendystka, podpierając kartkę o nogę i jednym pociągnięciem wręczonego przez aroganta długopisu zatwierdzając swą przyszłość na najbliższe dni. -A więc tak wygląda podpisywanie dokumentów na kolanie.

-Już? A więc sprawa załatwiona.- podsumował Max, podpisując swoją umowę. -Jutro spotkajmy się pod tym adresem i nie próbuj nic wymyślać. Pamiętaj...- arcyksiążę rozjuszył się jeszcze bardziej na dźwięk telefonu.

-Wasza Wysokość, Jego Cesarska Mość czeka na Ciebie w ogrodach.- poinformował sekretarz.

-Przyjąłem, jadę. A więc ojciec i kolejna denna gadanina...

-Od teraz buzia na kłódkę i to ja mam do niej klucz. Acha, i moja ukradziona przez ciebie własność ma być jutro w moich rękach. Żegnam.- odparł syn Theodora, nawet nie patrząc w stronę Polki.

Karolina po południu zdecydowała się pójść na spacer z Fang, której udało się wreszcie namówić koleżankę na spacer po Wiedniu. Obie szły w milczeniu ulicą, wzdłuż której widniały szeregi secesyjnych kamieniczek mieszczących modne kawiarnie i bary, w których rozświetlonych wnętrzach ludzie popijali gorące napoje, rozkoszując się klasyczną muzyką, a oszklone ściany niektórych budynków wkradały się do historycznych zabudowań ze swą nowoczesnością z telebimami i neonami.

Układ WiedeńskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz