10. Nieporozumienia chodzą parami

65 5 96
                                    


Jasnowłosy arcyksiążę przywitał się z bliskimi i zasiadł przy stole, by wziąć udział w śniadaniu, stanowiącym rodzaj kolejnego powitalnego bankietu na cześć seniorki rodu. Młodszy brat Maxa z niespokojną energią mieszał swą herbatę, a ich obie siostry wesoło cicho gawędziły. Theodor, jak miał w zwyczaju, czytał poranną prasę, zaś jego małżonka przeglądała w telefonie plan swych rutynowych wizyt w szkołach i szpitalach. Wszyscy nie śmieli dotknąć jedzenia, póki nie nadejdzie kluczowa postać tego poranka.

-Widzę, że każdy ma swoje zajęcie. A ja myślałam, że przez moje przeciągające się nadejście będziecie głodować.- zaśmiała się Luisa, a z nią para cesarska i wnuki. Syn przywitał się ze swą matką, a za nim zrobili to pozostali. Dopiero wtedy rozpoczęli jeść. Najstarszy wnuk cesarzowej matki żywił cichą, lecz znikomą nadzieję, iż zapomni ona o swych dzisiejszych planach, lub je zrewiduje. Srodze się jednak zawiódł.

-Maximilianie, czy mogę dziś na Ciebie liczyć w czasie wizyty w Archiwum?- zapytała starsza pani, brzmiąc jednocześnie łagodnie i zobowiązująco.

-Oczywiście, nic się w tej materii nie zmieniło, najdroższa Babciu.- potwierdził ze skrywanym zawodem, wiedząc, że ominie go próba ostatecznego odzyskania pamiątki rodzinnej z rąk podejrzanej dziewczyny.

-Cieszę się, że znajdziesz czas dla babci.- odparła Luisa.

Blondyn z rosnącym zdziwieniem przyglądał się zachowaniu brata, który, zwykle nieokazujący wewnętrznych rozterek, tym razem był jakby rozedrgany i ustawicznie o czymś myślał. Starszy brat nie omieszkał skorzystać z niewątpliwej przyjemności wytknięcia mu tego.

-Ernest, co się dzieje, dziś chyba nie jesteś sobą. Na śniadaniu wyglądałeś, jakbyś bał się, że coś wyjdzie na jaw, albo się bez pamięci zakochał. Obstawiam, że to pierwsze, nawet nie muszę się zastanawiać.- parodiował styl analizowania przyjęty przez bruneta.

-Do czego zmierzasz?- spytał z kpiącym uśmiechem kędzierzawy chłopak.

-A ty do czego? Czyżby znów doświadczenia chemiczne? A może, pomyślmy,... chemia innego rodzaju?- Max nie ustawał w irytowaniu młodszego brata.

-Nie wiem, co bredzisz, ale chyba muszę ci przyznać rację, że studiowanie bałkańskich przyśpiewek ci nie służy.- odcinał się Ernest Hans.

-Za to tobie chyba rzeczywiście przydałaby się jakaś odmiana. Pamiętaj, panie naukowcu, że jesteśmy zwierzętami stadnymi, a natury nie oszukasz. Przekonasz się o tym prędzej, czy później.

-Reakcja mózgu na osobnika o cechach właściwych do spłodzenia potomstwa? Mój mózg ma lepsze rzeczy do roboty. – wycedził beznamiętnie brunet. -Dziś wychodzę w jedno miejsce. Jakby co, wiesz co robić. Nie możesz zawalić, bo inaczej ojciec wnet pozna tajemnicę twej zgryzoty.- zaśmiał się złowieszczo 19-latek.

-Ty draniu! – syknął Max, choć uświadomił sobie, że nie ma innego wyjścia, niż kryć brata w jego kuriozalnych przedsięwzięciach.

-Co ja mam niby powiedzieć ojcu?- spytał, raczej siebie, niż Ernesta.

-Wymyśl coś.- rzucił „pomysł" ciemnowłosy i zaczął szykować się do wyjścia.

Zajęcia Klary na kierunku biotechnologii zaczynały się akurat o tej samej porze, co jej współlokatorek, więc wspaniałomyślnie udała się z nimi na teren kampusu uniwersyteckiego. Każda z nich miała udać się do innego budynku, lecz przed rozstaniem obie dziewczyny zostały zatrzymane przez Filipinkę.

-Słuchajcie, musimy częściej tak chodzić. W końcu rano jesteśmy zabiegane, a po południu Ty, Klara, zakuwasz aż wzejdzie księżyc. Karolina zaś uwija się przy tej swojej kawie. Co powiecie, może jutro, o wspólnym wypadzie na ciasto, albo pizzę, gdzieś do centrum miasta? Pogadamy sobie za wszystkie czasy!- zaproponowała jak zawsze radosna Anne-Marie.

Układ WiedeńskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz