Prolog ⭐

2.7K 38 3
                                    

- Chodź...

- Ja...

- Chodź Hermiono.

- Ktoś mnie zobaczy...

- Nikt cię nie zobaczy, nie opieraj się.

Ciało walczyło z rozumem.

Jedno podpowiadało idź, a drugie stój.

Nie mogłam zapanować nad własnym ciałem. Zahipnotyzowana przez nadzwyczajną moc szłam przed siebie. Ubrana w satynową koszulę na cienkich ramiączkach, której mleczna brawa odbijała się w świetle księżyca. Gdzieś w całym tym amoku w mojej głowie pojawiła się myśl, że ktoś może mnie zobaczyć. Jedyną osobą, która mogła to zrobić był pan Flich. Dozorca.

- Nie zobaczy.

Jego szept z łatwością zdobywa moje zaufanie. Jestem jak owieczka krocząca na pewną śmierć. Ofiara dla wygłodniałego wilka, a właściwie węża który nie ma sumienia. Potwora dopuszczającego się wielu okrutnych i strasznych rzeczy. Rządnego władzy, krwi i śmierci setek niewinnych osób. Strach pomieszany z podnieceniem buzuje w moim wnętrzu i powoduje dreszcze ekscytacji. Zaciskam dolną wargę pod naporem zębów, aby przypadkiem nie jęknąć.

- Spodoba ci się...

Schodzę na pierwsze piętro. Moje stopy kierują się do przeklętej łazienki. Nie powinnam tam wchodzić. Tam jest Marta, która narobi hałasu..

- Nie martw się, pozbyłem się jej.

Pozbył się jej?

- Zaufaj mi.

Jego zmysłowy szept powoduje, że łapczywie oblizuje usta. Zamykam oczy, a moją głowę bombarduje lawina erotycznych fantazji. Nasze nagie ciała splątane w miłosnym uścisku. On górujący nade mną. Jego dłonie sunące po całym moim ciele i nasze przyśpieszone oddechy.

Ostrożnie uchylam drzwi i rozglądam się po wnętrzu łazienki. Rzeczywiście nie ma tutaj Marty. W pomieszczeniu jest nienaturalnie cicho, jakby dziewczyna gdzieś się ulotniła.

- Mówiłem, że się nią zajmie. Podejdź, podejdź bliżej...

- Jesteś już prawie na miejscu. Chodź do mnie wiedźmo.

Delikatnym krokiem podchodzę do wyróżniającej się rzeźby. Majestatyczne umywalki tworzą przerażający krąg. Budzą respekt i dają do zrozumienia, że są ponad żałosną ludzką istotę.

Sprowadził mnie tu w jakimś celu. Nie mogę być niegodna. Zasłużyłam. Dotykam zimnego kamienia i muskam go opuszkami palców. Przeszywa mnie chłód. Chce, jak najszybciej dostać się na dół, ale nie mam pojęcia jak to otworzyć. Zdesperowana krążę wokół budowli.

Jestem żałosna!

Tylko Harry potrafi to otworzyć.

- Nie jesteś. Uspokój się i powtarzaj za mną.

Odprężam się, a jadowity syk wypełnia pomieszczenie. Wydobywa się z moich ust, ale bez mojego udziału. Nie mam nad nimi kontroli. Zostały mi odebrane. On mi je zabrał i robi z nimi co chce.

- Doskonale!

Kamienna budowla ustępuje. Otwiera się, a mnie przechodzi uczucie euforii. Udało się! Nieśmiałym krokiem spadam w przepaść, ale nie zaliczam bolesnego upadku. Przez chwile lewituje, aby potem bez szwanku opaść na kamienną posadzkę. Zaczarowana idę przed siebie. Prowadzona przez jego głos, który nieprzerwanie do mnie mówi. Wąskie korytarze zdają się nie mieć końca. Nie poddaje się. Wiem, że nie mogę. Dla niego musze tam dotrzeć. Chce go zobaczyć, przeżyć to co dla mnie przygotował i nigdy o tym nie zapomnieć.

W tej wylęgarni zła on jest moim światłem, dlatego przyśpieszam gdy widzę główną salę. Sapie, a oddech boleśnie napiera mi na płuca. Ignoruje ten morderczy wysiłek i zatrzymuje się przy głównej komnacie. Głowy bazyliszków ciągną się w nieskończoność, a pomiędzy nimi znajduje się przerażający portret. Podchodzę bliżej, a wtedy z gardła posiwiałego starca wydobywa się wąż. Bestia patrzy na mnie swoimi złotymi oczami i syczy. Wystawia zęby i napiera do przodu. Wprost na mnie, ale nie łamie się. Wiem, że mnie nie skrzywdzi. Nie po to mnie tutaj ściągnął. Gad owija się wokół mnie, a jego głowa w uległości ociera się o moje ramie. Jest delikatny. Delikatnie go głaszcze, a w zamian przy moim uchu rozbrzmiewa zadowolony syk.

Pomieszczenie zaczyna się trząść, a bestia znika. Wycofuje się i robi miejsce swojemu panu. Ekscytacja rozsadza mnie od środka, przez co boleśnie gryze wargi. Serce łomocze, a oddech staje się coraz cięży. Zamykam oczy, a wtedy jego dłonie oplatują mój brzuch. Zimne opuszki palców zaciskają się na cienkim materiale. Niemal czuje je na swoim ciele. Potwór przyciąga mnie bliżej i chowa w swoich ramionach. Wtulam się w niego, a palce wszczepiają się w jego szorstkie uda. Jest nagi. Nie ma na sobie żadnego okrycia, a jego twardy członek z uporem wbija się w moje pośladki. Mrożącym krew w żyłach oddech muska moją szyję i ucho. Delikatnie mnie pieści. Wodzi na pokuszenie i bawi się mną, jakbym należała tylko do niego.

- Od teraz należysz do mnie.

Mężczyzna rozpruwa satynowy materiał, a moje nagie ciało przeszywa lawina ciepłych i mroźnych emocji. Doznaje miliona dreszczy i słodki skurczy. Jego szpiczasta dłoń dociera do mojej kobiecości, a nabrzmiała erekcja pomiędzy pośladki. Opadam z uległością na jego ramie i rozkosznie jęczę.

Teraz mogę mu się oddać. Już nic mnie nie powstrzyma. Już nic nas nie powstrzyma. Jesteśmy tylko my, mroczna magia i potęgujące napięcie seksualne, które za wszelką cenę szuka ujścia.

On jest moim przeznaczenie, a ja jego pragnieniem. Pragnieniem Czarnego Pana.

___

Kto za tym tęsknił? 💖

Zostawcie po sobie ślad. Będzie mi bardzo miło. 💖

Buziaki. 💖

Pragnienie Czarnego Pana [Voldmione] 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz