Rozdział 2- Szkoła

600 35 7
                                    

>>>Kai<<<

Przechadzałem się spokojnie po korytarzu. No nie, nie to piętro! Wróciłem się. Wycieńczony przez lekcje W-F powoli wspinałem się na kolejne piętro. Jest stabilnie, przetrwałem kolejną lekcje. Szedłem spokojnie do kolejnej sali… co następne? Fizyka?! Po co? Nie… no oni mi tu w kulki lecą… to dzisiaj? Ups… nie mam książek. Nieważne. Grunt, że teraz jest przerwa. Usiadłem spokojnie na ławce. No, fizyka to ostatnia lekcja w tym dniu. Spoko. Wyciągnąłem się na ławce. Jak zwykle pierwszy… kiedy przyjdą te durnie (moja klasa). No wreszcie. Na końcu korytarza pojawił się Kick. No ja cie, ale on się wlecze. Postanowiłem mu trochę pomóc… wstałem i rzuciłem w niego plecakiem… tak dla reguły. Kick odskoczył na bok i przeklął cicho. Potem podniósł torbę wręczył ją mi. No ciekawe… gra w aport. Zazwyczaj mnie bi… dostałem w łepetynę. Bezsensu.

- Kick, co robisz po lekcjach?- zapytałem, jak gdyby nigdy nic.

- To co zwykle… mam wyrównawcze. Ale chyba dzisiaj się zerwę, jest taka ładna pogoda… a ty?

- He… idę do chorej babci… wiesz jej stan ostatnio się pogorszył- posmutniałem.

- Serio?! Szkoda mi cię. Musieć siedzieć u babci… masakra.

- Ta…- szczerze to ja sam tam chodzę, dla przyjemności. Czy on ma coś do mojej babci? Nie no co za… dzieciak. Spojrzałem w stronę schodów.   Dobra idzie reszta. Trochę są dziwni… ale spoko. Już byli na korytarzu. Śmiali się, wręcz ryczeli ze śmiechu. Wyjąłem kanapkę. Pyszna. Uśmiechnąłem się. Zaraz mi zabiorą. Siedziałem tak chwile jedząc smakowitą kanapkę… Co się dzieje? Znowu spojrzałem w stronę uczniów , którzy nadal tam stali, właściwie to niestali, lecz pęznęli bardzo powoli. Grupkę, która się do nas zbliżała, rozbiła nauczycielka… i to dyrektorka. Oczywiście wszyscy spojrzeli na nią jak na gówno, które spadło z nieba.… najwyraźniej idzie do mnie. Co ja znowu zrobiłem?

Straciłem całą przerwę, na siedzeniu u dyrektorki. Nie było przyjemnie. Chyba wolałbym, żeby mnie oskarżała... nie, wcale nie. Jednak ona przekazała mi smutną wiadomość… to znaczy złą i dobrą. Po pierwsze opowiedziała, że babcia umarła… szkoda. Jedyna osoba, przy której czułem się bezpiecznie odeszła. Ale ona mówiła, że babcia przekazała mi, to znaczy ja odziedziczyłem po niej walizkę forsy! Skąd ona ją miała? Pani powiedziała, że przyszedł pocztą do szkoły jej testament i walizka… jestem bogaty. Włożyłem walizkę i list do szafki. Zamknąłem ją na klucz, który następnie włożyłem do kieszeni i powlokłem się na górę… znowu.

Byłem już w sali. Pan coś paplał. Całkowicie go nie słuchałem. Myślałem o całej tej sytuacji. Dlaczego wcześniej mi nie powiedziała o tej fortunie. Mogłem kupić jej leki albo wynająć lekarza. Umarła. Dlaczego mi nie powiedziała? No dlaczego? Nagle jedno słowo, które zostało wymówione przez nauczyciela, obiło mi się o uszy. Nie… czemu akurat teraz? Siedziałem w ławce sparaliżowany. Pan na fizyce zrobił kartkówkę… nie… Dlaczego? Całkowicie nic nie potrafię? Czy coś może mnie uratować? Proszę. Niech stanie się cud. Proszę! Nic się nie działo, a pan rozdawał karteczki. Był coraz bliżej… nie zdam. Dostałem karteczkę. Załamałem ręce i głośno wypuściłem powietrze.

- He… pewnie nic nie umiemy, co?- powiedziała Al z końca Sali, najwyraźniej do mnie.- Kai, nie licz na ściągę.

- Dzięki- rzuciłem w jej stronę… co ja zrobię?

Nagle do sali fizycznej wpadło kilka osób. Młodych i trochę starszych. Jednak, może coś mnie uratowało… Pan spojrzał na nich zaskoczony. Oni kiwnęli do głowami, a on od raz wskazał zapraszającym gestem na środek pomieszczenia. Wyglądało jakby rozumieli się nawzajem bez słów. Grupka osób rozstawiła się na wyznaczonym miejscu.

- Mamy zaszczyt zaprosić dziesięciu wybranych uczniów z tej klasy, na coroczny wyjazd integracyjny, organizowany przez państwa europejskie. W tym roku losowaliśmy uczniów z Polski i padło na waszą szkołę. Szczęśliwi uczniowie to: Emily, Kick, Alex, Bella, Max, Nicol, Rocki, Susan, Noe i Kai- zamurowało mnie.- Uczniowie ci mają wielkie szczęście. Zostaną zwolnieni z lekcji do końca roku. Nasz wyjazd jest bezpłatny i bardzo długi. Nie musicie zabierać żadnych walizek, chyba że ktoś tak sobie życzy. Macie stawić się jutro o siódmej przed waszą szkołą. Ktoś zgłasza przeciw? Wszyscy mogą jechać?

-…

- Rozumiemy, że wszyscy mogą. Dziękujemy i do usłyszenia… a zapomnieliśmy. Musicie teraz zejść i wypełnić ankietę- jest!! Nie ma kartkówki. WOW jak to na aż tyle nas nie będzie w szkole? SUPCIO!!!

Zszedłem na dół razem z pozostałą dziewiątką osób i wypełniłem ankiete. Koniec lekcji!!!!

....................................................

Dzięki :D sorry żę tak krótko :D PAAAAAAAA

PrzedmiotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz