Rozdział 5- Żółte oczy.

681 26 18
                                    

>>>Bella

Bosz… ale to było czadowe… ale raczej tu nie zostajemy… prawda? Nieważne, na razie tu jest bezpiecznie. Ja byłam świetna jak walnełam tego kosmite w głowę. Widzieliście kiedyś takiego gwałciciela... znaczy gwałcicelke? Bo o ile dobrze słyszałam słowa Kaia, o tym że ją kocha i jest najlepsza, to dziewczyna. Niezłe ciacho… nie… kto wymyślił takie stwory? Kosmici najechali Ziemię!!! Przerażające!!! W ogóle coś mi się zdaję, że Kai będzie miał traumę. Siedziałam na fotelu naprzeciwko chłopaka, szczerząc się do niego. Wyglądał dosyć… ciekawie. Siedział, leżąc na kanapie. Cały czas dyszał i dziwnie się wyginał… nie rozumiem. Wyglądało to jakby cały czas był gwałcony… jego penis cały czas był zauważalny spod spodni… to znaczy widać było bardzo wypukłą górkę tam gdzie się znajdował. Co gorsza cały czas rosła. Mój uśmiech powoli spadał. Ta wypukłość na spodniach cały czas się powiększała, a Kai Wyciągnął do dołu spodni ręce i zasyczał z bólu. Złapał swoje czułe miejsce. Chyba zauważyłam małą plamkę mokrości na jego spodniach.

- Eeee… Kai, wszystko dobrze?- chłopach cały czas dziwnie się wyginając jęczał. Rozpiął rozporek i coś wyskoczyło ze spodni. Majtki Kaia wyglądały jakby miały pęknąć.

- Aaaa… tak… auć. Wiesz gdzie jest łazienka… coś mi się zdaje, że większe spadnie by się przydały…

- Jasne…- zadrżałam.- …o tam- chłopak dziwnie trzymając swoje spodnie pobiegł do łazienki. Ja (jako niezrównoważona osoba) od razu pobiegłam podsłuchać co robi. Przyłożyłam ucho do drzwi. „Aaaale urósł, kurde… co to jest… Noe chyba nie będzie zadowolona z mokrych spodni… ale czemu on cały, aaaa, cały czas rośnie?!” później było słychać jakby ktoś siadał i darty materiał… i dziwne jęki. Cofnęłam się gwałtownie. Wróciłam na fotel. O ciastko! Na stoliku do kawy stała miska ciasteczek. Pyszne. Ruszyłam w ich stronę. Sięgnęłam po jedno. Ktoś złapał moją rękę. Była to Noe.

- Nie radzę. Stoją tu od moich dziewiątych urodzin- z niesmakiem odsunęłam rękę.- Gdzie jest Kai?- tsa, na pewno jej powiem, że sam się masturbuje.

- Yyyy... jest w klopie. Powiedział, że spodnie są za małe. ..

- Tak? To duży rozmiar… ale skoro tak mówi… zaraz mu dam nowe- po chwili wróciła z kilkoma parami.- Daj mu je- rzuciła spodniami we mnie.

- Dobra… gdzie Nicol? Czemu ty nie możesz mu ich dać?

- Robimy jedzenie na drogę. Musimy uciekać!- Noe pobiegła do kuchni. Przewróciłam oczami. Przecież to tylko jeden kosmita… podeszłam do drzwi łazienki. Nie była zamknięta. Otworzyłam drzwi na oścież. Na środku pomieszczenia leżał brzuchem, do góry Kai od pasa w dół goły. Jego ptaszek stał wyprostowany pod kątem prostym. Zarumienił się gdy mnie zobaczył. Próbował zakryć swój trzonek rękami, ale gdy tylko go dotknął polał się z niego białawy płyn, w którym leżał chłopak. Ja… tylko troszeczkę zmieszana, podałam chłopakowi spodnie. Ten wstał i nie zważając na jego brak ubioru, przytulił się do mnie. Jeszcze nigdy mnie nie przytulał. Jest w naszej klasie od roku. Ja go nie znam! Objął mnie w pasie. Jego penis dotknął moich spodni. Wzdrygnęłam się, a moje myśli przewidywały dalszy, dość erotyczny ciąg dalszy. Nie chcę go! Coś ciepłego mnie zalało. Próbowałam się wyrwać, ale on nie puszczał, a ciecz pokrywała cały mój dół. Moja twarz była pełna przerażenia. Sięgnął do moich spodni. Usiłował je zdjąć.. i udało mu się. Jeszcze miałam bieliznę… Trzymał moje ręce. Byłam bezbronna. Pocałował mnie. Kopnęłam go. On tylko się uśmiechnął, a coś na mnie trysnęło. Co się dzieje na tym świecie?!

-Pomóż mi…- wyszeptał. Jego penis coraz mocniej mnie dotykał, wręcz mnie bolało. Wepchnął go w moje gacie… czy jego penis jest tak mocny żeby rozerwać tkaninę? Kai zaczął go popychać i ruszał się tak… dziwnie. Coś dotknęło mojej skóry. Jednak się przedarł. Otworzył usta i jęknął… co gorsza ja też. Wyrywałam się, ale on tak mocno i blisko mnie trzymał… Jego penis urósł jeszcze kilka centymetrów... coraz bardzie i dalej go pchał. Był coraz bliżej. JA poczułam dziwne uczucie... aaa… Przyciągnął się jeszcze bliżej. Popchnął mnie do siebie.- Co? Podoba ci się? Mocno się pchnął.. aaa... co nie?- próbowałam się uwolnić… ale w tedy jeszcze bardzie bolało. Coś kapało na podłogę. Spojrzał mi w oczy… żółte światło przemknęło mi przez umysł. W sumie to co mi szkodzi... kiedyś musi być ten pierwszy raz. Jęknęłam. Zdjęłam bluzkę i pchnęłam go na podłogę. Położyłam się na nim. Wyginał się strasznie. I ciężko oddychał. Cmoknęłam go po szyi. On cały czas wpychał się głębiej. Jak dobrze. Tego chciałam od początku. Zdjęłam majtki do końca. On przeturlał się ze mną. Teraz był na górze. Ruszał się tak cudownie. Jego penis tak urósł. Przedzierał się w zakamarki mojego ciała. Było tak wspaniale. Nagle… rozejrzałam się jakby nie wiedząc co się ztało. Przez chwile patrzyłam na Kaia który z zamkniętymi oczami leżał na mnie i wciskał we mnie swojego „przyjaciela”.W końcu odepchnęłam go. Moje spodnie były całe mokre. Jak reszta ubrać. Dopiero teraz zauważyłam, że leżę w czymś białym. Szybko podniosłam się do góry. Ubrałam się w pozostałości mokrych ubrań. On leżał nagi w łazience. Jego trzonek był długi prawie do kostek… nie, nie przesadzam. Cały czas gwałcił powietrze przed sobą, a z jego penisa cały czas coś kapało, lało się jak z fontanny. Patrzył na mnie swoimi oczami… nie… to nie były jego oczy… jedno było jakby żółtawe.

- Nara!- palnęłam.- Weź prysznic zboku- wybiegłam z łazienki zatrzaskując drzwi. Miałam na pewno dziwny wyraz twarzy. Słyszałam za sobą jeszcze jego głos „ Trudno, muszę się wyżyć na czym innym”. Muszę zmienić spodnie… i resztę. Co mnie napadło? Zresztą… nie wiem skąd wzięłam się pod Kaiem. Jak się tam znalazłam. Pamiętam tylko błysk jego oczu… żółtych oczu? Przecież on ma zielone! Jak gdyby nigdy nic pobiegłam na górę do pokoju Noe. Pogrzebałam jej w rzeczach i znalazłam spodnie… i reszte, które dobrze na mnie leżały. Włożyłam je. Co się działo z Kaiem? Jest… em… inny. Co się stało ze mną… Nie mam pojęcia… pamiętam wszystko przez mgłę… Kai… Wcześniej by mnie nawet nie dotknął. Był taki nieśmiały… a teraz. Pokręciłam głową.

- Bella!- usłyszałam wołanie z dołu.- Gdzie jesteś? Zjadł cię kosmita?- mówiła Nicol.

- Nie!- zbiegłam na dół.

- Czemu masz inne spodnie… i reszte?

- Bo… uznałam, że czas zmienić styl- uśmiechnęłam się.

- Bella…- Nicol pokręciła głową.- Co z Kaiem?

- … Nic…

- To chyba…- i nagle coś rozbiło szybę. Szkło rozsypało się na podłodze. To ten stwór… próbował zmieścić się w oknie, ale najwyraźniej się zaklinował. Machał szponami na wszystkie strony, tak jak jego głową i językiem. Z jego paszczy wydobywał się jakby ryk, ale jakiś inny. Taki niezwykły, jakby nie z tej ziemi. Kai wypadł z łazienki w długich, wiszących dresach… cały czas było wydać znaczne wzniesienie.- Wiejemy!- krzyknęła Nicol. Ruszyliśmy w głąb domu. Z tyłu było tylnie wejście. Przebiegliśmy przez kuchnię i dotarliśmy do małych drzwiczek. Nicol i Noe niosły jakieś paczki w rękach. Przed nami był las. Ruszyliśmy pędem.

Biegliśmy przez piętnaście minut. Każdy był bardzo zmęczony. Kai biegł jakoś dziwnie w rozkroku. Kiedy tylko na niego patrzyłam trochę chichotałam. He, He jakby się tak nie napali, to było by łatwiej… He, He. Hej… teraz ma normalne oczy. Podejrzane. W oddali słyszeliśmy potwora. Kosmita nas goni! Nie mieliśmy pewności, czy umie się wspinać, więc na razie nie wchodziliśmy na drzewa. Stopniowo biegliśmy coraz wolniej. Doganiał nas.

- On nas zje!- krzyknęłam do pozostałych.- Szykujcie trumny!

- Chyba wolałbym żeby mnie zjadł…- mruknął Kai, a ja, jak pomyślałam o wcześniejszych wydarzeniach,  chyba też bym chciała, żeby nas zjadł, zamiast robił coś innego. Wzdrygnęłam się.

Potwór zaryczał. Byliśmy w pułapce. Przed nami duża góra i zagradzające drogę zwalone, bardzo grube drzewo. Stwór zamachiwał się swoimi szponami. Mieliśmy zostać oszołomieni wielkimi łapami i pazurami, a potem najprawdopodobniej zgwałceni. Czarny koniec mojego życia. Nie tak go sobie wyobrażałam. Miałam zginąć pożarta przez tygrysa albo lwa, ale tak, żeby coś ze mnie zostało. Na moim grobie miały byś figurki kotków. Miałam swoim poświęceniem uratować innych!!! A teraz miałam zginąć w lesie… nie.

-Hej ty!- wyszłam przed wszystkich. Nicol chciała mnie zatrzymać i coś tam mówiła, żebym wracała. Potwór spojrzał na mnie zaciekawiony. Opuścił pazury.- Jesteś… bardzo niegrzecznym kosmitą!!!- popatrzył na mnie i pochylił się troszkę. Patrzył mi w oczy. Czy on mnie hipnotyzuje?!  Najwyraźniej nie, bo po chwili wyryczał się na mnie. Kawałki śliny spadały na mnie. Była Zielona! Jego oddech cuchnął.- Czy ty ostatnio w ogóle myłeś żeby?! Za nami otworzyło się przejście. Świeciło białym światłem. Bez zastanowienia wepchnęłam tam wszystkich. Pomachałam osłupiałemu kosmicie i wskoczyłam do otworu, który jak już tam weszłam zamknął się natychmiast. Odciął łapę potwora, która tak jak wszyscy jechała jasnym tunelem. W dół. W dół. Trochę w bok i znowu w dół. Uderzyliśmy w coś miękkiego. Straciłam przytomność.

****

A miało być spokojnie... ups! Nie wyszło XD

PrzedmiotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz