Rozdział 7- W podziemiu.

452 23 7
                                    

>>>Emily<<<

Zjeżdżaliśmy bardzo długo w dół. Ogromna zapadnia przesuwała się po woli. Słychać było dużo skrzypnięć i innych odgłosów. Zatrzymaliśmy się, a ściany „windy”, od których białego światła można było oślepnąć, uniosły się w górę. Składały się jak harmonijka. Byliśmy na dole, po ziemią. Czemu zapadliśmy się pod ziemie? Co ja tu robie? Mieliśmy jechać na jakąś zieloną szkołę, czy coś! Nad nami, na górze zamykały się dwie płyty, uniemożliwiając nam ucieczkę... w pewnym sensie nic nam nie jest, ale czuję się niepewnie. Zamykały się coraz szybciej, uniedostępniając nam dopływ światła. Przysuwały się do siebie, a kiedy miały się ostatecznie zamknąć wskoczyła Victoria, o mało co nie przycinając sobie głowy. Niezwykłe. Zrobiło się niewiarygodnie ciemno. Moje oczy powoli przystosowywały się do niewielkiej ilości światła w tym pomieszczeniu. Patrzyłam na wszystko oniemiała. Wokół nas znajdowało się… więzienie? Coś mi się zdaję, że to nie są wymarzone wakacje. Czemu zostaliśmy posłani do więzienia? Może Bella ma kłopoty! Ale nie widzę jej tutaj. Rozglądałam się uważnie. To miejsce jest strasznie straszne. Przesadzam. Każda cela była podświetlona niewielkim światłem, było to jedyne źródło światła w tej ogromniej, długiej i wysokiej hali. Miałam wrażenie, że z sufitu kapała woda. Laserowe kraty uniemożliwiały wyjście jakimś przerażającym stworom. W następnych celach byli zwykli (albo nie) ludzie. Inne dziwadła siedziały jakby za niebieską szybą, a inne po prostu były powieszone za kajdanki. Niesamowite. To miejsce wyglądało jak połączenie wszystkich fantastycznych złych bohaterów z książek osadzonych za kratkami. Victoria klaskając w ręce, przerwała moją fascynację tym wielkim pomieszczeniem. Dała nam znak ręką żebyśmy ruszyli za nią.

- Tu jest świetny zasięg!- wykrzyknęła Susan.- i Wifi!- dodała.

- Świetnie… będę mogła wezwać sanepid- Alex przejechała palcem po kamiennej, mokrej ścianie.- Ale brud!

Otworzyły się drzwi i znowu zalało nas oślepiające światło. Staliśmy teraz w białej sali. 1500 razy czystszym miejscu niż poprzednie. Al robiła wielkie oczy. Pewnie u niej w domu nie ma takiego porządku. Na ścianie przed nami był ogromny monitor z mapą świata. W niektórych miejscach widać było czerwone, pulsujące punkciki. W różne strony biegali jacyś ludzie ubrani na czarno, mieli broń. Co my jesteśmy w jakieś bazie wojskowej? Kto w ogóle buduje baze wojskowa obok więzienia? Wszyscy… Victoria szła dalej. Znowu otworzyły się przed nami drzwi windy. Weszliśmy niepewnie. Zjeżdżaliśmy niżej i niżej. Znowu dziwne uczucie w brzuchu. Byliśmy sami. Na tym piętrze nikogo nie było. Staliśmy w długim i ciemnym korytarzu. Victoria klasnęła w ręce i światło się zapaliło. Victoria mrugnęła do mnie. Rocki oczywiście również zaczął klaskać, ale światło nie reagowało. Ciekawe dlaczego? Ha! Rocki nie potrafi… jak zwykle. Ruszyliśmy i zatrzymaliśmy się przed salą nr. 37. Victoria stała bezczynnie przez kilka sekund. Skrzyżowała ręce. Minęła kolejna chwila. Przesunęła palcem po drzwiach. Nasłuchiwała i czekała co się zdarzy. Westchnęła. Potem zaczęła walić z całej siły w drzwi pięścią. Cały czas nic się nie działo. Przewróciła oczami, wyglądała na bardzo poirytowaną. Uśmiechnęła się do drzwi i powiedziała:

-Tak, właśnie chcę wejść!- drzwi nie odpowiedziały.- Nie, nie mogę!... Dlaczego?! Bo mi ją zabrałaś!- cały czas cisza. Victoria uderzyła dłonią w czoło. Potem tylko wzdychała.- Po co?- po raz kolejny odezwała się do drzwi. Cisza.- Ych… no dobrze.- Victoria namalowała palcem na drzwiach kształt prostokąta. Na jego miejscu pojawiła się jakaś karta. Spadłą na ziemie, a dziewczyna ją podniosła.- Wow!- powiedziała sarkastycznie i bez życia.- Kto by się spodziewał! To moja karta- przewróciła oczami i przesunęła kartą w specjalnym czytniku. Drzwi się otworzyły i weszliśmy do długiej komnaty. Miała ściany pokryte czerwoną tkaniną. Po bokach stały białe kolumny, a kafelkowa podłoga  wyglądała jak szachownica. Obok każdej kolumny stał czarny marmurowy kot. Na końcu pomieszczenia było biurko. Za nim był ciemny skórzany fotel. Był tyłem. Powoli zaczął się odkręcać. Siedziała w nim postać, ubrana typowo jak Dracula. Była to kobieta o kruczoczarnych włosach i zielonych, kocich oczach. Była blada. Oni nas wkręcają w jakiś zmierzch. Postać na nasz widok zmieniła wyraz twarzy, wcześniej tajemniczy i zagadkowy, na zdziwiony i zaskoczony.

- Kto… to jest?- zapytała z niedowierzaniem.

- No nasi nowi rekruci. Sama kazałaś mi ich przyprowadzić…

- Ale oni dotarli do nas wczoraj! Czterech… tak?

- Tak… wczoraj dotarła połowa.

- Jak to?- postać wstała. MI się zdaje albo teraz ma czerwone oczy…- podeszła do nas. Spojrzała na nas.- A teraz macie udowodnić, że to wy jesteście wybrani.

- Jacy wybrani?!- wykrzyknęła Alex.- Ja nawet nie wiem o czym mówicie!- dziewczyna nagle dokładnie przyjrzał się Al. O co tu chodzi? Podniosłą jej rękę i dotknęła jej nosa.- Proszę mnie nie dotykać!- wrzasnęła Alexa.

- Victoria… czy ona…

- Tak…

- Czyli jednak… Do jasnej cholery czemu jest ich tak dużo! Co roku mamy jednego, ewentualnie dwa, ale to jest rzadkość. Kiedyś przez 10 lat nikogo nie było. Teraz… ile to? 10 osób?

- Tak, ale…

- No- kolor oczu nieznajomej znów był zielony.- Ja się wam nie przedstawiłam. Gabrielle WBD. Rozwinięcie skrótu to WeBleDracula. Ale mówcie do mnie Gabrielle Benkills… albo bardziej Bilowsweet… po prostu Gabi… pani Gabi. To jest organizacja osób, którzy zostali wybrani. Dostają magiczne właściwości i są przydzielani do dobrych i złych. Tutaj ich szkolimy. Ja i Victoria jesteśmy współzałożycielkami tej organizacji. Tak… to by było na tyle… a i jeszcze… wszystko co wiecie na temat rzeczy nadprzyrodzonych to prawda. Ja i Vicki jesteśmy np. Wampirkami- zakręciło mi się w głowie. Te słowa były spełnieniem wszystkich moich marzeń.- Dobrze. Wiecie już wszystko. Macie przedmioty otrzymane po ankiecie?

- Tak- wszyscy mają… nowość.

- Zaprowadzę was do pokoju- powiedziała Gabrielle.

Znowu byliśmy na korytarzu. Przeszliśmy do końca. Przed nami był pokój nr. 69. Gabriele otworzyła drzwi. Na łóżkach leżeli Kai i Noe. To oni tu są? Gabrielle nic nie mówiła. Następny pokój dostał Kick i Rocki, dalej był pokój Belli i Nicol, a potem Ja i Susan. He, Max i Alex w jednym pokoju… będzie źle. Oni się bardzo nie znoszą. Gabriele powiedziała, że za cztery godziny jest obiad. Mówiła, żę dostaniemy karteczki jak tam dotrzeć. Mamy chwilę wolnego.

******************************************************************8

Proszę bardzo, kolejny rozdzialik... nie martwcie się,  za nie długo pojawi się rozdział pt.: SEX! Więc, to będzie coś pięknego.....

PrzedmiotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz