Rozdział 9- w przejściu.

532 22 8
                                    

>>>Kai<<<

Skuliłem się w kącie i bujałem się panicznie. Kick na czworaka chodził w jedną i drugą stronę. Kiedy tylko się do mnie zbliżał starałem się na niego nie patrzeć. Nie mogę stracić panowania. Coś czuję, że zaraz się zacznie, ale jak na razie… spojrzałem w dół, by się upewnić… nic się nie działo. Chyba ten dziwny stan, z którego mało pamiętam i potem budzę się z niego przyczepiony do jakiejś laski z długim jak nie wiem, się nie zacznie. Wszystko przez tego potwora. Był przerażający… ale jak się tak zastanowić… to była wspaniała. CO JA PIERDOLE?! Jedna kropelka potu spłynęła mi po czole. Mam nadzieję, że nie zmienię swoich zainteresowań. Wzdrygnąłem się. To na pewno działa tylko na kobiety. Pocieszałem się w duchu.

- Co ci?- Kick dotknął mojego ramienia.- Klaustrofobie masz czy co?

- Mniej więcej- poczułem coś . Od razu cicho jęknąłem. Kick tylko spojrzał na mnie zdziwiony. Musiał mnie dotknąć? Naprawdę? Przeszedł na drugą stronę przejścia między pokojami. Robi się gorącą… dosłownie i w przenośni. Czemu te spodnie są takie małe? Niech on się zmniejszy. Kick siedział odwrócony do mnie plecami. Rozmawiał z Rickiem. Jeżeli zaraz go nie uwolnię, to mi znowu podrze spodnie. Muszę go jakoś opanować. Spróbuję go powolutku dotknąć. Mam zimne ręce, więc może się uda. Wsadziłem rękę pod spodnie i pogładziłem go. Nic się nie działo. Pocierałem go. Ale ulga. Wydaje się, że trochę zmalał. Uff… Nie no się nie da! Skoczył w górę i urósł z kilka centymetrów. To nie naturalne! Jakaś klątwa od potwora. Wypychał moje spodnie bardzo mocno. Dotknąłem mojego czoła, lecz zaraz cofnąłem ręce przypominając sobie co przed chwilą robiły. Wygiąłem się w łuk wydając z siebie podejrzany odgłos, nad którym nie panowałem. Rozpiąłem rozporek… to znaczy chciałem, ale się zaciął. Ból był nie do zniesienia. Podarłem taknine spodni rękam, a mój penis wyskoczył jak na sprężynie. Cały czas rósł. No spodnie na nic mi się już nie przydadzą. Rzuciłem je w kąt.

- Ale ci stanął- wyszeptał wręcz przerażony Kick.

- Ale jesteś spostrzegawczy- rósł jak na drożdżach. Kick jakby się roześmiał.-Taki jesteś mądry?… aaa… to niby jak mam go zmniejszyć?

- Musisz kogoś przelecieć- teraz całkowicie się śmiał, a ja miałem jeszcze większy problem, ponieważ ten materiał nie jest ze stali. Czemu on powiedział to słowo. Czuję, ze zaraz pęknę. Żółte światło przemknęło mi przez umysł. Na czworaka podpęzłem do Kicka, mój duży „przyjaciel” ciągnął się po ziemi.- Kai… co robisz? Czemu masz żółte oczy?- kiedy byłem już wystarczająco blisko powaliłem go na ziemię i zacząłem ostro masakrować jego sparaliżowaną twarz pocałunkami. Popchnął mnie- Człowieku! Co ty odpierdalasz?!- zdjąłem koszulkę i znowu położyłem się na chłopaku. Pocałowałem go z języczkiem. Po raz kolejny mnie odepchnął i podsunął się pod samo wejście. Tylko czekał, aż się otworzą te drzwiczki. Złapałem jego nogawki i ściągnąłem mu spodnie, co było dosyć trudne, bo je trzymał, ale jakoś się udało… mmm… stylowe gatki z hamburgerem. Potem zabrałem się za koszulkę. Nie wiem co się ze mną dzieję. Zdjąłem swoje majtki, które były u kresu pęknięcia. Mój idealnie duży jak cholera penis wyskoczył jeszcze bardziej. Kick patrzył oniemiały. Ściągnąłem z niego ostatnią cześć jego garderoby. Kick zakrył się rękami i ani drgnął. Miał bardzo wytrzeszczone oczy. W sumie mogłem użyć hipnozy i wszystko poszłoby jak po maśle… ale lubie jak oni piszczą i mówią, że już nie chcą… zobaczymy, czy nasz malutki kolega będzie grzeczny. Uśmiechnąłem się do niego i zacząłem to co uwielbiam… chym… tylko jak tu z facetem? Zawsze mogę sobie possać, a on mi… to świetny pomysł. Położyłem go na ziemi odsuwając go od wejścia. Ale się miotał i krzyczał. No cóż.  Byłem na czworaka i próbowałem trafić mu do ust. Jest weszło. Zmiażdżony przeze mnie Kick nie mógł poruszyć ani głową, ani czymś innym.  Jęczał. Przejdźmy do rzeczy. Zacząłem poruszać się w górę i w dół. Kick jeszcze głośniej piszczał. Naszła mnie pewna myśl. Odwróciłem się, cały czas trzymając swój penis w jego ustach. Teraz jakby klęczałem, ale i leżałem. Ruszałem dolną czarcią ciała górę i w duł. Za każdym razem Kick jęczał i piszczał. Spojrzałem na jego malutki penisek… no czas go trochę podnieść. Zacząłem obściskiwać się z trzonkiem Kicka. Teraz jeszcze przeraźliwiej piszczał. Ale ja i tak w głębi duszy wiem, że mu się to podoba. Przez kolejne pięć minut ciągnąłem go, tak jak rurkę z soczkiem, ale żadnego soczku nie było. Nie było też już jęków… no może czasami się zdarzały, jak mocniej go zassał… a właśnie Kick również zaczął mi ssać… tak jak u niego i tak jak u mnie piski były rzadkością. Wiedziałem, że z mojego leci już obficie. Przestałem mu ciągnąć. No od razu lepiej. Mały kutas, już nie taki mały, lecz normalny, stał pod kątem prostym. Świetnie. Myślę, że niedługo dojdzie. Przejrzałem na oczy. Co ja tu robię? Odsunąłem się gwałtownie. Poleciał na niego płyn.

PrzedmiotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz