2.

116 14 59
                                    

Wjechałam na strzeżony parking Departamentu SWAT w Los Angeles przed czasem. Wyciągnęłam z tylnego siedzenia torbę z strojem sportowym, aby umieścić go w szafce na siłowni. Ku mojemu niezadowoleniu, natrafiłam na zaspanego Josepha, który w towarzystwie Samuela zmierzał w moim kierunku. Pech chciał, że ten pierwszy od razu mnie przyuważył i zawołał, żebym czekała.

W tym samym momencie skrzyżowałam wzrok z brunetem. Mimo że miał okulary przeciwsłoneczne, bo słońce od rana paliło w oczy, wyraźnie czułam jego przeszywające spojrzenie.

Przełknęłam ślinę, skupiając swoją uwagę na drugim mężczyźnie. Podszedł do mnie, witając się krótkim uściskiem. Morton wyminął nas, ignorując moją obecność. Westchnęłam, wykazując swoją dezaprobatę. Zachowywał się jak dzieciak, a nie dorosły facet, bez podania konkretnego powodu, dlaczego na starcie mnie przekreślił.

- Dzisiaj zabieram cię na ring, Rose - poinformował Joseph, kiedy powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę tylnych drzwi wejściowych. - Muszę zobaczyć na ile cię stać, a na ile muszę cię wyszkolić.

- Jaką sztukę walki preferujecie? - zagadnęłam, przypominając sobie, że wczoraj miałam go spytać o Aikido.

- Głównie brazylijskie Jujitsu, ale Samuel wprowadził do treningów Aikido - wyjaśnił, na co nieznacznie drgnęłam, nie wierząc w to, co usłyszałam. - Trenuje od wielu, wielu lat. Dwa lata temu przyznano mu piąty stopień mistrza. Utrzymuje go do teraz.

- No to mamy problem - mruknęłam, a Joseph posłał mi pytające spojrzenie, podtrzymując ręką drzwi, abym mogła przejść pod jego ramieniem. - Przed szkoleniami przydzielono mi szósty stopień w Aikido. Z innymi sztukami walki nie miałam styczności.

Kątem oka zerknęłam na mężczyznę, niepewna, gdzie mam się udać. Wskazał drogę do podziemi i tego właśnie się obawiałam.

- Nie spodziewałem się, że ledwo pojawi się kobieta w naszej jednostce i utrze nosa Samuelowi. Jego ego tego nie zniesie.

Nikły uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Świadomość, że mogłam dopiec gościowi, który pałał do mnie nienawiścią, podnosiła na duchu.

- Zawsze mogę przenieść się na brazylijskie Jujitsu - podsunęłam, mimo że nie byłam co do tego przekonana. Wolałam najpierw wykazać się w jednym sporcie, aby dopiero rozpocząć drugi.

- Owszem, możesz - przytaknął, na co zmrużyłam oczy. Coś zdecydowanie nie pasowało mi w sposobie, jaki to wymówił. - Ale nie odbieraj mi zabawy. Nikt nie może wygrać z Mortonem, a teraz nadarzyła się okazja, żeby nie czuł się tak pewny. Muszę to wykorzystać.

Westchnęłam, kręcąc głową z dezaprobatą. Rzucił mnie na głęboką wodę, nie byłam pewna czy w niej nie utonę.

***

Joseph zaprowadził mnie pod ring, gdy tylko wyszłam z szatni przebrana w sportowy strój. Samuel czekał na nas, mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów. Nikogo poza nami nie było, jakby wszystko z góry było zaplanowane i ten fakt wcale nie polepszał mojego samopoczucia. Miałam zmierzyć się z mężczyzną, który z niewiadomych powodów gardził mną.

- Wiesz, co robić - mruknął, obrzucając mnie zblazowanym spojrzeniem. - Masz doświadczenie w Aikido - zerknęłam pytająco na Josepha, na co ten wzruszył ramionami - więc od razu bierz się do roboty. Praca wzywa i nie mamy całego dnia.

Zadarłam podbródek, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nie zamierzałam ułatwiać mu sprawy, skoro w takim momencie nie potrafił się zachowywać.

- Na co czekasz? - rzucił, unosząc pytająco brew. - Zabieraj się za rozgrzewkę.

- Obędzie się bez - odparowałam, mimo świadomości, że bez rozgrzewki nasza walka mogła się skończyć kontuzją.

W szponach miłości // DOSTĘPNE 9.08 W ANTOLOGII "GRZECH W MUNDURZE"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz