14.

95 14 5
                                    

Serce biło z zawrotną prędkością. Ciepło przeszywało klatkę piersiową. a bolesny skurcz atakował moje podbrzusze. Na drżących nogach rozglądałam się nerwowo po opustoszałym szkolnym dziecińcu, miętosząc w dłoniach naciągnięte na nie rękawy obszernej, czarnej bluzy. Czułam, że gdzieś nieopodal znajduje się ON. Samuel Morton, który trzy tygodnie temu przeniósł się do Parker, rozpoczynając naukę na drugim roku w Francis W. Parker School. Wystarczył jeden dzień, aby swoim wyglądem podbił serca płci pięknej i ot tak mógł przebierać w znajomych. Przykuwał wzrok nawet tych osób, które w żaden sposób się nie wychylały.

Wyróżniał się swoimi krótko przystrzyżonymi włosami na tak zwanego żołnierza, która idealnie komponowała się z jego aurą tajemniczości, zaciętym wyrazem twarzy, opaloną karnacją i przeszywającym spojrzeniem piwnych tęczówek onieśmielały każdego, kto chociażby na moment złapał z nim kontakt wzrokowy. Mimo że był otwartym człowiekiem, to niewiele o sobie mówił. Nie zabawiał się dziewczynami, a gdy tylko jakaś próbowała się do niego zbliżyć, odtrącał ją. Nie chodził na imprezy, zaszywając się w swoim świecie. Świecie, który dwa tygodnie temu połączył nasze ścieżki ze sobą.

Nabrałam głęboko powietrza do płuc, wydychając go. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że od tamtej pory, kiedy Morton zjawił się na pozalekcyjnych treningach z Aikido, wszystko się zmieniło. Moje życie się pokomplikowało i musiałam użerać się z upierdliwym chłopakiem, który nie ukrywał przesadnego zainteresowania mną. Wystarczyło, że pokazałam mu, kto tak naprawdę rządzi na treningach. Uraziłam jego męską dumę, powalając go jednym ruchem na podłogę.

Nie sądziłam, że tym samym stanę się głównym zainteresowaniem chłopaka, ignorującego wszelkie zaloty dziewczyn. I nie spodziewałam się, że to właśnie on stanie się kimś, przy kim obudzą się we mnie uczucia. Coś, czego nigdy nie doświadczyłam w mojej rodzinie. Przy nim czułam nieznane mrowienie w kończynach. Przyspieszone bicie serca. Ścisk w klatce piersiowej. Cierpki dreszcz na karku i bolesny skurcz w podbrzuszu, przez których niejednokrotnie było mi niedobrze. Działał na mnie niczym magnez i musiałam temu zapobiec.

Miałam inne, ważniejsze cele niż spotykanie się z płcią przeciwną. Wolałam skupić się na szkole, nauce, aby po zakończeniu liceum uciec do Los Angeles i tam dążyć do tego, żeby zostać tym, kim był mój wujek. Antyterrorystą z prawdziwego zdarzenia. Dlatego za wszelką cenę musiałam unikać Samuela Mortona i oprócz treningów, szło mi to naprawdę dobrze. Mimo że za każdym razem denerwowałam się, czy wychodząc z szkoły nie natknę się na jego osobę.

Wybierasz się gdzieś?

Głęboki, zachrypnięty głos wybrzmiał zza moich pleców, zatrzymując mnie w pół kroku. Zadrżałam, jakby poraził mnie piorun, a cierpki dreszcz rozniósł się po moim karku. Przymknęłam powieki, przygryzłam wargę i zaczęłam odliczać do dziesięciu. Modliłam się w duchu, żeby to był sen, a Samuel zniknął tak szybko, jak się pojawił.

Nie twój interes odparowałam, a niewidzialna siła przejęła kontrolę nade mną. Gwałtownie obróciłam się w stronę mężczyzny. Zacisnęłam dłonie w pięści i zmrużyłam oczy, rzucając mu surowe spojrzenie. Miałam dwie twarze, na co dzień skrywając się pod tą, dzięki której ludzie trzymali się ode mnie z daleka.

Mimo że byłam otwartą dziewczyną, to wolałam żyć w swoim świecie, w zamknięciu, z dala od fałszywych ludzi, którzy niejednokrotnie próbowali złapać ze mną kontakt. Ich jedynym celem było rozpowiadanie wszystkim, że znają się z Roselyn Chaviez. Córką bogatej rodziny, której nazwisko było rozpoznawalne w całych Stanach Zjednoczonych przez najlepiej prosperujące kancelarie prawnicze. Moi rodzice, ich pracownicy wybraniali nawet największych zwyrodnialców, szczycąc się tym w mediach. Podważali każde dowody na sali sądowej, niszcząc każdego prokuratora, który stanął im na drodze.

W szponach miłości // DOSTĘPNE 9.08 W ANTOLOGII "GRZECH W MUNDURZE"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz