6.

138 19 2
                                    

Oddychałam ciężko, czując płynącą w żyłach adrenalinę. Rozglądałam się z wycelowaną przed siebie UPM40, słysząc dochodzące krzyki z znajdującego się na końcu korytarza mieszkania. Według sąsiadów trzydziestokilkuletni Amerykanin wpadł do blokowiska z bronią w ręku, celując do wszystkich, którzy byli w zasięgu jego wzroku. Wrzeszczał, że pozabija każdego, kto odważy mu się stanąć na drodze i przerwać to, co powinien zrobić już dawno. Zamordować swoją rodzinę, przez którą na pięć lat trafił do więzienia pod zarzutem przemocy na swoich dzieciach i żony. Te pięć lat minęło dokładnie dzisiejszego poranka i gdy tylko został wypuszczony, wyposażył się w broń i odnalazł ich bez problemu, chcąc się z nimi rozprawić.

Chociaż były to tylko spekulacje, inna opcja nie wchodziła w grę. Musieli reagować szybko, bez narażenia zakładników oraz sąsiadów, którzy całą akcję obserwowali z progów swoich mieszkań. Na nic się zdało przekonywanie ich, aby schowali się do środka i zadbali o swoje bezpieczeństwo.

Joseph wyważył kopniakiem drzwi, wpadając z hukiem do mieszkania. Zawtórowałam mu, czując za sobą obecność Samuela, na którego spadł obowiązek, aby ochraniać moje plecy. Gdzieś dalej znajdował się Aiden, a reszta została obstawiona przy blokowisku, gdyby napastnikowi udało się zbiec przez okno z drugiego piętra.

Na środku pokoju stał mężczyzna uzbrojony w Remington 870 — strzelbę, którą najczęściej stosowano do obrony własnej — celując w przerażoną, skuloną na kanapie rodzinę. Dygotali, kwiląc i błagając o życie. Matka i dwójka około dziesięcioletnich dzieci.

— Wypierdalajcie stąd! — wrzasnął, dygocząc całym ciałem. Jego dłonie trzęsły się, ledwo utrzymując strzelbę. — Zasłużyli sobie na to wszystko!

Wymieniłam krótkie spojrzenie z Josephem, kiwając lekko głową. W trakcie drogi poprosił, abym zajęła się poszkodowanymi, jemu i Samuelowi pozostawiając napastnika. Niechętnie na to przytaknęłam, ale musiałam słuchać się poleceń dowódcy, dopóki byłam nową w jednostce.

Kątem oka spostrzegłam ruch Samuela. Wyszedł zza moich pleców, z wycelowanym przed siebie pistoletem maszynowym. Jego przystojną twarz osłaniała kominiarka oraz nasunięty na nią hełm. Widoczne były tylko mroczne, piwne tęczówki, w których biły spokój i opanowanie.

— Sami tego chcieliście!

Mężczyzna przeładował broń, po czym skierował ją bezpośrednio na siedzącą pośrodku kanapy żonę. Emanowała z niego prawdziwa nienawiść, a jego spojrzenie było tak diabelskie, jakby wstąpił w niego sam Lucyfer. Wiedziałam, że jeżeli czegoś nie zrobimy, zastrzeli ich na naszych oczach, a na to nie mogliśmy pozwolić.

Nagle rozległ się huk wystrzału, wymieszany z wrzaskami przerażonych osób. Napastnik opuścił broń, łapiąc się za krwawiące ramię. Upadł na kolana, jęcząc z bólu, a krew wypływała spomiędzy jego palców.

Okrążyłam kanapę i kucnęłam przed ludźmi. Widok przerażenia w oczach zapłakanych dzieci i matki, która chroniła ich swoim ciałem, łapał za serce. Mimo że szkolili nas na twardzieli, obok takich sytuacji nikt nie przechodził obojętnie. A wcale nie pomagał wygląd kobiety — policzki pokrywały smugi czarnego, zaschniętego od łez tuszu, prawe oko skrywało się pod opuchlizną, łuk brwiowy rozcięty, a wargi pokaleczone i nabrzmiałe.

— Zaraz wszystko będzie dobrze — zapewniłam drżącym głosem, ignorując groźby lecące pod ich adresem od napastnika, którego Samuel wraz z Josephem wyprowadzali. Kątem oka widziałam zbliżających się w stronę mieszkania ratowników. — Jest ktoś, kto mógłby zająć się dziećmi?

Ofiara wzmocniła uścisk, przyciągając dzieci jeszcze bliżej siebie. Dziewczynka wpatrywała się we mnie wielkimi oczkami, szukając zapewnienie, czy aby na pewno cały koszmar się skończył. Chłopczyk wtulał się w pierś mamy, drżąc.

W szponach miłości // DOSTĘPNE 9.08 W ANTOLOGII "GRZECH W MUNDURZE"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz