Przesunęłam pomadką po ustach, podkreślając je delikatnym odcieniem wpadającym w czerwień. Zacisnęłam wargi, aby kolor rozniósł się równomiernie i wyprostowałam sylwetkę, przerzucając ciemnobrązowe pukle na przód. Tym samym zasłaniając cienkie ramiączka czarnej, bieliźnianej koszulki, którą włożyłam w tego samego koloru eleganckie, aczkolwiek wygodne spodnie z rozszerzanymi nogawkami ku dołowi. Na stopy wsunęłam beżowe szpilki, przez ramię przerzucając tego samego odcienia torebkę.
I byłam gotowa do sobotniego wyjścia do klubu wraz z jednostką Josepha. Dzisiejszego wieczoru Stary zadbał o to, żebyśmy mieli wolne i doszło do oficjalnego wprowadzenia mnie do ich świata. Nie uśmiechało mi się, aby tam iść. Chciałam odpocząć i psychicznie nastawić się na poniedziałek. Samuel nie odpuszczał, a był coraz to gorszym chujem. Dawał mi w kość na treningach i nie pozwalał ich opuszczać.
Podjechałam swoją czerwoną BMW pod klub, parkując pomiędzy innymi ekskluzywnymi samochodami. Wychodzili z nich klienci H&H, przekazując kluczyki czekającym przed budynkiem szoferom. Przez myśl mi przeszło, jakie interesy robił Mills, że stać ich było na imprezy w tym miejscu.
Wyhaczyłam wzrokiem Aidena, który czekał na mnie przy kilku ochroniarzach, pilnujących kolejkę mniej ważnych ludzi. Uśmiechnęłam się do niego niemrawo, tym sposobem przywołując go do siebie.
— Chcę wiedzieć, skąd Degory ma takie znajomości? — wypaliłam na powitanie, na co Afroamerykanin zmarszczył czoło, posyłając mi niezrozumiałe spojrzenie. — Proszę cię, kogo normalnego na to stać? — wskazałam rękoma na budynek, który z zewnątrz świecił bogactwem.
— Kogoś, kto jest bratem właściciela H&H — odpowiedział, kiwając głową do jednego z szoferów, aby do nas podszedł.
Otworzyłam szeroko oczy, nie dowierzając.
— Chyba sobie żartujesz...
Nie zdołał odpowiedzieć. Szofer zjawił się przy nas, odbierając ode mnie klucze.
— Zobaczę chociażby jedną rysę, a moja pięść spotka się z twoją twarzą — ostrzegłam, na co mężczyzna wzdrygnął się, z przerażeniem w oczach patrząc to na mnie, to na Aidena.
— Oczy... wiście — wyjąkał, wymijając nas.
— Zestresowałaś chłopaczynę. — Benji roześmiał się, biorąc mnie pod ramię i skierował się w stronę ochroniarzy, z którymi wcześniej rozmawiał.
— Niech wie, że o moje cacko trzeba dbać.
Pokręcił głową z rozbawieniem, po czym przedstawił mnie napakowanym gościom. Niechętnie się z nimi przywitałam, widząc ich ślinotok na mój wygląd. W tym jeden z nich nie omieszkał się zaglądać w biust, podnosząc mi ciśnienie. Ale Aiden w porę zareagował, zabierając mnie stamtąd.
Weszliśmy do środka. Po prawej stronie znajdowały się podświetlone na czerwono schody, które prowadziły na dół. Po lewej niebieskie, prowadzące na górę, gdzie Aiden nas zaprowadził.
Widok, jaki zastałam, zaparł mi dech w piersiach. Stanęłam na podwyższeniu, z którego schodziło się na ogromny parkiet, podświetlony na ten sam kolor, co wcześniej schody. Ludzie tańczyli w rytm muzyki puszczanej przez DJ za konsolą, umieszczoną na tej wysokości, na której się znajdowałam.
Dookoła rozmieszczono loże, pomiędzy którymi znajdowały się bary wyposażone w szklane, dźwiękoszczelne, rozsuwane drzwi. W neonowe światła, które co kilka sekund zmieniały swoje barwy oraz wysokiej jakości skórzane kanapy, oddzielone podłużnym stolikiem.
Aiden zaprowadził mnie do jednego z pomieszczeń, które zajmowali ludzie z naszej jednostki. Przesunęłam wzrokiem po każdym z mężczyzn, witając delikatnym uśmiechem, ale ku mojemu zaskoczeniu nie było nigdzie Josepha. Po ostatniej akcji na siłowni, wolałabym, żeby był. Czułam się przy nim w miarę bezpiecznie i wiedziałam, że mogłam na niego liczyć w każdym momencie.
CZYTASZ
W szponach miłości // DOSTĘPNE 9.08 W ANTOLOGII "GRZECH W MUNDURZE"
RomantizmMinęło pięć lat, odkąd Roselyn Chaviez utraciła fragmenty wspomnień z przeszłości na wskutek usunięcia guza mózgu. Rodzina nie kwapi się, aby pomóc jej w odzyskaniu pamięci i ucieka w pracę jako funkcjonariuszka w Departamencie Policji w Parker. Ale...