Krew wrzała w moich żyłach. Fala gorąca atakowała moje drżące od emocji ciało, a ciężkość na klatce piersiowej odcinała mi dopływ tlenu. Dusiłam się jego bliskością i słowami, które zakorzeniły się w moim umyśle na dobre. Mężczyzna, który przykuł moją uwagę pierwszego dnia w pracy, był moją przeszłością. Jedyną nadzieją na powrót do normalności. Mimo że mną gardził, nie umiałam trzymać się o niego z daleka. Podświadomość wysyłała mi jasne sygnały, że to ktoś, kogo powinnam się trzymać. Ktoś, kto znaczył w moim życiu więcej, niż mogłam się tego spodziewać.
Ale teraz to tak mnie przytłoczyło, że pragnęłam, aby wyszedł. Pozwolił mi pogodzić się z wspomnieniem, tym samym umożliwiając czas, w którym mogłabym pobudzić swoją pamięć. Nie mogłam pozwolić, aby to było zależne od niego.
Gwałtownie odepchnęłam go od siebie, stając na równe nogi. Obrzucił mnie zdezorientowanym spojrzeniem, utrzymując równowagę. Obróciłam głowę w bok, aby nie widzieć jego hipnotyzujących oczu. Mogłabym ulec, a tego nie chciałam.
— Idź już — wychrypiałam, nerwowo zaciskając dłoń na blacie kuchennym.
Samuel nie odpowiedział, uważnie świdrując mnie mocą swoich tęczówek. Nagle poczułam się tak skrępowana, że nerwowo zaczęłam pocierać kark.
— Coś sobie przypomniałaś — stwierdził głębokim głosem, przerywając milczenie. Lekki wiatr musnął moją skórę w momencie, kiedy postąpił o krok w przód, aż zadrżałam. — Rose.
Przełknęłam ślinę, słysząc z jego ust moje imię. Zabrzmiało tak miękko, że niemal ugięły się pode mną kolana.
— Proszę — szepnęłam, ledwo słysząc samą siebie.
Morton miał inny plan, niż posłuchanie mojej prośby. Palce mężczyzny ujęły mój podbródek i lekkim ruchem uniósł go, przekierowując moją głowę tak, żebym patrzyła wprost na jego przystojną twarz.
— Co widziałaś?
Piwne tęczówki domagały się uwagi i byłam zmuszona, aby w nie spojrzeć. Ujrzałam w nich niemą prośbę, wymieszaną z troską. W jakiś sposób cała ta sytuacja poruszyła mężczyznę, który przed przyjazdem mojego wujka nienawidził mnie z całego serca, dopóki nie zrozumiał, że naprawdę nie pamiętam. I w duchu podziwiałam go, że mimo tego, co niegdyś mu zrobiłam, a musiałam sobie sama o tym przypomnieć, poniekąd mi pomagał.
— Słuchaj, naprawdę wolałabym...
Puścił mój podbródek, po czym umieścił dłoń na moim karku, gwałtownie do siebie przyciągając. Zderzyłam się z jego torsem, a bolesny skurcz zaatakował moje podbrzusze. Puls przyspieszył, a elektryzujący dreszcz przeszył mój kręgosłup, roznosząc się po całym ciele.
— Nie wygrasz ze mną, Chaviez — warknął, owiewając gorącym oddechem moje spierzchnięte wargi. — Nie wyjdę stąd, dopóki nie powiesz mi, co sobie przypomniałaś.
Zawziętość i siła górowały nad nim, a to cholernie imponowało. Zrozumiałam, dlaczego niegdyś coś nas łączyło.
— Utwierdziłam się w przekonaniu, że mnie nie okłamujesz — wydusiłam z siebie, nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. — Naprawdę się kochaliśmy i byliśmy w stanie skoczyć za sobą w ogień... Początkowo myślałam, że... — urwałam, ciężko wzdychając. Samuel zmarszczył czoło, przez co utworzyła się lwia zmarszczka. — Nienawidzisz mnie, bo nie odwzajemniałam twoich uczuć i wolałam kogoś innego, niż ciebie...
Mężczyzna zamilkł, kiwając głową na potwierdzenie, że moje słowa do niego dotarły. Jednak w zachowaniu coś się zmieniło. Odsunął się, a jego twarz twarz spochmurniała, spojrzenie stało się nieobecne.
CZYTASZ
W szponach miłości // DOSTĘPNE 9.08 W ANTOLOGII "GRZECH W MUNDURZE"
RomanceMinęło pięć lat, odkąd Roselyn Chaviez utraciła fragmenty wspomnień z przeszłości na wskutek usunięcia guza mózgu. Rodzina nie kwapi się, aby pomóc jej w odzyskaniu pamięci i ucieka w pracę jako funkcjonariuszka w Departamencie Policji w Parker. Ale...