16.

90 13 6
                                    

Zacisnęłam piekące powieki, próbując powstrzymać łzy napływające do oczu, które nieustannie mnie atakowały, odkąd Joseph wyjawił mi prawdę. Nie zdołałam się dobrze z niej otrząsnąć, gdyż wezwano nas na akcję i byłam zmuszona wziąć się w garść. Nie zamierzałam okazywać mojego załamania, mimo że w takim stanie nie powinnam była nigdzie jechać. Mogłam być zagrożeniem, a przez moją nieuwagę doprowadzić do katastrofy. Mój umysł zaprzątała myśl o zdradzie, wywołując ucisk w klatce piersiowej. Kończyny mrowiły do tego stopnia, że ledwo utrzymywałam karabin szturmowy M4A1, a nogi niemal się pode mną ugięły, kiedy wyskoczyłam z furgonetki. Utrzymałam równowagę i omiotłam wzrokiem ulicę, ostatecznie zatrzymując go na budynku, w którym mieściła się prokuratura okręgowa. Według dzwoniącego ktoś wszedł niezauważony do budynku i zaczął oddawać strzały. Jego celem był Michael Smith, któremu udało się wsadzić do więzienia prezesa największego oddziału bankowego, działającego na terytorium Stanach Zjednoczony. Funkcjonował na czele cyber — gangu, który od wielu lat był nieuchwytny, aż do teraz, gdy podwinęła mu się noga. Chodziły słuchy, że Smith nie miał czystego konta i również miał w tym swój udział, ale nikt mu niczego nie udowodnił.

— Wracaj do furgonetki — usłyszałam za sobą ostry niczym brzytwa głos. — I tak do niczego się dzisiaj nie nadajesz, a tylko spieprzysz akcję.

Zignorowałam przytyk Josepha, wystarczająco czując się przez niego jak śmieć. Postąpiłam krok do przodu, po czym zostałam chwycona za ramię i gwałtownie obrócona. Zmrużyłam oczy, rzucając wściekłe spojrzenie dowódcy.

— Nie będziesz mi mówił, co mam robić — wysyczałam, wyrywając się z jego uścisku. Obróciłam się do niego plecami i nim zdołałam od niego odejść, usłyszałam potworny huk, a Muller przyciągnął mnie do siebie, przez co zderzyłam się z klatką piersiową mężczyzny. W miejscu, w którym stałam, leżało martwe ciało.

Krew odpłynęła z mojej twarzy, a serce zaczęło wybijać nierówny rytm. Nie sądziłam, że ta noc mogłaby być jeszcze gorsza, niż świadomość, co zrobiłam Samuelowi.

Odsunęłam się od Josepha w momencie, w którym Aiden wybiegł z budynku. Podbiegł do mnie i zmierzył od dołu do góry, upewniając się, czy ze mną wszystko w porządku. Rzucił ukradkowe spojrzenie w stronę Mullera, po czym mężczyzna wyminął nas, pozostawiając samych sobie.

— Wszystko w porządku? — upewnił się Afroamerykanin.

— Tak — szepnęłam drżącym głosem, czując zbierające pod powiekami łzy. Ta nocka zdecydowanie mnie wykończyła i jedyne, czego potrzebowałam, to zaszycia się w łóżku.

— Nie potrafisz kłamać, Rose.

Przełknęłam siłę, odwracając spojrzenie od mężczyzny. Pragnęłam zaszyć się pod ziemię i już nigdy z niej nie wychodzić.

— Zadzwonię po Samuela, żeby cię stąd zabrał.

Zadrżałam, przenosząc wzrok z powrotem na Benjiego. Pokręciłam głową, gwałtownie odsuwając się. W kącikach jego oczu pojawiły się zmarszczki. Wyraźnie zdezorientowałam go moim zachowaniem, ale nie mogłam pozwolić, aby Morton nagle się tutaj zjawił. Nie teraz, nie po tym, co usłyszałam. Musiałam to wszystko przetrawić, żeby...

— Skończ pogaduchy i zabierz się do roboty — warknął Joseph, podchodząc do nas. Rzucił mi nieprzychylne spojrzenie, po czym zatrzymał go na Aidenie.

— Rose powinna...

— Nie interesuje mnie, co powinna, a co nie — wycedził. — Sprawca zaszył się w budynku i nikt nie może go znaleźć. Natychmiast włączaj się do akcji.

Mężczyzna westchnął, przewracając oczami, po czym obrócił się na pięcie, odchodząc, a Muller ignorując mnie, poszedł w jego ślady.

Wiedziałam, że muszę się wziąć w garść. To był mój obowiązek, a sprawy prywatne powinny zejść na dalszy plan. Może i byłam w szoku. Nie potrafiłam pozbierać myśli, ale to nie miało znaczenia. Nie byłam zrównoważoną kobietą, a kimś, kto musiał mieć głowę na karku w swojej pracy.

W szponach miłości // DOSTĘPNE 9.08 W ANTOLOGII "GRZECH W MUNDURZE"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz