Obserwowałam toczącą się na ringu walkę pomiędzy dwoma mężczyznami z jednostki. Nadzorowałam ją, upewniając się, że wykorzystywane techniki są przez nich poprawne, a gdy tylko nie były, zabierałam Josepha do współpracy i wspólnie pokazywaliśmy im, jak daną technikę wykonać poprawnie. Nie czułam się za dobrze, że to na mnie spadła rola trenera. Byłam dobra w Aikido, a nie w Brazylijskim Jujitsu, mimo to Samuel dał jasno wszystkim do zrozumienia, że tylko ja jestem godna jego zastępstwa. Nasze treningi, mimo że początkowo nie należały do łatwych, nauczyły mnie wystarczająco. Wiedzę przyswajałam z prędkością światła i nawet Muller przyznał, że jeszcze nie spotkał się z nikim, kto tak szybko uczyłby się sztuk walk.
Przetarłam mokre od potu czoło i usiadłam na podłodze — jedną nogę przyciągnęłam do tułowia, drugą zgięłam w kolanie, stawiając na stopie. Oparłam łokieć o kolano, dłonią podtrzymując głowę. Kątem oka zerknęłam na Josepha, który dołączył do mnie, intensywnie przyglądając się mojej osobie. Starałam się go ignorować, odkąd spotkaliśmy się na parkingu i było to nie lada wyzwanie. Czułam, że jakieś niewypowiedziane słowa wisiały w powietrzu, a bałam się je usłyszeć. Miałam obawy, że po mojej reakcji domyślił się, że to ja jestem byłą dziewczyną Mortona. Nie było to możliwe, ale gdzieś głęboko we mnie zakorzenił się lęk.
— Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek ktoś przebije się przez grubą skorupę Samuela — mruknął, tymi słowami wywołując skręt mojego żołądka. — Pierwszy raz widzę w jego oczach uczucia.
Opuściłam luźno rękę, zwieszając głowę. Wzrok skierowałam w podłogę, przysłaniając twarz włosami. Przełknęłam nerwowo ślinę, bojąc się kolejnej wypowiedzi Josepha.
— Niejednokrotnie plułem sobie w brodę, że nie poznałem go w momencie, kiedy został skrzywdzony. Nie spotkałem się z tą dziewczyną, aby wygarnąć jej, jak bardzo zniszczyła mojego przyjaciela i powinna za to odpokutować.
Ciężkość zaatakowała moją klatkę piersiową, odbierając mi dopływ tlenu. Dusiłam się, a moje kończyny drętwiały. Ogromna gula pojawiła się w moim gardle, uniemożliwiając mi wydobycie z siebie jakiegokolwiek dźwięku.
— Gdy poznał ciebie i zobaczyłem jego zachowanie... — uciął, jakby szukał odpowiednich słów. —... nie mogłem go zrozumieć. Broniłem cię, bo wiedziałem, że na to nie zasługujesz. Tłumaczył się tym, że jesteś podobna do jego byłej.
— Do czego zmierzasz? — wyszeptałam drżącym od emocji głosem, nabierając w sobie resztki odwagi. Uniosłam głowę, aby zderzyć się z spojrzeniem Josepha, w których nie było ani grama ciepła, wręcz gorycz.
— Wiem, kim jesteś, Chaviez — wyjaśnił, a jego ton diametralnie się zmienił. — Twoje zdjęcie wypadło spod sterty książek. Samuel nie mógł już ukrywać przede mną prawdy i twierdzić, że jego zachowanie wynikało z tego, że przypominałaś mu byłą.
Gwałtownie podniosłam się, kręcąc głową z niedowierzaniem.
— I nie rozumiem, dlaczego po tym wszystkim nadal mącisz w jego głowie? Jesteś na tyle bezczelna, że bawisz się nim, aby po raz kolejny postąpić w ten sam sposób.
— To nie twoja sprawa, Muller — syknęłam, zaciskając dłonie w pięści.
Joseph posłał mi kpiące spojrzenie, po czym uniósł się, stając przede mną.
— Jeżeli w grę wchodzą uczucia mojego przyjaciela, nie mogę przejść obok tego obojętnie. Nie, kiedy w jego życiu pojawiła się kobieta, która go zniszczyła i zamierza zrobić to ponownie, wodząc go za nos.
— Nic o mnie nie wiesz.
— Wiem wystarczająco, żeby żałować, że nie pomogłem Samuelowi wywalić cię stąd na zbity pysk.
CZYTASZ
W szponach miłości // DOSTĘPNE 9.08 W ANTOLOGII "GRZECH W MUNDURZE"
عاطفيةMinęło pięć lat, odkąd Roselyn Chaviez utraciła fragmenty wspomnień z przeszłości na wskutek usunięcia guza mózgu. Rodzina nie kwapi się, aby pomóc jej w odzyskaniu pamięci i ucieka w pracę jako funkcjonariuszka w Departamencie Policji w Parker. Ale...