Rozdział Szesnasty

278 17 5
                                    


Stałam przed lustrem i patrzyłam na swoje odbicie, nie wierząc, że dziewczyna, którą przed sobą widziałam, to naprawdę byłam ja. Ta w szkle została totalnie odmieniona i trzeba było się przyjrzeć, aby ujrzeć tam dawną Hermionę Granger. Wysoka, ładnie uczesana, olśniewająco ubrana. Bez loków, które nie dają się ujarzmić, a w gładkim koku. Moja twarz wydawała się nieskazitelna, dzięki makijażowi, który na nią nałożono, choć udało mi się wynegocjować nie tak wyzywający, jak chciała najpierw Bellatriks. Na szczęście Narcyza przychyliła się mojej prośbie i uznała, że jej siostra przesadza. Na sobie miałam piękną suknię w kolorze mocnej czerwieni, która, choć nie była strojna, zdecydowanie przykuwała wzrok. Nie chciałam tego wszystkiego, ale to ja miałam być gwiazdą tego wieczoru, jak zostałam już poinformowana. To dzisiaj miałam zostać przedstawiona wszystkim śmierciożercom i ich rodzinom, które zostały zaproszone na bal w Dworze Malfoyów, dlatego też tegoroczny jest elegantszy niż zazwyczaj. Organizowano go z jeszcze większym rozmachem, niż poprzednie, choć podobnież co roku i tak były zachwycające. Nie, żeby mi się to podobało, ale nie mogłam tego zepsuć i musiałam się dostosować. Nad moim wyglądem czuwały Delphi, Narcyza oraz Bellatriks, która także postanowiła, że musi tego dopilnować, co było dziwne, bo raczej nie interesowała się do tej pory moim wychowaniem na przykładną córeczkę Czarnego Pana. I dzięki Merlinowi za to, rzecz jasna.

Co do tego, jak mam się zachowywać, kilku rad udzielił mi Draco; głównie dobrego wychowania panujących wśród arystokracji, zasad przy stole i tego, jak traktować innych śmierciożerców, którzy będą chcieli mi się przypodobać, bo żadne z nas nie wątpiło, iż tacy się pojawią. Ponadto na temat mojego zachowania na balu odbyłam rano rozmowę również z... samym Lordem Voldemortem, co dla mnie było całkiem sporym zaskoczeniem. Odwiedził mnie w moim pokoju i wcale nie przeszkadzało mu to, że spałam i wygłosił iście ojcowską tyradę. Oczekiwał, że nie splamię jego dobrego imienia i będę zachowywać się, jak przystało na arystokratkę, którą byłam. W zasadzie nie powiedział mi niczego, czego już bym nie wiedziała, ale oczywiście mu przytaknęłam i zapewniłam, że będzie tak, jak sobie tego życzy. Co innego mogłam zrobić? Musiałam być idealną córką, jakiej potrzebował, więc ta cała farsa z balem również powinna pójść po jego myśli.

Usłyszałam, że drzwi do pokoju otwierają się i zajrzała przez nie jedna z ostatnich osób, które chciałabym tutaj zobaczyć; Bellatriks Lestrange. Miała na sobie długą, opinająca ją suknię w kolorze butelkowej zieleni i srebrne dodatki. Włosy także spięła w koka, jednak nie w tak gładkiego, jak mój. Podeszła bliżej i stanęła tuż za mną, a ja spojrzałam w odbicie i chyba po raz pierwszy ogarnęła mnie refleksja, że rzeczywiście jesteśmy do siebie nieco podobne. Nie tylko włosy mam po niej, ale również kształt ust mamy zbliżony, a może nawet taki sam?. Jeśli się przyjrzeć, rzeczywiście wyglądamy, jak matka z córką i to dość przerażające, bo nadal ten fakt wypierałam.

– Już czas, Hermiono – powiedziała dość oschle. Obrzuciła mnie dokładnym spojrzeniem, a ja obserwowałam ją podczas tej czynności. Przez moment wydawało mi się, że ostre rysy twarzy kobiety, jakby złagodniały, a na obliczu zagościł uśmiech. Czy to w ogóle możliwe, aby ta przerażająca i bestialska arystokratka mogła posiadać jakiekolwiek uczucia? – Pięknie wyglądasz – dodała, a jej ton rzeczywiście zabrzmiał jakby nieco cieplej, niż wcześniej.

– Dziękuję, matko – powiedziałam. Wszystko we mnie zawsze buntowało się przed tym, aby tak się do niej odnosić, ale nauczyłam się już panować nad głosem i Bellatriks nie była w stanie wyczuć, że ledwo przechodziło mi to przez gardło.

Wyszłyśmy obie z pokoju i skierowaliśmy się do sali balowej, która mieściła się w podziemiach, ale w innej części domu, niż lochy i piwnice. Nawet nie przyszłoby mi do głowy, że w starych czarodziejskich dworach istnieje takie pomieszczenie! Dowiedziałam się o tym całkiem niedawno, gdy temat balu zaczął być żywy i jego termin się nieubłaganie zbliżał.

Będę Cię chronił, GrangerWhere stories live. Discover now