Rozdział Dziesiąty

396 24 8
                                    


Ciągle zastanawiałam się, jak mam zaprzyjaźnić się z Delphni i jej przyjaciółkami, tym bardziej że do tej pory żadnej jeszcze nie spotkałam, jeśli nie licząc znajomej mi Ślizgonki, z którą dodatkowo nie darzyłyśmy się sympatią. Na sam początek zaczęłam od obserwowania mojej siostry wtedy, kiedy tylko miałam do tego okazję. Nie mogłam także pozwolić na to, aby cokolwiek zauważyła, bo jeśli się domyśli, to mój plan i misja będą spalone.

Wiedziałam już, że Delphi często przesiaduje w bibliotece, dużo czyta różnych książek zwykle o czarnej magii. Spotykałam ją tam, gdy sama postanowiłam poczytać i zazwyczaj siedziałyśmy naprzeciw siebie każda pogrążona w lekturze, tak jakby druga nie istniała. To było dość dziwne, ale szybko do tego przywykłam.

Równie często ćwiczyła także pojedynki z Rudolfem w ogrodzie. Odkryłam to zupełnie przypadkiem, ponieważ miałam na nich widok z mojego okna. Na początku nie miałam pojęcia, dlaczego walczą, skoro są tak zżyci, ale obserwując ich zachowanie, szybko się domyśliłam, że to tylko trening. A to pozwoliło mi wysunąć wniosek, że moja siostra próbuje się we wszystkim doskonalić, że wciąż pragnie być coraz lepsza. Znajome to prawda?

– Dlaczego akurat niebieskie? – zapytałam pewnego dnia. Miałam się przecież z nią zaprzyjaźnić i w jakiś sposób musiałam to zrobić. O czarnej magii nie mogłam z nią dyskutować, przynajmniej na razie.

Delphini podniosła wzrok znad książki i wbiła spojrzenie we mnie z nieukrywaną mieszanką zaskoczenia i chyba lekkiej irytacji, że śmiałam przerwać czas, który przeznaczyła na książkę, czymś tak banalnym.

– Lubię niebieski – odparła beztrosko. – I wkurza to rodziców – roześmiała się.

Nie rozumiałam jej.

– Czekaj, specjalnie ich wkurzasz? Po co? – Delphini była wariatką, kto normalny chciałby celowo denerwować Voldemorta i Bellatriks?

– Czy ty się nigdy przed niczym nie buntowałaś? Zrobiłaś kiedyś coś szalonego?

– Złamaliśmy mnóstwo punktów regulaminu szkolnego, gdy z Harrym i Ronem przeciw stawialiśmy się ojcu. Ryzykowaliśmy życiem.

– No tak, przyjaciółka Pottera ratuje z nim świat – zadrwiła. – Zrobiłaś kiedyś coś szalonego nie z konieczności? Pod wpływem chwili?

– Nie przypominam sobie. Wolę spokój i mieć wszystko poukładane.

– I ty jesteś moją siostrą – mruknęła pod nosem. – Jaki lubisz kolor? – nie podobał mi się ten jej błysk w oku i uśmiech, jaki pojawił się na jej twarzy.

– Zielony i czerwony – odparłam, nie mając pojęcia, po co o to pyta.

– Chodź ze mną – poleciła i odłożyła książkę na półkę. – Masz brązowe oczy, więc zieleń by ci pasowała, ale z włosami chyba jednak czerwień. To chyba kolor twojego domu w Hogwarcie, co?

– Tak, co chcesz zrobić? – zapytałam podejrzliwie.

Wyszłyśmy z domu i kierowałyśmy się w stronę bramy do posiadłości Malfoyów. Minęliśmy śmierciożercę, który spojrzał na nas podejrzanie, ale nie ośmielił się niczego powiedzieć. No tak, Delphini mogła poruszać się tylko, gdzie dusza zapragnie, ponadto czuli przed nią respekt.

– Wiesz, dlaczego też wkurza to rodziców? Bo używam do tego mugolskich farb – wyjaśniła, a potem się po prostu roześmiała.

– Myślałam, że nienawidzisz mugoli.

– Bo tak jest, ale mają parę świetnych wynalazków, to trzeba przyznać tym ścierwom. Teleportowałaś się kiedyś?

– Tak.

Będę Cię chronił, GrangerWhere stories live. Discover now