Rozdział Drugi

996 45 5
                                    

            Minęło kilka kolejnych dni, podczas których praktycznie nie wychodziłam z przydzielonego mi pokoju. Posiłki przynosił mi skrzat; bez skutku próbowałam przekonać, aby przestał nazywać mnie panią, a zamiast tego zwracał się do mnie po imieniu, jednak nie potrafiłam dokonać tego cudu, co było nieco przytłaczające, choć w sytuacji, w której się znalazłam był to jeden z moich najmniejszych problemów. 

Przeczytałam także połowę książek, które znajdowały się w moim pokoju. Nie mogłam się przed tym powstrzymać choćby nie wiem co, mimo wszystko pragnęłam wiedzieć o wiele więcej niż teraz. Dzięki nim, czasami miałam wrażenie, że nic się zmieniło w moim życiu, że nadal jest normalnie. Książki dawały mi poczucie codzienności, nawet jeżeli trwało to tylko przez krótką chwilę, zanim ponownie przypomniałam sobie gdzie jestem i co się wydarzyło. 

Jednej półki jednak nie tknęłam nawet końcem różdżki i nie zamierzałam tego zrobić. Te ostatnie książki przyprawiały mnie o ciarki i wywoływały niechęć. Pozycje dotyczące nauki czarnej magii skutecznie mnie od siebie odpychały i nie miałam nic przeciw temu. To była chyba jedyna rzecz na świecie, której nie chciałam poznać. 

Czasem zaglądała do mnie Narcyza, która cały czas była wyjątkowo miła, czego się po niej kompletnie nie spodziewałam, aby dotrzymać mi towarzystwa. Zastanawiałam się czy ona naprawdę taka jest, czy tylko próbuje mi się przypodobać i zdobyć moje zaufanie na rozkaz Voldemorta. Momentami wydawało mi się, że próbowała ukryć zdenerwowanie, czy roztargnienie. Może to on kazał jej się ze mną zaprzyjaźnić? Nie wiedziałam tego, jednak dobrze było porozmawiać z kimś, kto nie kazał mi ciągle uwielbiać tego przeklętego czarownika. Ona jedyna wydawała się rozumieć to, że go nie popieram i nigdy nie zmienię swojej decyzji. Choć wiedziałam także, że Narcyza jest w trudnej sytuacji, ponieważ jej męża zamknięto w Azkabanie i Malfoyowie już nie cieszyli się łaską Voldemorta, a przynajmniej tyle wywnioskowałam z wrzasków Bellatriks, gdy w złości szydziła ze swej siostry. Wzdrygnęłam się, na myśl o Lucjuszu Malfoyu, widziałam go kiedyś; wydawał mi chłodny i nieco przerażający, jak Voldemort, jak Bellatriks i reszta śmierciożerców.

 Dni mijały, a ja zastanawiałam się jak radzą sobie Harry i Ron i czy nic im się nie stało, tak jak i reszcie; Ginny, Lunie i Neville'owi. Zakładałam, że nie ponieważ pomimo mojego porwania, to atak w ministerstwie okazał się częściową klęską i niektórych popleczników Voldemorta schwytano i zamknięto w Azkabanie, a przynajmniej tyle udało mi się dowiedzieć. Jednak tak naprawdę nie miałam żadnych informacji. Narcyza mówiła nie zbyt wiele na ten temat, a z nikim innym przez te dni nie rozmawiałam. O dziwo, Voldemort także póki co nie pragnął mnie widzieć, tak samo, jak i Bellatriks na szczęście nie interesowała się tym, co robiłam. Bynajmniej mi to nie przeszkadzało, a nawet wręcz przeciwnie. Cieszyłam się, że nie musiałam mieć z nimi do czynienia. Oboje mnie przerażali bardziej, niż mogłabym sobie to wyobrazić. 

Westchnęłam cicho, zerkając na kalendarz, po raz kolejny. Dziś powinnam była wrócić z Hogwartu do domu, do rodziców. Czy mama i tata wiedzą, co mi się przydarzyło? Czy mają świadomość, że w te wakacje nie wysiądę z pociągu i nie pobiegnę przywitać stęsknionych bliskich? 

Nic nie wiedziałam na ten temat. 

Tak bardzo chciałabym wyrwać się z tego przeklętego domu i wrócić do moich mugolskich rodziców – jedynych, którzy dla mnie istnieli. Kochałam ich całym sercem i nikt mi ich nie może zastąpić, a zwłaszcza nie Voldemort i Bellatriks. Nigdy w życiu nie będę w stanie ich zaakceptować.

 Drzwi do mojego pokoju otworzyły się niespodziewanie, a w nich ujrzałam Voldemorta. Machinalnie wstałam, spoglądając na niego z przerażeniem. Swoją osobą wzbudzał strach i nic nie mogłam poradzić na ogarniające mnie uczucia. Ręka automatycznie powędrowała w stronę różdżki, jednak w ostatniej chwili zdołałam się powstrzymać przed wyciągnięciem jej, bo i tak pewnie na niewiele by się zdała, jednak ten gest nie umknął uwadze czarownika. 

Będę Cię chronił, GrangerWhere stories live. Discover now