4. Podziękowania

696 37 14
                                    

Harry wstał zmęczony i przygnębiony. Jego współlokatorzy byli zmartwieni, widząc worki pod oczami.

- Hej Harry źle spałeś?

- Tak Dean. Jeszcze się nie przyzwyczaiłem do tego łóżka. - westchnął - Ale jest dobrze. Idziemy na śniadanie? - zmienił szybko temat - Umieram z głodu. - posłał im nieszczery uśmiech. Dean i Seamus przytaknęli mu ochoczo. Ron szybko zmienił górę od piżamy na sweter i ubrał szatę. Wszyscy chłopcy udali się do Wielkiej Sali na śniadanie. Troje z nich usiadało obok bliźniaków, którzy akurat opowiadali dowcipy, ale Harry nie miał ochoty ich słychać. Nałożył siebie troszkę jajecznicy i tost. Ron za to naładował sobie na talerz kiełbaski i dużo więcej jajek, niż którykolwiek uczeń.

- Ronaldzie, jesz jak prosię. - mruknęła z obrzydzeniem Hermiona, która usiadła naprzeciw nich. Rudzielec starał się coś powiedzieć, ale ilość jedzenia w ustach spowodowała, że wydobył z nich tylko nieskładny bełkot. Dziewczyna zmarszczyła brwi w niesmaku i spojrzała na Pottera od razu zauważyła wory i sińce pod oczami. - Ciężka noc?

- Może być. - mruknął i włożył widelec do ust.

- Herbaty? - zaproponowała.

- Dziękuję. - powiedział i upił trochę. - Dzięki za zaklęcie.

- Nie ma problemu. - odpowiedziała i nałożyła sobie śniadanie. Jedli w spokoju i miłej ciszy, kiedy nagle pzrez otwór wleciały sowy. - Poczta. - powiedziała Hermiona. Harry wiedział, że nic nie dostanie więc, nawet nie zwrócił zbytniej uwagi na to, ale nagle usłyszał znajome pohukiwanie. Skupił wzrok i ujrzał Hedwigę, trzymającą w szponach długi i o wiele za duży jak na nią pakunek. Na szczęcie miała do pomocy jeszcze dwie podobnej wielkości puchacze Harry podniósł się i złapał go. Zdumiony spoglądał na niego.

- Ale to chyba nie do mnie. - mruknął i odwiązał listy, przyczepione do pakunku. Sowa usiadła na jego ramieniu i uszczypnęła go pieszczotliwe go w ucho. Chłopak w odruchu uniósł dłoń i ją pogłaskał. Rozejrzał się po stole i zauważył bekon, wziął plaster i podał jej. Hermiona obsłużyła tak samo pozostałe sowy. Śnieżna w dalszym ciągu siedziała na jego ramieniu. Harry dziwnym sposobem odczuł lekką ulgę w jej obecności. Otworzył pierwszy list.

To miotła. Nimbus Dwa Tysiące. Nie otwieraj jej przy stole.

Profesor McGonagal.

Przeczytał wiadomość, w tej samej chwili Hedwiga poleciała w kierunku stołu prezydialnego, gdzie usiadła na szybko wyczarowanej przez profesor żerdzi. Harry skłonił się jej lekko.

- Co to? - zapytał Ron, kiedy przełknął.

- Miotła, Ron. - odpowiedział - Profesor McGonagall prosiła, bym ją otworzył w pokoju.

- Aha... - zamyślił się - A co w drugim pisze?

- Hagrid zaprasza mnie na herbatę. - odpowiedział, kiedy przeczytał.

- Idziemy! - zerwał się i zgarnął pakunek Harrego. Hermiona i Harry westchnęli.

- Idziesz? - spojrzał na wciąż siedzącą dziewczynę.

- Nie dzięki. Na razie.

- A do Hagrida chcesz się przejść? - zamyśliła się, po czym skinęła głową. - To do zobaczenia za dwadzieścia minut przy wyjściu na błonia.

- Dobrze. - po czym Harry oddalił się.

***

- Niech mnie! To Nimbus Dwa Tysiące! - wykrzyknął z emocji Ron. - Dasz się przelecieć?

- Ja... Pewnie... - zaczął nieskładnie chłopak, po czym podniósł ją - Lekka... - mruknął - Pewnie jest szybka...

- Jasne, że jest...

Historia Opowiedziana Inaczej // Harry Potter 🔵Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz