8. Odbicie

398 34 13
                                    

- Harry jak się czujesz? - zapytał Ron, kiedy zobaczył wpatrzonego w płomienie piecyku, przy którym siedział. W ręku miał nie wypitą jeszcze gorącą czekoladę.

- Ron chyba mieliśmy racje do Snapa. - mruknął i spojrzał na niego.

- Jakie konkretnie? - zmarszczył brwi.

- Siedziałem godzinę temu na dziedzińcu i patrzyłem na gwiazdy. Oczywiście ubrałem się ciepło. Nakrył mnie Snape. - Ron otworzył szeroko oczy.

- Ile odjął?

- Tylko pięć. Jeszcze mi kazał wziąć ciepły prysznic i wypić gorącą czekoladę z eliksirem na rozgrzanie się. - Ron pobladł i pokręcił głową na boki, nie wierząc w słowa, które usłyszał.

- Żartujesz?! - krzyknął aż, ale Harry tylko pokręcił głową na boki. - Merlinie... - powiedział - Ewidentnie chce zatuszować, że chce obrobić to co pies strzeże.

- Yhym... - westchnął i wypił resztkę czekolady. - Dziś pójdę do biblioteki. Do zakazanego.

- Serio dziś?

- Wszyscy będą myśleć, że śpimy. Nikt się tego nie spodziewa. Jest już po dziesiątej. Poczekam do północy, może pierwszej.

- W sumie masz racje. - powiedział po zastanowieniu. - Iść z tobą?

- Nie, jedna osoba za to beknie. Niech to będę ja. Ty powiesz, że nie wiedziałeś i spałeś.

- Harry...

- Spokojnie Ron. Umiem się skradać i jestem szybki. - mrugnął mu - Przecież dzięki Draco jestem szukającym. - chłopcy zaśmiali się.

- Tlenowany arystokrata bez grama dobrego pomyślunku. - powiedział Ron. Brunet parsknął głośno śmiechem.

- O tak. Mało co mnie rusza, ale ciebie łatwo sprowokować panie rudy. - mrugnął mu.

- Ucz mnie jak mu się odgryźć, abym się na niego nie rzucił. - złożył ręce do modlitwy. Harry zaczął się śmiać, bo chyba tak powinien.

- Najważniejsze spokój. - zaczął wyliczać - Tylko spokój cię ocali.

- Przyjąłem. Dziękuję profesorze Potter. - zamilkli na moment, po czym runęli na podłogę ze śmichu. - Gramy w Durnia? - zapytał, kiedy się uspokoili.

- Muszę się w nim podszkolić. – powiedział i wstał z krzesła, siadając skrzyżnie na swoim łóżku. Ron poszedł po talię ze swojej szuflady i usiadł naprzeciwko niego. Zaczęli grać. Co rusz jeden to drugi przegrywał z wybuchem. Czas im leciał bardzo szybko przy dobrej zabawie, nim się spostrzegli minęła północ.

- Hej Harry jest za dwadzieścia pierwsza. - powiedział Ron, kiedy wrócił z łazienki.

- Racja. - potwierdził - Będę się zbierać. - mruknął.

- Powodzenia Harry. - chłopcy spojrzeli na siebie. Brunet trzymał pelerynę, po czym zarzucił na siebie.

- Dzięki. - odpowiedział. Ron kompletnie go nie widział. Dopiero spostrzegł go, kiedy zabierał lampę.

- To jest straszne. Malfoy padnie ze strachu. - powiedział - Harry jesteś jeszcze?

- BU! - krzyknął do ucha. Rudy wrzasnął i odskoczył.

- Ej! - warknął - To było wredne.

- Dzięki. I Draco na bank się wystraszy. - odpowiedział mu głos - Idę. Do zobaczenia.

- Idź. - po czym Weasley zobaczył otwierające się drzwi. Gruba dama spała twardo, że nawet nie spostrzegła, że ktoś wychodzi. Brunet spokojnie szedł korytarzem do biblioteki. Kilka minut później stał przed ogrodzoną metalową bramką działu Ksiąg Zakazany. Wyjął spod peleryny lamkę i zaczął świecić po grzbietach.

Historia Opowiedziana Inaczej // Harry Potter 🔵Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz