Rozdział 3

743 46 50
                                    


Draco zerknął na Teo, gdy przedzierali się przez gęste zarośla, czując w tracie, jak jeden z pędów owija się wokół jego nogi. Machnięciem różdżki prędko się go pozbył i utorował sobie drogę. Wstali po wschodzie słońca, a kiedy obydwoje byli zwarci i gotowi do wyjścia, zorientowali się, że Granger zdążyła ich wyprzedzić, choć pozostawiła niezłożony namiot.

Nie mieli zamiaru naruszać jej przestrzeni, wiedząc, jak bardzo musiała się zabezpieczyć na wypadek, gdyby próbowali ją sabotować, więc nie zdziwili się wcale, gdy odkryli, że dziewczyna opuściła ich prowizoryczny obóz przed nimi.

W każdym razie.

Znaleźli ją w mgnieniu oka dzięki zaklęciu śledzącym. Jeśli twierdziła, że była w stanie znaleźć ruiny, to zwyczajnie będą śledzić jej poczynania.

Cierpliwość była cnotą, której Draco nauczył się dawno temu. Zdawał sobie sprawę, że w końcu Teo znudzi się ich wyprawą, zwłaszcza jeśli szybko niczego nie odkryją, ale wiedział również, że nie mężczyzna nie będzie przesadnie narzekał.

Granger była niezwykle zaangażowana w swoją misję, więc blondyn sądził, że ta wyprawa zdecydowanie musiała mieć drugie dno. Dziewczyna nie pchałaby się na tak mistyczną —jak to miała w zwyczaju mówić — wyspę, gdyby jej na tym z jakiegoś powodu nie zależało. O Granger można było powiedzieć wiele, ale z pewnością nie to, że była głupia.

Poprzedniej nocy nieświadomie wyjawiła więcej, niż przypuszczalnie chciała, na temat ich wspólnej wyprawy.

Cóż, jej wtopa była ich zyskiem.

Lekki dreszcz poczucia winy przemknął mu przez tył głowy, gdy szli dalej, podążając za słabą nicią zaklęcia śledzącego. Granger była dość ugodowa poprzedniego wieczora — bardziej, niż Draco by się tego po niej spodziewał — i nie robiła zbyt wiele zamieszania z powodu ich integracji w jej misję.

Nie umknął mu także sposób, w jaki jej przenikliwe spojrzenie śledziło jego i Teodora. Na samą myśl drgnęły mu niezauważalnie wargi.

Możliwe, że ta podróż okaże się bardziej interesująca, niż początkowo zakładali. Nie znał Granger, a tym bardziej jej możliwości, by móc to w pełni stwierdzić.

Jednak znał Teo na tyle dobrze, że wiedział, iż myśli dokładnie tak samo.

Nie musieli nawet o tym dyskutować 1 Draco zauważył to wczoraj w jego oczach.

— Tam — wskazał Teo. Zarośla przerzedziły się na tyle, by mogli zobaczyć Granger wytyczającą kurs przez nietknięty do tej pory krajobraz. Przeszła kilka kroków do przodu i gwałtownie się zatrzymała. Draco nie miał zamiaru informować ją o ich obecności, dopóki dziewczyna czegoś nie odnajdzie,

Na tyle, na ile pozwalały mu drzewa, zauważył, że wpatrywała się w ziemię przed sobą. Poczuł, jak błysk magii tańczy w powietrzu, a oddech samowolnie uwiązł mu w gardle.

Przez kilka minut Draco uważnie na nią patrzył, Teo cierpliwie czekał u jego boku ze zmrużonymi oczami, wzdychając z niecierpliwości.

Przez ten niespodziewany odruch ze strony Teodora Draco zwrócił na niego wzrok, a gdy znów odwrócił się w stronę Granger, ślad po niej zaginął.

— Przychodzi mi na myśl tuzin innych, ciekawszych rzeczy, które moglibyśmy teraz robić, zamiast stać tutaj jak kołki — mruknął, rzucając Draco niecierpliwe spojrzenie.

Draco parsknął pod nosem, uderzając Teo w tyłek.

— Grzecznie na nie poczekasz.

Łapiąc go za nadgarstek, Teodor złośliwe uśmiechnął się.

[T] Ruiny ArtakaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz