Teo wybudził się z przyjemnego snu z ręką Draco pod szyją.
Zmienił powoli pozycję, nie chcąc budzić blondyna. Wkrótce mieli wrócić do ruin – a przy odrobinie szczęścia miał to być ostatni raz. Na razie Teo chciał cieszyć się ciepłem i komfortem, jak tylko mógł.
— Dzień dobry — wyszeptał mu do ucha Draco.
Leniwy uśmiech wpłynął na usta Teodora, kiedy przekręcił się na bok, znajdując zaspaną Hermionę po drugiej stronie Draco, wtuloną w niego. Mrugnęła do niego nieprzytomnie i stłumiła ziewnięcie dłonią.
Draco z westchnieniem opadł z powrotem na poduszki, wpatrując się w łukowy sufit namiotu.
— Czy któreś z was uważa, że powinniśmy znaleźć dzisiaj pradawny skarb?
— Byłoby rozsądnie — pomyślała Hermiona, uśmiechając się do Teo.
— Tak sądzę — czarnowłosy wzruszył ramionami.
Nieco ponad godzinę później Teo znalazł się nad przepaścią, wpatrująć się w bujny las nad głową. W jednej dłoni trzymał świeżą fiolkę z eliksirem, a w głowie kłębiło mu się milion myśli. Zaledwie kilka minut wcześniej Draco i Hermiona wyciągnęli swoje różdżki i zeszli do ruin poniżej.
Byli wyrozumiali, gdy Teo powiedział im, że nie wie, czy chce z nimi zejść. Żadne z nich nie próbowało go zachęcać. Teodor był pewien, a raczej miał nadzieję, że mimo wszystko będą na niego naciskać.
Miał dość głupich, zarośniętych ruin na całe życie. I jeśli nie będzie go z nimi, kiedy znajdą skarb, pogodzi się z tym.
Na pewno.
Ciche brzęczenie ściągnęło jego uwagę. Duża pszczoła odbiła się od kwiecistego nektaru w pobliżu jego dłoni. Przez chwilę Teo uśmiechnął się na widok owada, patrząc, jak szuka pożywienia, które mógłby zabrać do domu. Czarnowłosy zawsze lubił pszczoły. Fascynowały go.
Jego zainteresowanie naturalnym porządkiem świata było jedną z wielu rzeczy, których jego ojciec najbardziej w nim nie znosił.
Co, jeśli miał być szczery, sprawiło, że jeszcze bardziej się w tych rzeczach zagłębiał.
W dzieciństwie Teodor był o wiele bardziej posłuszny ojcu, co budziło jego zadowolenie, a ono było dla niego najważniejsze. A może kierował nim po prostu strach przed jego gniewem? Po tym, jak jego ojciec odebrał życie jego matce, Teo nigdy nie potrafił nawiązać z nim prawdziwej więzi. Ten incydent wzbudził w nim odrazę. Nie mógł o tym zapomnieć.
Ale Draco zawsze przy nim był.
Nawet wtedy, gdy Teo myślał, że może go na dobre stracić – podczas tych ostatnich wstrząsających lat w Hogwarcie – czarnowłosy robił wszystko, co w jego mocy, by odwdzięczyć się i być przyjacielem, którego Draco potrzebował w tych trudnych chwilach. Merlin wiedział, że Teodor nie poradziłby sobie z presją, nawet w połowie tak dobrze jak Draco.
Zacisnął mocno szczękę, zgrzytając zębami.
Z pewnością znalazłby w sobie choć odrobinę odwagi, by to zrobić. Dla Draco.
Wpatrując się przez dłuższą chwilę w pszczołę, która po prostu robi wszystko, co najlepsze dla swojego ula, Teo wydał z siebie długie, ciężkie westchnienie.
Hermiona nazwała go kiedyś odważnym. Zastanawiał się, czy jego brak zainteresowania powrotem z nimi do ruin nie zaprzecza temu stwierdzeniu. Może teraz był tchórzem. Chociaż wiedział, że ani Hermiona, ani Draco nie mieliby mu tego za złe. W końcu to właśnie oni ostatnim razem wyciągnęli go z przepaści, ratując mu przy tym życie.
CZYTASZ
[T] Ruiny Artakai
RomancePo latach starań Hermiona odkrywa miejsce, w którym ukryty jest mityczny skarb, ale nie jest w swoich poszukiwaniach osamotniona. Ona ma wiedzę, oni środki ekspedycji. Wszyscy mają zamiar znaleźć więcej, niż się początkowo spodziewali. Draco/Hermion...