Rozdział 9

864 55 33
                                    


Teo nie potrafił dokładnie określić momentu, w którym wszystko się zmieniło. Wiedział tylko, że po powrocie z Karaibów jego życie w Londynie nabrało zupełnie innego wymiaru.

Przez wiele lat on i Draco z łatwością współpracowali. Draco był mistrzem eliksirów, a Teo miał predyspozycje do zajmowania się klientami i dzięki temu razem prowadzili dobrze prosperującą aptekę. Ale teraz wszystko wydawało się...dziwne.

Za namową blondyna, po powrocie do domu, Teo odwiedził uzdrowiciela w Świętym Mungu, żeby sprawdzić, czy magia w ruinach nie wpłynęła negatywnie na niego lub jego magiczny rdzeń. Mógł z całą pewnością powiedzieć, że czuł się tak, jak zawsze. Bez żadnych odczuwalnych zmian. Dlatego też wrócili do normalnego i względnie spokojnego życia.

Hermiona ostatecznie wróciła z nimi do domu, choć Teodor nie był pewien, czy nie zdecyduje się zostać i dalej badać ruiny. Jednakże nie zmieniła swojego poprzedniego stanowiska. Wraz z Draco rzucili silne ukrywające i odstraszające mugoli zaklęcia na ruiny, jakie znali.

Aczkolwiek...Nott nie był pewien, jak się z tym wszystkim czuje.

Oczywiście nie miał wielkiej ochoty wracać do ruin, które prawie odebrały mu życie, ale Draco i Hermiona byli tak pochłonięci akademicką ciekawością, że czarnowłosy obawiał się, że wrócili do domu dla niego.

Z pewnością nie chciał, żeby komuś stała się krzywda, ale nie chciał również, żeby się poddali biorąc wzgląd na jego zdanie.

Hermiona kilka razy odwiedziła ich mieszkanie, będąc przy tym trochę zdenerwowana i zdezorientowana.

Kiedy byli na Masani, a nawet na Anguilli, byli we trójkę, sami i mogli się lepiej poznać. Teraz Teodor wrócił do aptekarstwa, Draco spędzał większość dnia na warzeniu eliksirów, a praca Granger sprawiała, że była bardziej zajęta, niż były ślizgon mógłby przypuszczać.

Teodorowi brakowało łatwości, z jaką ich trójka egzystowała na wyspie.

Rzecz jasna, gdyby to zależało od niego, chętnie zamieszkałby na tropikalnej wyspie, wygrzewając się w słońcu i popijając codziennie koktajle. Ale na tym etapie jego życia ani pieniądze, ani rozsądek nie pozwalały na coś takiego.

Gdy Teo zamknął aptekę i wrócił do domu pewnego dnia, nieco ponad tydzień po ich powrocie, zastał Draco kończącego przygotowywanie naparu, ze zmęczeniem wymalowanym na twarzy.

— Cześć — mruknął blondyn, składając pocałunek na ustach Teo. — Jak było w pracy?

Teodor zmarszczył brwi.

— Dobrze. Czego chcesz?

Na oblicze mężczyzny wstąpił zadowolony uśmieszek. Teodor przewrócił z rozbawienia oczami.

— Pomyślałem — powiedział powoli Draco, patrząc Teodorowi w oczy — że moglibyśmy wieczorem odwiedzić naszego nowego ulubionego Gryfona.

— To brzmi na doskonały pomysł.

Hermiona udostępniła im przejście do swojego kominka, ale nie mieli jeszcze okazji, by z tego skorzystać. Czarnowłosy mieszkał z Draco już od tak dawna — blondyn kupił apartament, gdy Lucjusz groził, że go wydziedziczy i odetnie dostęp do pieniędzy Malfoyów — że dziwnie się czuł, widząc Hermionę tak rzadko.

Podczas gdy Draco kończył rozlewać eliksiry, czarnowłosy wślizgnął się do sypialni, żeby się przebrać.

Miał nadzieję, że Hermiona lubi niespodziewanych gości.

[T] Ruiny ArtakaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz