Teoretycznie Draco powinien być w stanie prowadzić łódź. Wraz z Teo zebrali tak wiele informacji na temat podróży i transportu, ile tylko mogli.
Co prawda nie miał żadnej licencji, ani niczego w tym rodzaju, ale zapłacił dodatkową sporą opłatę, aby dostać tę łajbę.
A dzięki temu mieli łódź na wyłączność.
Co, jak z zadowoleniem zauważył, nie miało miejsca w przypadku Granger, która najwyraźniej zapewniła sobie jedynie sam transport na wyspę.
Darczyńcy Teo byli niezwykle chętni, by rzucić w niego licznymi pieniędzmi, jeśli miało to oznaczać, że zostawi ich w spokoju. Musieli skorzystać z tej opcji, gdyż dostęp Draco do skarbca Malfoyów był ograniczony. Fortuna Nottów była w dużej mierze związana prawnie z wierzycielami Wizengamotu, odkąd Nott Senior zginął na wojnie. A ojciec Teodora miał wiele kosztowności.
Wkładając kluczyk do stacyjki, wpatrując się w tablicę rozdzielczą i jej przyrządy, Draco wypuścił powietrze.
— Nie masz bladego pojęcia, jak to działa, prawda? — zapytał Teo.
— Oczywiście, że mam — warknął Draco, kręcąc kilkoma gałkami i rozglądając się dookoła. — W teorii.
— Na nic zda nam się twoja teoria, jeśli będziemy stać tu wieczność — Wygodniej siadając na fotelu pasażera, Teo patrzył z rozbawieniem na twarzy na Draco. —Weź odpal to gówno i zabierz nas z dala od tych wszystkich mugoli, a wtedy użyjemy magii, by tą łajbą sterować. Masz mapę?
— Mam. — Draco machnął ręką na swój plecak. — Gdzieś tam jest. I masz rację, tak zrobimy.
Choć bardzo chciał spróbować pokierować łodzią, nie wiedział, czy przypadkowo nie zrobią z siebie durni. Ostatnią rzeczą, jakiej chciał, było pokazanie Granger, że nie są tak przygotowani, jak ochoczo o tym mówili. Mieli niestety tylko kilka tygodni przygotowania, zgodnie z jej planem podróży, który udało im się zgarnąć, zanim miała opuścić Anglię i wylądować na Karaibach.
Cóż, musieli poradzić sobie tak czy inaczej.
Gdyby udało im się wyruszyć łodzią z portu bez jej wysadzenia lub wylądowania na dnie morza, Draco byłby zadowolony ze swoich wyuczonych na szybko umiejętności.
W końcu nie wiedzieli nic o mugolskich pojazdach, a stawka była zbyt wysoka, by rezygnować.
Na ślepo wcisnął kilka przycisków, pchnął dźwignię i błysnął Teo uśmiechem, gdy silnik ożył. Z tyłu śmigła wystrzeliła struga wody i choć brakowało temu finezji, łódź ruszyła do przodu w kierunku wyjścia z zatoki.
— Dobrze — wycedził Teo, opierając stopy na desce rozdzielczej i rozluźniają się na swoim miejscu. — Teraz zabierz nas tam w jednym kawałku, a będę pod wrażeniem.
Draco prychnął, odwracając się, by zobaczyć małą postać Granger znikającą im z oczu, gdy oddalali się.
— Było warto. Tylko spójrz na wyraz jej twarzy.
— Cudowny. — Teo nucił leniwie do siebie. — Wyobraź sobie tylko, jak będzie wyglądać, gdy my znajdziemy skarb, a ona nie. — Kilka razy mlasnął językiem. — Jak myślisz, czy to co powiedziała o magii i o tym, że skończymy jako kłębki kurzu na wietrze, było prawdą?
Draco otwarcie zadrwił, przewracając oczami.
— Gdzie tam. Nigdy nie widziałem w swoich notatkach niczego o obracaniu się w pył. Typowa Granger. Pewnie nie spodziewała się konkurencji, więc wymyśla jakieś bzdury na poczekaniu, by nas przestraszyć.
CZYTASZ
[T] Ruiny Artakai
Любовные романыPo latach starań Hermiona odkrywa miejsce, w którym ukryty jest mityczny skarb, ale nie jest w swoich poszukiwaniach osamotniona. Ona ma wiedzę, oni środki ekspedycji. Wszyscy mają zamiar znaleźć więcej, niż się początkowo spodziewali. Draco/Hermion...