Rozdział 4

900 48 33
                                    


Pomimo powagi czekającego ich zadania, Hermiona nie mogła za nic się skupić. Malfoy i Nott podążali tuż poza zasięgiem jej słuchu, rozmawiając cichutko między sobą. Drzewa w tej okolicy był rzadsze i Hermiona mogła w dużej mierze poruszać się swobodnie bez używania magii.

Ku własnemu zaskoczeniu, nie miała już nic przeciwko temu, by mieć ich przy sobie. Szczególnie biorąc pod uwagę jej początkowe wrażenie, że będą przeszkadzać w jej wyprawie. Oczywiście nie mogła wykluczyć tego, że ich zamiary mogą się z czasem zmienić, dlatego wolała zachowywać pewną ostrożność.

Jednak aktualnie wolała trzymać ich obok.

Największym problemem z tego wszystkiego było to, że ich wczorajsza rozmowa utkwiła w jej pamięci bardziej, niż by tego chciała. Spała niespokojnie, a ich przekomarzanie się nie dawało jej spokoju. Najwidoczniej nie mieli skrupułów, by się do niej dobrać, gdy byli w związku. Ta myśl spędzała jej sen z powiek.

Nie mogła się powstrzymać od rozważania takiej możliwości. Instynktownie jej ciekawska strona umysły pragnęła dowiedzieć się więcej o dynamicie między nimi, zwłaszcza wiedząc, że są otwarci na takie rzeczy.

Przez calutki dzień spojrzenia Malfoya i Notta przeszywały ją na wskroś.

W odganianiu jej myśli nie pomagał również fakt, że obaj byli niezwykle atrakcyjni.

Jej rozkojarzenie sięgało zenitu. Maszerując przez deszczowy las, ledwie mogła dostrzec niewielką odległość między gałęziami a sobą.

W miejscu, w którym nie mieli okazji jeszcze iść, magia unosiła się zdecydowanie inaczej w powietrzu. Hermiona starała się śledzić obszary, które już sprawdzała, ale zdawała sobie sprawę, że zdecydowanie coś przegapiła.

Dreszcz przebiegł wzdłuż jej kręgosłupa. Starożytny szept przemknął przez lekki wiatr w koronie drzew. Zwoniła nieco tempo, cofając się, by maszerować obok Notta i Malfoya, a po wymianie krótkich spojrzeń z każdym z nich, wiedziała, że nie była osamotniona w odczuwaniu zmiany.

Po raz pierwszy, odkąd natknęła się na nich na Anguilli, brwi Malfoya ściągnęły się z obawą — a może nawet i strachem.

— Co jest kurwa? — wysyczał Nott, jego twarz pobladła pod kilkudniowym zarostem wzdłuż szczęki.

Hermiona zesztywniała, gdy cała trójka zatrzymała się i poszukała w swoim plecaku magicznego urządzenia do wykrywania. Postawiła je na ziemi, obserwując, jak pokrętła i dźwignie wirowały, gdy rejestrowały magiczne częstotliwości.

— Co to znaczy? — wyszeptał Malfoy, gdy Hermiona wstała z klęczek.

Potrząsnęła głową, przygryzając dolną wargę.

— Nie wiem... Ale to największa magiczna aktywność, jaką widziałam, odkąd przybyliśmy na wyspę.

— Więc to tutaj znajdują się ruiny? — Nott wymienił spojrzenie z Malfoyem. Hermiona przyglądała się im zwężonym wzrokiem.

Wczesnym rankiem zawarli luźne słowne porozumienie i chociaż Hermiona czuła się dzięki tej obietnicy pewniej, nadal nie była pewna, czy ufać bezgranicznie któremuś z nich.

Jej serce zaczęło boleśnie obijać się w piersi, gdy urządzenie gwizdnęło i zadzoniło, a z jego wnętrza wydobył się przeraźliwy syk.

— Nie wiem — wyszeptała, napinając wszystkie mięśnie. Walczyła wewnętrznie z wdzierającą się magią w każdy skrawek jej ciała.

[T] Ruiny ArtakaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz