1. Napad

1.8K 80 4
                                    

Erwin pov

Wstałem dość wcześnie jak na mnie ponieważ była godzina 12, poszedłem do kuchni by odgrzać wczorajszą pizze. Wstawiłem talerz z 2 kawałkami pizzy do mikrofali i nastawiłem czas na 2 minuty 30 sekund, gdy czekałem na moje jedzenie wziąłem telefon do ręki i zobaczyłem kto co do mnie pisał. Mikrofala zaczęła piszczeć na znak że minął ustalony czas, wyciągnąłem talerz i postawiłem go na stole, usiadłem na krzesło i zacząłem konsumować posiłek dalej przeglądając Twittera czy sms'y. Nieoczekiwanie zadzwonił kui, odebrałem.
-Dzień dobry misiu kolorowy -powiedział Kui, przełknąłem jedznie i odpowiedziałem.
-Hej misiu kolorowy, mamy jakieś plany na dzisiaj?
-Mamy, chce ostrzelać oro pomidoro -powiedział i odrazu usmiech pojawił się na mojej twarzy. Uwielbiałem
-Zajebiście, kiedy i gdzie się spotykamy?
-Narazie możesz robić co chcesz, robimy to dopiero o 21
-A, okej, to dozobaczenia -powiedziałem i dokończyłem mój posiłek. Po zjedzeniu poszedłem do łazienki by wziąść prysznic i się załatwić, gdy to zrobiłem ubrałem czarny golf oraz jeansy. Założyłem zwykle czarne buty i wziąłem maskę do kieszeni oraz wyszedłem z mieszkania zamykając je za sobą na klucz. Zjechałem windą w dół i wyciągnąłem zentorno z garażu, stanąłem na parkingu i wybrałem numer do Carbonary.
-Halo?
-Jakiś banczyk przed rozpierdoleniem oro pomidoro kurwa ten?
-

No jasne, masz rzeczy?
-Wszystko na bank B oprócz laptopa.
-Ja mam lapka -powiedział Carbo, uśmiechnąłem się do telefonu
-Idealnie, no to przygotuj się a ja załatwię zakładników, i biorę wuja -powiedzialem i się rozłączyłem, zadzwoniłem do Lucjana by pomógł z zakładnikami. Dziadek powiedział że się tym zajmie na co się ucieszyłem, pojechałem na chińską by wziąść pistolet i mete. Gdy wziąłem potrzebne rzeczy pojechałem na burgershota po 2 veggie, stał tam już gotowy sultan Carnonary i sam Carbonara z Dorianem. Brunet podrzucił mnie na apartamenty bym zgarnął potrzebne rzeczy, siedzieliśmy gotowi w aucie i nagle zadzwonił Dziad Lucjan.
-Ilu masz?
-7 jest juz w banku a 8 jedzie
-Fantastycznie już jedziemy na miejsce -powiedziałem i dałem znać Carbo żebyśmy ruszali. Carbo ustawiał samochód a ja z Dorianem wbiegliśmy do banku celując do zakładników, po około 2 minutach przyjechał 8 zakładnik.

Strzeliłem 3 razy w sufit, gdy policją się zjawiła przeszedłem na tyły banku i zacząłem hakować. Bezproblemowo zhakowałem drzwi do sejfu poczym do niego wszedłem, włożyłem klucz B do drzwi oraz go przekręciłem. Wyciągnąłem wiertarkę z torby i zacząłem wiercić, niestety, w skrytce były jakieś pierdoły. Wziąłem kasę i poszedłem celować do zakładników, z tego co widziałem negocjacje niebyły najprzyjemniejsze.
-Kurwa, superwajzorem jest Grzegorz. Ma kija w dupie i niemoze za żadne grzechy odwołać helki nawet na minutę -powiedział Carbonara obracając się w moją stronę. Zaśmiałem się cicho.
-Boli go ciągła przegrana -powiedziałem i się zaśmiałem co zrobili też chłopacy.
-Oj boli, boli -powiedział Carbo i przeszedł do dalszych negocjaci. Gdy w końcu udało się wynegocjować minutę bez helikoptera wyszliśmy z 2 zakładnikami i wsiedliśmy do auta. Nawet się niestresowałem bo wiedziałem że Carbo ucieknie, ale tak niebyło. Helikopter nad nami krążył, może nawet i uciekaliśmy już ponad 20 minut, nasze auto wyglądało jagby miało paść po dotknięciu słupka. Wjechaliśmy w kanały, Carbonara nas tam wsadził, uciekaliśmy na pieszo metrem. Niestety nie mieliśmy szans więc się poddaliśmy, strasznie bolała mnie głowa, czułem że tracę równowagę, syreny i krzyki policjantów mnie jeszcze bardziej rozpraszały by utrzymać się na nogach. Miałem już dość i stanąłem podnosząc ręce do góry, słyszałem szybkie bicie mojego serca, bez uprzedzenia jakiś policjant złapal moje dłonie i je skuł. Obróciłem lekko głowę i odrazu poznałem ze jest to Montanha, wziął mnie do radiowozu i kazał czekać. Gdy złapali Doriana wrzucili go do Victori 03 gdzie znajdowałem się też i ja. Za kierownice wsiadł Gregory i zaczął przedstawiać nam prawa, zatrzymałem go w połowie.
-Znamy to, oszczędź sobie głos Grzechu -powiedziałem a policjant już niekończył swojej wypowiedzi.

Nieoczekiwanie byliśmy już pod komendą. Wysiedliśmy z pojazdu i ruszyliśmy do cel, wujasem zajął się jakiś kadet a mną Montanha.
-Rączki do góry, przeszukam cie -powiedział Gregory, stanąłem pod ścianą i podniosłem ręce jak mi kazał, wszedl do celi i zaczął mnie przeszukiwać.
-Oj Grzesiu, czemu jesteś taki uparty? -wyszeptałem ponieważ policjant stał blisko, po tych słowach się wzdrygnał.
-A czemu nie? -zapytał, parsknąłem lekkim śmiechem.
-Niepyskuj szmato psiarska kurwo! -krzyknął Dorian z celi obok.
-Dorian, po pierwsze niewyzywaj, a po drugie dlaczego podsłuchujesz? -zapytałem chłopaka z celi obok.
-Myślałem ze będziecie sobie miłość wyznawali dlatego słuchałem.
-Co kurwa? Ty naprawdę jesteś głupi Dorian -powiedziałem a on zaczął się śmiać swoim typowym śmiechem który poznam wszędzie.
-Koniec gadki, ksiądz, już mówię ci zarzuty.
-Mhm?
-Posiadanie broni klasy 1, porwanie, rabunek banku fleeca. Wyjdzie 60 miesięcy i 12,500 tysięcy.
-Można zniżyć kasę i troszkę mniej miesięcy? -powiedziałem i popatrzyłem się w oczy bruneta. Gdy on spojżał w moje oczy widziałem jak rozpływał się w moich oczach, było to dość urocze.

Ufałem Ci Jak Nikomu... | MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz