Carbonara pov
Po tym jak wydarłem się na Erwina, było mi głupio z nim porozmawiać. Siedziałem na burgershocie, w kącie i myślałem jak to naprawić. Nie wydarłem się na niego specjalnie, to były nerwy, Erwin był dla mnie jak brat, oddałbym za niego wszystko. Nagle na zaplecze gdzie siedziałem wszedł Kui.
-No hej, co się stało? -zapytał.
-Wydarłem się na Erwina, z nerwów. Gdy go odstawiłem powiedział do mnie "Carbuś", tak mi głupio.
-Za co się na niego wydarłeś?
-Za to że... łazi z Montanhą, spędza z nim więcej czasu... i takie tam...
-Ugh, zły temat dla niego.
-Ta, wiem. Niechciałem tego powiedzieć, ja się zirytowałem tym wzystkim.
-Spokojnie, może poprostu zadzwoń? Nie tłumacz mu odrazu dlaczego, tylko zacznij to jak zwyczajną rozmowę -doradził mi Wujek. Był to dobry pomysł, wstałem i zadzwoniłem do Siwego.
-Hej Erwin, nie śpisz?
-Nie, oglądam film, a co?
-Chciałem cie przeprosić, za to co powiedziałem w aucie po banku.
-Spoko, rozumiem.
-Ale serio przepraszam, to było pod impulsem. Wkurzyłem się, nie kontrolowałem tego. A ty jesteś moim bratem, niechce cie stracić przez tą głupotę.
-Carbuś, niemusisz się tłumaczyć, wszystko zrozumiem.
-Okej, to może jakiś jubilerek?
-Troche puźniej, jestem zajęty. Przepraszam.
-Spoko, dzwoń jak już będziesz miał czas -powiedziałem i się rozłączyłem.Erwin pov
Właśnie rozmawiałem z Carbonarą, przeprosił mnie. Wiedziałem że mu przejdzie, zaproponował mi jubilera, ale się nie zgodziłem. Chciałem odpocząć, po tym wszystkim co sie działo, wesele, list, dia i ta cała sytuacja z Carbo.
Byłem wykończony, była 21.18, byłem zmęczony, zgasiłem światła oraz zasłoniłem żaluzje na oknach i położyłem się na kanapie w salonie, włączyłem jakiś film i na nim zasnąłem. Sen, to była rzecz której najbardziej wtedy potrzebowałem.Obudziłem się następnego dnia, spojżałem na telefon, była 12.39. Miałem masę powiadomień, wszystkie o nieodebranych połączeniach, dzwonił Grzechu, Dia, Kui oraz Carbonara. Nieoddzwaniałem do nikogo oprócz Kui'a, niechciałem żeby się martwili że nieodbieram.
-No hej -powiedziałem udając głos chińskiego mąciciela.
-No hej misiu kolorowy -odpowiedział. -Wszystko dobrze? Nieodbierałeś -powiedział zmartwiony Kui Chak.
-Sorka, strasznie kiepsko się czuje.
-Niedaj sobą pomiatać, odbieraj telefony misiu kolorowy i przedewszystkim musisz o siebie zadbać -powiedział, zrobiło mi się ciepło na sercu, że mam takie wsparcie od rodziny.
-Okej, też na siebie uważaj, pa -powiedziałem i się rozłączyłem i poszedłem do łazienki. Wziąłem kąpiel, oraz umyłem porządnie zęby, założyłem dres i ruszyłem do kuchni zrobić sobie ciepłą herbatę. Wstawiłem wodę i poszedłem w tym czasie odsłonić zasłony, gdy woda była git wlałem ją do kubka i dałem tam saszetkę. Posłodziłem ją i usiadłem z kubkiem na kanapie, zacząłem oglądać jakieś filmy.
Nagle, ktoś zapukał do moich drzwi, odstawiłem kubek na półkę oraz wstałem i otworzyłem drzwi, za nimi stał Montanha.
-Wszystko dobrze? Czemu nieodbierasz? -zapytał patrząc się prosto w moje oczy.
-Nieczuje się najlepiej, wejdź -powiedziałem i zaprosiłem do środka mężczyznę w mundurze policyjnym.
-Idź do łóżka, odpoczywaj -powiedział, i usiedliśmy na kanapie.
Zaczęliśmy oglądać jakiś film, byłem zmęczony, położyłem głowę na ramię chłopaka a on lekko mnie przytulił. Zasnąłem w objęciu ciemno włosego, po niedługim czasie się przebudziłem i wyrwałem z objęć. Policjant ponownie mnie przytulił by zrobić mi na złość, odetchnęłem go mocno. Niechciał się bić, więc mnie zostawił i poprostu położył się obok. Gdy skończył się film, wstał.
-Musze iść -powiedział.
-Gdzie?
-Na służbę, muszę nabić godzinki.
-Okej, pa -powiedziałem, a chłopak wyszedł. Była już godzina 17.29, wziąłem koc i usiadłem z nim przed telewizorem.Montanha pov
Wyszedłem z mieszkania Erwina, wróciłem na śłużbę. Zgłosiłem status 1 po 2, w tej samej sekundzie zadzwonił mój telefon, była to Luena, pomimo tego odebrałem.
-Hej Montanha, chcesz iść razem na patrolik? -zapytała.
-Wiesz co, niemam humoru, wole pojeździć sam, ok?
-Ale ja mogę Ci go zawsze poprawić.
-Nie dzieki -powiedziałem i się rozłączyłem. Jeździłem po mieście, na tablecie dostaliśmy powiadomienie o napadzie na kasyno. Ja, Jenek, Capela i jakiś chłop, pojechaliśmy na komendę by przebrać się w stroje swatu oraz wzieliśmy m4, ciężkie kamzy i ammo. Corvettą i raptorem pojechaliśmy na kasyno, rozstawiliśmy się tam. Czekając, zadzwoniłem do Erwina, chciałem się upewnić czy napewno jest w domu.
-Co tam? -zapytałem.
-Właśnie się zdrzemnąłem, i już trochę lepiej jest -powiedział.
-Oki, dbaj o siebie.
-Tak, a co robisz?
-No teraz mam napad na kasyno, siedź w domu.
-Spokojnie, nie jestem kaleką tylko jestem przeziębiony.
-Dobrze, to papa -powiedziałem i się rozłączyłem, kilka sekund po tym, podeszła do mnie Luena. Nielubiłem jej, zawsze chciała wszystko o mnie wiedzieć.
-Hejcia, z kim rozmawiałeś? -zapytała słodkim głosikiem.
-Z kimś kogo kocham, a co? -odpowiedziałem by zrobić jej nazłość
-Huh? Kto to? -powiedziała, wrednym głosem.
-Nie musisz wiedzieć, lepiej idź już -rzekłem, a wkurwiona dziewczyna odeszła.Po długim czasie, zaczął się pościg, oponęci się destylowali. Pojechali na jakiś zabudowany teren i zaczęli strzelać, rozstrzelałem jednego a puźniej zostałem mocno postrzelony. Medycy wzieli mnie na szpital, nic więcej niepamiętam.
Erwin pov
Gdy dowiedziałem się od Kui'a, ze chłopaki robili kasyno. I są na szpitalu wraz z kilkoma policjantami, zadzwoniłem do Grzesia. Pierwsze, drugie, trzecie, czwarte połączenie, nic zmartwiony ubrałem się i wyszedłem z domu. Pomimo lekkiej choroby pojechałem na szpital, wszedłem do środka. Był tam nowy szef, Pisicela, zapytałem co się dzieje z Grzechem.
-Dzień dobry szefie -powiedziałem.
-Dzień dobry, co tam?
-Mam pytanie, gdzie znajduje się Montanha?
-Niestety niemoge udzielić ta -niedokończył bo mu przerwałem.
-Proszę, moge chociaż wiedzieć co z nim jest? -zapytałem, nagle podszedł Capela.
-Janek, powiedz mu, zaufaj mi, oni mają dobre relacje -powiedział Capela.
-Phillbox -powiedział Pisi, pojechałem tam szybko. Przed salą stało 2 swatowców, usiadłem na poczekalni przed salą. Nagle z sali wyszli lekarze wraz z Grzesiem, podbiegłem do niego i go przytuliłem, on też to zrobił. Jacyś policjanci chciał mnie od niego odciągnąć, lecz Monte kazał im przestać. Stałem przytulony do mężczyzny, niemiał koszulki i był cały w opatrunkach.
-Wszystko z tobą dobrze? -zapytałem.
-Chodz, musimy pogadać -powiedział poczym złapał mój nadgarstek i zaciągnął na inny, pusty korytarz.
-Czemu przyjechałeś? Miałeś odpoczywać -powiedział.
-Martwie się o ciebie -wymamrotałem, spoglądając mu prosto w oczy.
-Ja też się przecież o ciebie martwię, proszę, idź do domu i odpoczywaj.
-Kurwa, boję się o ciebie! Co jak zrobisz sobie krzywdę, lub ktoś tobie ją zrobi?
-To może ustalmy zasadę, ty się o mnie nie martwisz, a ja o ciebie -powiedział i puścił moją rękę odchodząc.Hej, mam nadzieję że się podobało <3
1045 słów
CZYTASZ
Ufałem Ci Jak Nikomu... | Morwin
FanfictionOpowiadanie jest o shipie morwin (shipuje tylko postacie z gry), piszę to dla zabawy I niezamierzam jakoś bardzo skupiać się nad wykonamiem tej książki. (Wątki mogą być pomieszane ze starszych i nowszych zdarzeń). Miłego czytania <3