8. Ślub i wesele Sana

725 63 3
                                    

Erwin pov

Obudziłem się już bez bólu głowy, była 16.31. Wziąłem klame, ammo oraz telefon poczym wyszedłem z mieszkania zamykając je za sobą. Pojechałem na burgershota, zastałem tam Kui'a stojącego za kasą.
-Hej, jutro wesele San'a, jesteś zaproszony?
-Tak, tak.
-A kogo bierzesz na osobę towarzyszącą?
-Taką jedną medyczke, a ty?
-Jeszcze niewiem -powiedziałem, wziąłem jednego veggie poczym go zjadłem. Wyszedłem z budynku oraz wsiadłem do zentorno wybierając w tym czasie numer do Grzesia.
-Halo? Obudziłem cie? -zapytałem.
-Nie, właśnie jem śniadanie.
-O, no to smacznego. A chciałem zapytać, chciałbyś iść że mną na te wesele?
-Jasne, jeśli oczywiście niebędzie problemu bo jestem z policji.
-Raczej jest zgoda ale dopytam, to jak coś to jutro o 18.00 bądź gotowy.
-Spoko.
-Dobra, to pa! -powiedziałem i się rozłączyłem.

(Dzień później)

Obudziłem się, była 14.29. Ubrałem byle co i ruszyłem do sklepu z ciuchami. Wybrałem czerwoną marynarkę, czarne garniturowe spodnie, najzwyczajniejszą białą koszule oraz czarne również eleganckie buty. Wyszedłem z sklepu z torbą pełną uberań, usiadłem do samochodu i ruszyłem na apartamenty.
Gdy wróciłem do domu nastała godzina 16.00, wziąłem prysznic oraz coś przekąsiłem, poprzeglądałem internet. Skapnąłem się ze była już 17.00, ubrałem garnitur i szybko zadzwoniłem do Lucjana ponieważ on miał mi przygotować wszystko co mam powiedzieć.
-Halo Lucuś? Masz ten tekst napisany?
-Tak mam, gdzie ci go dać?
-Wiesz co, możesz mi go dać już na miejscu, okej? -zapytałem a on się zgodził, rozłączyłem się. Podszedłem do lustra zobaczyć czy dobrze wyglądam. Powiedzmy sobie szczerze, jestem totalnym GIGACHADEM. Wyszedłem z mieszkania, stał tam gotowy już Grzesiu.
-Hej -powiedziałem, chłopak odwrócił się i również się przywitał, miał na sobie ciemno zielony garniak.
-Hej, gotowy?
-Tak, pojedziemy jeszcze auto na szybko przemalować -powiedziałem i ruszyliśmy na parking. Wsiadłem za kierownicę i pojechaliśmy na nowy carzone Soni, postanowiłem przemalować zentorno na czarny mat. Wjechaliśmy z warsztatu dwadzieścia po, ruszyliśmy odrazu na winiarnie. Na miejscu zaparkowałem oraz wyszliśmy, podeszłem do Pana młodego się przywitać.
-Hej Sanik, jak tam?
-O hej, wiesz co, stres jest.
-No ta, będzie git -powiedziałem, nagle przyszedł lucek i dał mi kartkę na której było wszystko rozpisane co ja mam powiedzieć.
-Dzięki Lucek! -krzyknąłem do odchodzącego juz chłopaka. Poszedłem z kartką do samochodu i zacząłem ją czytać żeby nic mnie niezaskoczyło. Do auta wsiadł Gregory i spojrzał w moją kartkę.
-Ty prowadzisz ceremonię? -zapytał.
-A kto inny? -odpowiedziałem pytaniem na pytanie, chłopak nic więcej nie mówił. Do samochodu podszedł San.
-Chodzcie już -powiedział, wyszliśmy z auta poczym zamknąłem je i włożyłem kluczyki do kieszeni. Weszliśmy na górę po schodkach, był tam przepiękny zielony rzywopłot. Ładnie po ustawiane, białe krzesła oraz łuk weselny. Poszedłem pod łuk weselny z Sanem, on stanął po mojej prawej a ja przygotowałem sobie tekst. Muzyka zaczęła grać i nagle wyszła Sky, ubrana w piękną, białą, długą suknie.

(Time skip)

-Możecie się pocałować -powiedziałem, a małżonkowie sie pocałowali, przygotowane wcześniej osoby wystrzeliły confetti, a muzyka zaczęła grać. Przenieśliśmy się za dom, był tam mini parkiet pod dachem, a w środku budynku znajdował się długi stół pokryty białym, czystym obrusem. Wszystko było ładnie ustrojone, balony, kwiatki i światła. Zacząłem szukać Gregorego, stał przy samochodzie którym przyjechała panna młoda.
-Chodź, dają prezenty -powiedziałem.
-Uh, okej. A jak zamierzasz dać im ten samochód? -zapytał patrząc na starodawny, biały samochód.
-Dam kluczyki, jutro go przepisze na Sana -powiedziałem, chłopak się zaśmiał i odszedł od auta.
-Chodźmy -powiedział, łapiąc delikatnie moją dłoń.
-Przestań, głupi jesteś -powiedziałem, chłopak zaśmiał się pod nosem, to było bardzo urocze. Byliśmy już w kolejce, odziwo, niebylismy ostatni. Gdy przed nami już nikogo niebylo podeszliśmy do Sana i Sky oraz złożyliśmy im życzenia.
-A to dla was, jutro przepiszę bo niechcieliśmy robić zamisznia -powiedziałem i podarowałem im klucz do nowego dominatora.
-Ooo, dziękujemy wam -powiedziała Sky, przytuliliśmy ich ubu oraz odeszliśmy. Usiedliśmy przy stole, na naszych miejscach. Po mojej prawej Siedział Kui, a po lewej Gregory. Cały zakszot Siedział przy jednymkońcu stołu, co było bardzo wygodne.
-Grzesiu? -zapytałem.
-Ta?
-Będziesz pił?
-No jasne, a co? -odpowiedział, westchnąłem.
-Miałem małą nadzieję że może niebęde musiał znowu wynosić menelni. Ale jednak się myliłem -powiedziałem śmiejąc się. Wszyscy przyszli do stołu i młoda para powiedziała toast. Puźniej była szamka oraz nadszedł czas na Pierwszy taniec, wyszliśmy na parkiet, widać że San był zestresowany tym wszystkim, a Sky niebyła wogule zestresowana. Po tańcu zaczęły się jakieś zabawy, niemiałem zamiaru tańczyć więc poszedłem do Carbonary który stał na zewnątrz paląc papierosa.
-Carboooo, nieee pal -powiedziałem przeciągając ostatnie litery.
-Kurwa, stres jak huj. Kayle chciała mnie wyciągnąć na parkiet, jak ja nawet chodzić w tym czymś nieumiem -powiedział, zaśmiałem się.
-Współczuję Sanowi, tyle stresu a i tak jej niezobaczy przez następny miesiąc bo wyjedzie z miasta -powiedziałem stając obok Carbonary.
-Jak tam twoja osoba towarzysząca? -zapytał patrząc się na mnie.
-Poszedł się nachlać pewnie, kolejna impreza kolejny raz jako jedyny będę trzeźwy i będę musiał im pomagać dostać się do domu -odpowiedziałem na co oboje się zaśmialiśmy. Usiadłem na murku za którym była mini przepaść oraz wyciągnąłem telefon, napisałem do Montanhy.
-Do <3 Grzesiu - co robisz?
-Od <3 Grzesiu - pije z Sanem i Lychem, a co? :>
-Do <3 Grzesiu - Dorianem? Nie upij się za bardzo. A i jak będziesz miał chwilkę to przyjdź pogadamy, jestem za zewnątrz na murku <3
-Od <3 Grzesiu - Okej, jak coś dzwoń <3

Montanha pov

Wypiłem już troszkę lecz niebyłem wogule najebany. Wolałem iść teraz do Erwina niż gdybym był pijany, niewiedziałem co bym odwalił. Wyszedłem z budynku, na murku przy krawędzi siedział siwowłosy wpatrzony w ekran telefonu.
-Co chciałeś? -zapytałem chłopaka i obok niego usiadłem. Chłopak spojżał się na mnie poczym schował telefon.
-Chciałem z tobą spędzić trochę czasu, cały czas coś się dzieje -powiedział i złapał moją ręke. Ucieszyło mnie to, był taki słodki wstydząc się.
-Jak sie czujesz? -spytałem złotookiego.
-Bywało gorzej, nienawidzę imprez.
-Czemu?
-Nie pijam alkoholu, a bujanie się do muzyki tez nie jest najciekawszą rzeczą.
-Zostane z tobą, w końcu jestem twoją osobą towarzyszącą.
-Jak niechcesz tu siedzieć, to możesz iść, nie będę zły -powiedział.
-Spokojnie -powiedziałem, zaciskając dłoń siwowłosego.

Heh, nie jestem najlepsza w pisaniu takich "romantycznych" rzeczy, ale myślę że daje radę :>

Ufałem Ci Jak Nikomu... | MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz