7. Ratunek i zaproszenie

758 61 6
                                    

Carbonara pov

Stałem na dachu, Erwin pobiegł do restaurante. Przez dłuższy czas niewychodził, niemiałem pojęcia co zrobić. Byłem sam a niewiedziałem ile ich tam jeszcze mogło być, zaryzykowałem i zszedłem na dół było pusto, wszedłem do restauracji gdzie również nikogo niebyło. Wszedłem na górę, stał tam poddany Erwin i Spadino trzymający broń przy jego skroni. A za nimi na ziemi leżał Dia, podniosłem broń wcelowując ją w głowę Chłopaka. On sobie nic z tego nierobił tylko się lekko uśmiechnął, poczułem broń z tyłu mojej głowy.
-Puść broń -powiedział mężczyzna za mną, tak też i zrobiłem. Związali nas obu i ustawili pod ścianą.
-Rozwiąż Die, niech się pożegnają -powiedział Spadino do drugiego i poszedł na dół.
-Tak -powiedział, był to Śmietana. Rozwiązał chłopaka, Dia stanął przed nami i się uśmiechnął.
-Co tam Erwin? Myślisz że teraz będzie happy end i was uwolnię? Śnisz -powiedział wyciągając broń -Carbonare wypuścimy, niejest nam potrzebny. Ale ty Erwin, jesteś bardzo cenny! Pewna osoba chce ci coś przekazać -powiedział Dia, próbowałem powstrzymać się od łez, niewiedziałem co chcą zrobić z Erwinem. To było najgorsze uczucie na świecie, przynajmniej mnie chcieli wypuścić. Ale niewiedziałem jaką informacje wzamian za Erwina potrzebują, bałem się.
-Carbonara, zaraz ktoś przyjdzie, rozwiąże cię oraz wypuści -powiedział, popatrzyłem cię na chłopaka który również był związany. Patrzył się na mnie wzrokiem którym mówił, że wszystko będzie dobrze, ufałem mu. Nagle podszedł do mnie Śmietana, rozwiązał mnie i wypuścił, na dole było 2 medyków którzy opatrywali spadiniarzy. Wyszedłem i się uśmiechnąłem, odszedłem. Miałem dzwonić do Kui'a ale ktoś złapał mnie za ramię, obejżałem się.
-Carbonara? Wiesz co jest z Księdzem? -zapytał policjant Gregory Montanha, łzy leciały po moich policzkach lecz byłem uśmiechnięty.
-Mają go, porozmawiamy puźniej. Muszę zadzwonić do Kui'a żeby go odbić -rzekłem ocierając lewą ręką łzy.
-Gdzie jest? W restauracji? Możemy tam wejść swatem -powiedział, zaśmiałem się.
-To niema sensu! Nawet swatem niedacie rady... Dia poszedł do spadiniarzy -powiedziałem, chłopak pobiegł w stronę Pisiceli. Wiedziałem że poszedł zapytać o pozwolenie o wejście swatu, to niemiało sensu. Zadzwoniłem do Kui'a.
-Wzieli już naszych na szpital? -zapytałem.
-Tak, co się dzieje? -zapytał zmartwiony Kui.
-Dia nas zdradził, współpracuję z spadiniarzami.
-Rozumiem, już się go pozbywam. A co się z wami dzieje?
-Porwali Erwina, niewiem co za niego chcą. Trzymają go w All'oro, policja prawdopodobnie chce im wjechać więc powinniśmy być gdzieś blisko wrazie co.
-Mhm, dobrze. Ktoś będzie tam przejeżdżał i patrzył.
-Gdzie jesteś?
-Burgershot.
-Zostań tam, za chwilę przyjadę i wszystko dokładnie ci powiem -powiedziałem I się rozłączyłem. Podbiegłem do jakiegoś auta oraz je zwytrychowałem i ruszyłem na burgera.

Erwin pov

Stałem związany przy ścianie, stał przedemną Dia, Spadino i jakiś tam przydupas Spadino. Stali z założonymi rękoma, Dia się cały czas uśmiechał.
-No cóż, zaufałeś nieodpowiedniej osobie Erwin. Poznajesz to? -zapytał i wyciągnął mój sztylet.
-Tak -powiedziałem lekko przerażonym głosem.
-A pamiętasz kogo nim próbowałeś zabić?
-T-tak -powiedziałem, na całym ciele miałem gęsią skórę. Nagle zza rotrzylem się wyszła błąd włosa dziewczyna której ciało było pokryte tatuażami, byłem przerażony.
-Hej Erwinie -powiedziała moje imię wścibskim głosem, Dia podarował jej sztylet całując ją w usta.
-Ty próbowałeś mnie zabić, a teraz ja cie zabije -powiedziała blondyna oraz podeszła, patrzyła na mnie bez żadnej litości. Chciała mnie poprostu zabić... Zamknąłem oczy, myślałem że są to moje ostatnie sekundy życia. Nagle otworzyłem oczy ponieważ usłyszeliśmy krzyki z dołu, wszyscy się na siebie popatrzyli.
-PODDAJCIE SIE! PODDAJCIE SIE NIEMACIE SZANS! -zaczął krzyczeć policjant, był to Montanha. Spadino, Dia I jego przydupas puścili bronie. Dziewczyna stała z sztyletem w ręce, patrzyła się na mnie.
-Jeszcze cie dorwe, Erwin -powiedziała i puściła sztylet podnosząc ręce do góry. Wyprowadzili ich z restauracji, Capela oraz Montanha mnie rozwiązali.
-Wszystko z tobą dobrze? -zapytał Monte zdejmując hełm z głowy.
-Tak, którajest godzina? -powiedziałem.
-6.26, a co? -zapytał.
-Miałeś iść spać -powiedziałem a chłopak się zaśmiał.
-Ty też Miałeś iść spać po spotkaniu -powiedział.
-Chodźcie -powiedział Capela i poszedł do wyjścia, podniosłem sztylet z ziemi który puściła dziewczyna i dałem go Montanhnie.
-Przetrzymaj go, oddasz mi go puźniej, nikt niemoze o nim wiedzieć -powiedziałem.
-Okej, spokojnie, wyjdźmy stąd -powiedział policjant i złapał mnie za rękę, wyrwałem mu ją. Niebyło na to czasu
-Nie teraz, muszę coś zrobić -powiedziałem, nienawidziłem zostawiać chłopaka ale to było ważne. Przed budynkiem stała karetka i radiowozy, a za nimi nasi ludzie. Capela mnie przeszukał, zobaczył dowód i puścił, pobiegłem w stronę czarno-białego sultana RS który stał za karetkami.
-Nic ci nie jest? Wszystko dobrze? -zapytał Carbonara.
-Gdzie jest Kui! Evka żyje! -krzyczałem rozglądając się za chińczykiem.
-Jest na burgershocie -powiedział opierając się o samochód.
-Zawieź mnie do niego szybko -powiedziałem, moje ręce drżały. Brunet wsiadł za kierownicę i ruszył na burgera, na miejscu wysiadłem i wbiegłem do środka.
Przy stole stał Kui, Heidi i jakiś słup.
-Kui, Eva żyje -powiedziałem, mężczyzna otworzył szerzej oczy.
-Coo?! -zapytał swoim chińskim głosem.
-No, mamy trochę czasu bo idzie prawdopodobnie do więzienia za porwanie i posiadadanie broni -powiedziałem.
-Okej, a co tam się działo? -zapytał, opowiedziałem mu wszystko ze szczegółami, nagle wszedł Carbo razem z Dorianem. Gdy zobaczyłem wuja, wiedziałem że będzie się działo.

(Skip time)

Po długiej rozmowie z Dorianem, Kui'em i Carbonarą pojechałem do mieszkania gdzie wziąłem prysznic i poszedłem spać. Obudził mnie dźwięk mojego dzwoniącego telefonu, usiadłem na brzegu łóżka i podniosłem telefon z półki i odebrałem niezważając na to kto dzwoni.
-Chcesz ten nożyk? -zapytał znajomy mi głos.
-Nożyk?
-No ten sztylet.
-Tak, mógłbyś przynieść mi go do mieszkania? Bo trochę słabo się czuje, niespałem przez długi czas -odpowiedziem wyjmując burgera z lodówki oraz wstawiając go do mikrofali.
-Jasne, 57 2 piętro, prawda?
-Tak, czekam -powiedziałem i się rozłączyłem. Włączyłem mikrofale na półtorej minuty i w tym czasie poszedłem się ubrać. Założyłem zwykłą koszulkę z nadrukiem i oczywiście szare jeansy i do tego trampki, nazwałem ten outfit Carbonara ponieważ on sie tak zawsze ubiera. Gdy mikrofala zaczęła piszczeć wyciągnąłem z niej burgera oraz go zjadłem, nieczułem się najlepiej. Poszedłem do łazienki, zobaczyłem czy mam jakieś tabelki na ból głowy. Były 2 ostatnie tabletki, wziąłem 1 i miałem iść po wodę by je popić ale ktoś zapukał do drzwi, otworzyłem.
-Hej -powiedziałem biorąc tabletkę i popijając wodą.
-Hej, jak się czujesz?
-Głowa mnie boli, nawet niewiem ile spałem -rzekłem i spojżałem na telefon, była 10.49.
-Uch, połóż się spać. Też właśnie miałem iść spać -powiedział -No właśnie, masz ten sztylet -wymamrotał i położył sztylet na blacie.

-Dzieki -odpowiedziałem i w tamtym momencie dostałem sms'a. Spojżałem na wyświetlacz, było to zaproszenie na wesele Sana i Sky. Kilka dni temu rozmawiałem z Sanem, że będę udzielał im ślubu więc niemogłem się tego doczekać pomimo tego że niebyłem duchowym.
-Kurwaaa! -powiedziałem.

-Co się dzieje? -zapytał.
-Dostałem zaproszenie na wesele, niewiem kogo wziąść jako osobę towarzyszącą, chyba pójdę sam bo niechce mi się gadać z babami.
-Trochę przypał iść samemu, nie? Dobra. Musze iść bo jestem zmęczony -powiedział ziewając.
-Okej, dobranoc! -powiedziałem i chłopak wyszedł. Położyłem się na kanapie i zasnąłem.

Hejo, strasznie naszła mnie wena na pisanie więc zarwę nockę na pisanie :)

1164 słowa

Ufałem Ci Jak Nikomu... | MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz