8. Just say all I am to you is a...

4.9K 491 413
                                    


Poprzednio:

Zdążyła tylko kątem oka zobaczyć Dracona, który już wyciągnął różdżkę i ryknął:

- Crucio!

Lux wrzasnęła z bólu. Jej różdżka upadła na podłogę, a wszystkie mięśnie spięły się w nienaturalny sposób. Uczucie, które ogarnęło jej ciało, było zbliżone do łamania kości. Upadła na podłogę na powykrzywianych kolanach, wrzeszcząc i wijąc się we wszystkie strony.

Teraz:

Ani Harry, ani Draco nie pojawili się na lekcji Obrony przed czarną magią do końca tygodnia. Lux nie widywała ich też na korytarzach, bo sama też rzadko przebywała w przestrzeni publicznej. Cały jej kontakt z ludźmi poza lekcjami polegał na wejściu do Wielkiej Sali podczas uczty, napakowaniu tyle jedzenia ile jej się zmieści do rąk, i wyjściu. W tych krótkich momentach niespecjalnie się rozglądała za nastolatkami, ale widziała, że nie jadają razem - Harry przy stole Gryfonów, Draco  Ślizgonów. Hermiona i Ron ucinali rozmowy, gdy przechodziła obok stołu Gryfonów, co dało jej do zrozumienia, że Harry opowiedział im, co zaszło wtedy w klasie.

    Chłopcy tak się bali konfrontacji z nią, że nadal nie przyszli odebrać swoich rzeczy. Zastanawiała się jak Draco radzi sobie na lekcjach Flitwicka bez różdżki, ale nie pozwoliła sobie zaprzątać tym głowy.
W końcu nadszedł piątek, a Lux bardzo chciała by tym razem pojawili się u niej na lekcji. Miała ostatnią szansę, by złośliwie dać Draconowi szlaban na Hogsmeade. W gruncie rzeczy nie mogła samej siebie posądzać o złośliwość - rzucił na nią zaklęcie niewybaczalne.

Ale i tym razem było bez zaskoczenia, żaden z nich się nie pojawił. Po skończonych zajęciach Lux zebrała wszystkie swoje rzeczy i udała się po schodach do swojego gabinetu. Ręce miała pełne kartkówek, które Dumbledore kazał jej zrobić, by sprawdzić wiedzę uczniów, zeszytów, które wzięła sama z siebie, bo zapowiadał jej się nudny weekend, i wypracowań Neville'a do Snape, o które chłopak błagał by mu sprawdziła.

Jakież było zdziwienie Lux, gdy dotarła do wieży, a tam oparty o drzwi jej gabinetu siedział człowiek. Rozejrzała się po pustym korytarzu. Nie spodziewała się gości. Nawet jakby chciała dobyć różdżki, to nie miała wolnej ręki.

    Podeszła więc bliżej, zdana na swoje mugolskie umiejętności walki wręcz. Na charakterystyczny dźwięk jej ciężkich kroków, postać wyprostowała się, a Lux o mało nie przewróciłaby się o swoją sznurówkę.

- Proszę, proszę, kogo my tu mamy - powiedziała sarkastycznie. - Syn marnotrawny powrócił.

Draco próbował unieść na nią wzrok, ale nie dał rady. Przygryzł dolną wargę, która zadrżała niebezpiecznie.

- Ja chciałem... - zaczął tak cicho i niepewnie, że ani trochę nie przypominał Malfoya, którego znała. - Potrzebuję z panią pogadać.

Lux mierzyła go wzrokiem, ale on tego nie widział. W końcu westchnęła ze zniecierpliwieniem.

- Właź.

Otworzyła niezgrabnie drzwi kolanem. Draco wszedł za nią na sztywnych nogach.

Lux położyła wszystkie papiery na najbliższą szafkę i prowizorycznie wyciągnęła różdżkę. Draco był tak rozpieszczony, że pewnie ojciec zdążył już mu kupić nową na zastępstwo. Wolała nie ryzykować bycia celem jego ataku po raz drugi.

Odgarnęła z biurka puste opakowania po chipsach i wyciągnęła na nim nogi. Draco stał bez ruchu.

- Możesz sobie usiąść - powiedziała nieentuzjastycznie.

Nikt cię nie zapraszałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz